K: Są otwarte.
Odkładam na bok telefon, ale nawet nie mam siły by odkryć z siebie narzucony na całe ciało koc. Pozostaje w tej samej pozycji, chociaż z drugiego krańca mieszkania słyszę domykanie się drzwi wejściowych. Wsłuchuje się w niepewnie stawiane kroki przez mężczyznę, ale wcale nie oczekuje iż zachwyci go upragniony widok. Kompletnie nie przypominam siebie, ani nie mam zamiaru udawać, że świat ma więcej barw niż ja teraz widzę tylko w czarno białych. - Gdzie jesteś? - To miłe, że nadal chce pozostać w swojej bezpiecznej strefie, tym samym nie narażać się na chodzeniu po cudzym terenie. Jednakże jego głos stał się ledwo słyszalny, więc spodziewałam się iż wszedł do pierwszego napotkanego pomieszczenia. Czyli do kuchni.
- Tutaj! - Wykrzesuje z siebie ostatnie tchnienie, ale poprawiam dla pewności koc by stykał się z samym czubkiem nosa. Nie chce by ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Nawet jeśli jestem w swoich czterech ścianach, to nigdy nie zdarzyło mi się bym nie miała na nic siły. Porównywanie tego do czasów odkrycia naszego brudnego sekretu przez Barta, też nie jest to tak jak prezentuje się obecna chwila. Czuje, że cofamy się o krok wstecz tylko z gorszymi konsekwencjami.
Uchylam powieki, jak tylko zaczyna krążyć po salonie i rozglądać się we wszystkie możliwe kierunki. Dopiero przystaje, jak jego ciało jest zwrócone w stronę kanapy, gdzie dostrzega moje rozłożone ciało. Przygląda się temu z nietęgą miną, decydując się na zajęcie miejsca na samym brzegu i odczekuje znaczną chwilę, aż znajdę chęci by z nim pomówić. Przypomina mi się scena z Buntownika, jak terapeuta nie odezwał się słowem, dopóki Will sam nie zacznie z nim rozmowy.
- Nie musiałeś przyjeżdżać. - Pomimo utrzymującego się bólu w gardle i mocno słyszalnej chrypy w głosie, udaje mi się to powiedzieć, gdzie tuż po tym przechodzi mnie kolejna dawka wewnętrznego bólu. Wszystkich udawało mi się zbywać przez jeden dzień, gdzie drugiego już zaczynali domyślać się innej wersji. Klepie mnie pocieszająco w nogę, samemu pozwalając sobie westchnąć przed siebie. Obserwuje, jak wzrok mu lata po całej przestrzeni, jakby starał się znowu znaleźć dla mnie tysięczne pocieszenie.
- Tyle się dzieje, że nie wiedziałem, czy Cię jeszcze ujrzę w tym roku. - Oznajmia dobitnym głosem, ale wyczuwam iż chciał mnie tym jakoś rozweselić. Na marne. - Musiałem sprawdzić, czy aby wszystko jest na swoim miejscu. - Nie uwierzył w prawdomówność mojej nadesłanej wiadomości z rana, a nie dało się wykręcić od nie odebrania od niego telefonu. Już po samym moim brzmieniu głosu wyczuł, że dzieje się więcej niż dziać się powinno. Tak samo nie miałam nic do gadania, by zajrzał do mnie w wolnej chwili, aby naśle do mnie Barta. Nie miałam wyjścia. Bart tak szybko by nie dał się spławić. Już widzę, jak mu oznajmiam kto wprawił mnie w obecny stan, a raczej ponownie tkwię w tej samej dziurze z dopiskiem 'Brał w tym udział Kepa'.
- Zrobiłam straszne głupstwo - Mamroczę, chociaż nie mogę mieć pewności, że on to słyszy. - Już chyba nigdy stąd nie wyjdę. - Mój poziom zażenowania własną osobą, właśnie przekroczył poziom krytyczny. Słyszę jak mlaska do siebie zdegustowany moją wypowiedzią, ale od razu przechodzi do pytań.
- Na jaką skalę oceniasz to 'głupstwo'? - Dopytuje, ale im więcej z nim czasu przebywam, tym wiem iż odrobinę sobie kpi z tej całej sprawy. Więc poniekąd dobrze, że wypadło na niego, bo Bart po dowiedzeniu się w czym tkwi rzecz, od razu uścisnąłby mi dłoń z przesadzonym uśmiechem na twarzy. Spoglądam tępo w przestrzeń przypominając sobie zdarzenia z dnia przywitania nowego roku.
- Na taką, że nie jestem w stanie spojrzeć w lustro. - Ogłaszam martwym tonem, ale nikt z nich nie będzie wiedział co to za uczucie. Nikt poniekąd z takim się nie mierzył...Oprócz jednej osoby. Mogłabym się zaśmiać w niebogłosy, że znowu wracam z pytaniem do niego. Ta rozmowa na temat oszukania, a potem jeszcze to. I znowu on by mógł mi zdradzić, co może czuć i jak się z tym uporać.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.