Dreams - 76

48 3 12
                                    

Każde z osobna przypatruje się kroczącemu w naszą stronę, naszemu tacie który nie traci choćby na moment kontaktu wzrokowego ze Stefanem. Jego mina niczego nie daje po sobie poznać, co dodatkowo potrafi przyprawić człowieka o dreszcze. Zaintrygowana jego ruchem, nawet nie wyłapuje jak uścisk nałożony przez Kepe, nieco zelżał co mogłabym wykorzystać by przełamać dzielącą nas odległość i trzasnąć chłopaka po twarzy. Ten uformowany obraz, na nowo wzbudził we mnie nową energię którą przekładam na próbie wysunięcia się z jego objęć.

Na próżno. Nie tracąc resztek zachowanej kontroli, ponownie skupia się na przytrzymaniu mnie w swoich ramionach, wzmacniając dodatkowo uścisk o tyle iż nie ma mowy o wykonaniu jakiegokolwiek ruchu. Przenoszę wzrok na Barta, który bez słowa jakiegokolwiek sprzeciwu odchodzi ojcu na bok, robiąc mu tym samym miejsce. Wzrokiem błądzi po otoczeniu, chcąc zapewne ocenić jak daleko znajdujemy się od reszty zgromadzenia, a tym bardziej od mamy i Rity z dziećmi. Też z chęcią bym się do niego dołączyła w tych poszukiwaniach, ale wykonanie prostego przekręcenia szyi na bok to już lada wyczyn, w obecnej sytuacji.

- Zakładam, że istnieje jakiś poważny powód twojej wizyty w tym miejscu. - Ton jego głosu jest o dziwo spokojny, co miesza się z tym co wszyscy wyczuwamy unoszącego się w powietrzu, a spokój nie idzie w parze z napięciem. Moja klatka unosi się nierównym tempem, obserwując bacznie wyraz twarzy Stefana. Chociaż ciężko powiedzieć, że znałam go dosyć dobrze to wiem kiedy robi się spięty i ostrożny przed zrobieniem czegoś, co mogłoby go spalić w dalszych działaniach. Zanim odpowie mojemu ojcu, obrusza się w miejscu zmieniając położenie swoich rąk, zatrzymując je blisko swojego ciała.

- Ależ i owszem. - Głowa chłopaka wznosi się wyżej, przekształcając swój głos na jak możliwie rzeczowy. Pomimo iż w naszych oczach stał się wrogiem, co można odnieść z wzajemnością, to wolałby zapewne by w moich rodzicach wciąż tkwiło to poczucie dostojności i szacunku. Przyglądając się uważnie reakcji tego drugiego, ciężko powiedzieć tutaj o jakimkolwiek poważaniu jego osoby. Bynajmniej, raczej wątpliwe by mój ojciec poszedł w ślady Barta i chciał mu skopać tyłek przy wszystkich. Przynajmniej ja nie znam go od takiej strony. - Zostałem zaproszony przez swoją dziewczynę. - Odpowiada dumnie, spoglądając bez cienia jakiegokolwiek uśmiechu, na oddaloną od nas o parę mil Eline. Siwowłosy odpowiada mu skinieniem głowy, ale nadal w milczeniu skanuje jego twarz.

- Skoro tak jest - Robi parę kroków w jego stronę, co czyni ich odległość od siebie, jeszcze bardziej skąpą. - To czemu Cię przy niej nie ma? Tylko grozisz mojej córce. - Stwierdza to, przybierając na twarzy surowy wyraz co czyni go bardziej groźnym, niż kiedykolwiek miałam szansę go takiego widzieć. Sam Bart miesza się na jego postawę, najwidoczniej nie mogąc dać wiary iż słyszał co się tutaj wyprawia. Ponownie czuje jak uścisk jego ramion się zmniejsza na mnie, co od razu wykorzystuje w złapaniu większego oddechu. Stefan cofa się o krok na jego wypowiedź. Nawet z tej odległości dostrzegam, jak jego oczy stają się puste pozbawione wszelkich emocji. Przełykam ślinę, na myśl jak mocno mogłam się pomylić co do tego człowieka. On nie zna żadnych granic. Posunie się tak daleko, aż osiągnie upragniony cel. Bart może i miał racje, z tym planem który chciał uczynić na jego osobie. Tyle że, to było na samym początku. Teraz zalazłam mu tak głęboko za skórę, że nie widzę u siebie choć cienia bezpieczeństwa z jego strony. Jeśli miałoby dojść do zemsty, wykończył by wszystkich.

- Z całym szacunkiem, ale musiał Pan źle zrozumieć. - Ostatnie wyrazy dopowiada dobitnie, podkreślając ich znaczenie chociaż wątpliwe, by ktokolwiek z tu obecnych mu uwierzył. Bart prycha na jego słowa z taką intensywnością, że nawet Stefan rzuca mu krótkie spojrzenie dołączając do tego ostrzegawczy ton. - Chciałem się tylko przywitać. - Wzrusza obojętnie ramionami, upychając obie dłonie do wnętrza kieszeń. Stara się wycofać na tyle, by wciąż mieć kontrole nad tą konfrontacją. Zanim na dobre odejdzie jego wzrok spoczywa na mnie, co równoważy się z jego uniesionym kącikiem ust. Ledwo udaje mi się wychwycić, uspokajacie pocieranie mojego ramienia przez dłoń Kepy. Zbyt mocno jego obraz utkwił mi w głowie, by wrócić do rzeczywistości. Całe te wydarzenie, wydaje się być śmieszne z tym co teraz tkwi w moim wnętrzu. Widzę po minie Barta, że musi się spieszyć bo inaczej pozwoli mu objąć prowadzenie, a tego żadne z nas by nie chciało. Wręcz to nasza ostatnia szansa, uwolnienia się od niego. Kto wie, czego zdążył się dowiedzieć podczas tej podróży. Zawsze może okazać się lepsze, od jego pracy nade mną. Świadomość bycia dla niego zwykłym przedmiotem badań, wprawia mnie w jeszcze gorszy nastrój, co przekłada się na pojawienie się w kącikach moich oczu, pierwszych ledwo zauważalnych smug łez. Chcąc uniknąć niepotrzebnego zamieszania wokół siebie, opuszczam wzrok na trawnik zdając się jedynie na swój słuch.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz