[36] Last Train To London [36]

137 14 5
                                    

Nie zliczę ile jeszcze zdążyliśmy przesiedzieć na tych zimnych schodkach, ale wiem jedno. Nie puściłabym go w takim stanie do szatni, aby każdy dopytywał się go i drążył powód jego dziwnego wyrazu twarzy. Sama nie czułam się na siłach, aby wejść ponownie w normalny świat i z uśmiechem na twarzy ukazać się po tym incydencie, którego byłam świadkiem. Ciemność i cisza dała nam chwilowy zacisz, ale nawet w takim momencie nie potrafiłam skupić myśli na jednym konkretnym przypadku. Czuje jakbyśmy odtwarzali wzajemnie te same sekwencje z poprzednich lat, przez co odczuwalnie to bieg przez labirynt. Dopiero po zerknięciu na czas i ogarnięciu, że siedzimy tu dobre dwadzieścia minut, nakazuje mu powrócenie do szatni i przebraniu się w swoje codzienne ciuchy. Inni pewnie też odetchną z ulgą, jak tylko zobaczą iż nic mu nie jest. Przyrzekam mu przed wejściem, że na niego poczekam, ale wykorzystuje też widok uchylonych drzwi, aby ogarnąć ten harmider za którym wcale nie tęskniłam. Bart nie raz żartował bym wpadła do nich podczas świętowania za starych czasów, ale poniekąd dobrze się stało, że nigdy nie skorzystałam z tej propozycji. Drugie co narzuca się koło ich pokoju, to iż znaczna część już zdążyła opuścić Stadion, co samo w sobie może być na plus.

Jedyne czego mogę się obawiać po tym zdarzeniu, to fakt iż istnieje wysokie ryzyko, że ponownie zamknie się w sobie. Nie wiem jak wyglądało to za pierwszym razem, ale nie wiem czy podołam takiemu wyzwaniu. Dobrze, że można liczyć na pomoc klubu i rzec jasna Barta. Był przy nim w jego najważniejszych momentach. Utrzymując obie dłonie w kieszeniach, nie da się nie wyczuć tego przeklętego pierścionka jakby samo dotykanie go mnie parzyło. Ponawiam chodzenie wokół własnej osi, jakby to miało mi pomóc w ostudzeniu emocji. Nie da się opisać tego, jak bardzo jestem na niego wściekła. Co on sobie myślał, aby przerzucić swoje myśli na słowa i to akurat do niego. Jakby liczył, że coś tym ugra. Wykorzystał nadarzającą się okazje? Spostrzegł, że Kepa jest na wyciągnięcie ręki i nie ma wokół niego nikogo, kto mógłby go obronić. Stał się kompletnym przeciwieństwem siebie w tamtym momencie. W ogóle nie przypominał tego pewnego siebie chłopaka z nutą szarmanci. Jedyna odpowiedź, która nasuwa się na wierzch. To iż musiało się to w nim tlić od bardzo dawna.

Lecz to nie wyjaśnia wcale, skąd do licha wiedział o tym co się zdarzyło pomiędzy mną a Kepa? Nic mu o tym nie wspominałam. Zresztą...Nie wiem od jak dawna o tym wie i co było tego zapłonem. Nie będę ukrywać, że było tych zdarzeń znacznie więcej, niż sama chciałabym się do nich przyznać. Więc co? Nikt poza mną i Kepa nie wiedział o żadnych szczegółach. No i rzec jasna, nikt nawet nie zamierzał z nim wdawać się w rozmowy przez uprzedzenia. Punktem przełomowym było wyjście z inicjatywą Rity, ale to mogło pojawić się znacznie wcześniej. Rozmowa z moimi rodzicami, jakiś drobny szczegół w zdjęciach czy filmikach z różnych wydarzeń. Rozsadza mi to głowę, to mało powiedziane. Najprościej by było, jakby się go zapytała. Lecz jak ja nie chce widzieć jego. To podobnie może być i z nim. Wybrałam stanie po stronie Kepy. To mówi samo przez się.

Moje dalsze rozmyślania wokół tego, jak potoczą się nasze dalsze losy muszą poczekać. Przystaje w miejscu na widok wychodzącego Kepy, który po ogarnięciu się prezentuje się znacznie lepiej. Sam na mój widok zaprzestaje wykonywania dalszych ruchów, posyła mi słaby uśmiech i lekko chwiejąc się na boki zbliża się do mnie. Wciąż odczuwa te zdarzenie i widać to po nim, jakby był na mocny lekach. - Dzięki, że na mnie poczekałaś. - Drapie się nerwowo po głowie, ale jednoznacznie unika mojego spojrzenia.

Może przeszliśmy do znacznie jaśniejszego pomieszczenia, ale nawet w panujących tam ciemnościach widziałam te same kształtujące się na jego nosie plamki, jakie teraz znowu się na nim pojawiają. Wciąż za dużo się peszy w takich chwilach...Kradnie moją rolę. Układam obie dłonie na jego barkach, licząc iż może to mu pomoże w rozluźnieniu się przejściu tego etapu w miarę szybki sposób. To dla niego niebezpieczne, wchodzić w te samą grę co poprzednim razem. - Nie myśl o tym co Ci powiedział... - Wciąż nie zaszczyca mnie wzrokiem, ale i tak kiwa głową w zrozumieniu. Znowu błądzi myślami w schematy, które nie są dla niego dobre, a jednocześnie podziela mój los z kilka dni wstecz. - Każdy ma z nas słabsze jak i lepsze dni...on to po prostu wykorzystał. - Innego scenariusza nie przewiduje. - Mogę Ci zagwarantować, że przed tobą jeszcze jest wiele lepszych momentów. - Trącam go palcem w czubek nosa, co skutkuje jego wzmożoną reakcją na ten gest. Niespodziewanie przyciąga mnie do swojego boku, co równoważy się z moją opóźnioną reakcją.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz