Witając się z pozostałymi, we czwórkę oczekujemy aż mecz się rozpocznie. Każda para oczu, jest zwrócona na Nevana i jego dziką chęć ujrzenia swojego taty w wyjściowym składzie. Wysyłam jeszcze obu dziewczynom zdjęcie małego, który skrada całą publikę dla siebie.
- Jak za dawnych czasów. - Tim sam omiata spojrzeniem wnętrze Stadionu, przywołując w pamięci jak jeszcze w dawnym zespole Barta, często kibicował mu wraz ze mną na trybunach w Vancouver. Eric nie mając tego zaszczytu, zachowuje się jak Nevan, starając się nie przepuścić żadnego momentu jaki wysunie się na pierwszy plan jego oczu. Blondyn parska śmiechem, obserwując jego postawę. Wkłada dłonie do kieszeni kurtki, zajmując przy mnie miejsce. Drugi chłopak robi to z obciąganiem, za to naszego trzeciego kompana nie ma co tykać. Dłońmi kurczowo trzyma barierek, wychylając się do przodu szukając piłkarzy w czeluściach tunelu.
Zaczynamy oklaskiwać wychodzących piłkarzy obu drużyn, mój wzrok automatycznie ląduje na Hiszpanie który po wyrazie jego twarzy włącza pełną gotowość do obrony Chelsea. Bart za to stara się poszukać nas wśród tysięcznego tłumu. Wyłapując dla siebie charakterystyczne punkty, czyli trzy pary blond głów. Poszerza swój uśmiech, odmachując małemu, czym wprawia go w jeszcze większy entuzjazm.
Już przy samych dziesięciu minutach gry, Kepa dostaje niespodziewany rzut z czego, piłka wpada wprost do wnętrza bramki. W naszym sektorze da się usłyszeć głośny pomruk niezadowolenia na te sytuację. Chłopiec przekręca głowę w moją stronę, z widocznym na twarzy zaniepokojeniem. - Czy oni przegrali? - Pochylam się, aby być w okolicach jego wzrostu posyłając mu jednocześnie uspokajające spojrzenie.
- To dopiero początek - Wygładzam jego włosy. - Jeszcze wyjdą na prowadzenie, zobaczysz. - Sama wracam do wpatrywania się w rozgrywający się mecz, z poczuciem głębokiego przekonania iż nasi faktycznie jeszcze to odrobią.
Przy samej końcówce pierwszej połowy, Cesar zrównuje wynik dając naszym powrót na równy teren o walkę o dalszą rozgrywkę. Oklaskujemy tą akcje, z poczuciem iż od tej chwili już powinno pójść z górki.
Podczas przerwy, Nevan wdaje się w ożywioną dyskusję wraz ze swoją matką i Rita, widoczne teraz na ekranie mojego telefonu. Obie z błyskiem w oczach, obserwują jak chłopiec podekscytowany wyjawia im, który fragment był dla niego najbardziej interesujący.
Od rozpoczęcia się drugiej połowy, mogę śmiało odetchnąć z ulgą obserwując jak Kepa świetnie sobie radzi w polu karnym, odsuwając od siebie zagrożenie i pewne wyłapując wszystkie nadlatujące do niego piłki. Coś innego zaczęło mnie za to niepokoić. To mecz o Puchar Anglii, wejście do finału. Więc ktoś z tych drużyn musi wygrać. A jeśli nie rozstrzygnie to podstawowy czas...mogą nawet dojść do rzutów karnych.
Trenerzy dokonują zmian w składzie, ale żaden nie podwyższa wyniku. A do zakończenia tej części spotkania zostało już niewiele czasu. Eric bierze na ręce małego, kompletnie zatracając się w grze którą mają przed oczyma. Dla nich to coś zupełnie nowego, tak samo piłka kanadyjska w porównaniu z ligą angielską to inna bajka. Mogę śmiało powiedzieć, że mój pierwszy mecz w tym kraju mógł wyglądać podobnie. Za nic nie chciałam przepuścić choćby na sekundę wzroku od boiska.
Z głośników wydobywa się głos, który informuje o dwóch minutach doliczonych do podstawowego czasu. Które mijają w zastraszająco szybkim tempie. Jak tylko gwizdek oznajmia koniec, obaj panowie sądząc iż mecz się zakończył unoszą się z miejsca. Musi minąć chwila, zanim dotrze do nich, że przed nami jeszcze doliczony czas aby któraś z drużyn mogła wyjść na prowadzenie.
Z pełnym na twarzy skupieniem oczekujemy aż po ciągłych zmianach i kolejnych minutach, Alonso lituje się nad nami i strzela drugiego gola w tym spotkaniu, wysuwając Chelsea na prowadzenie. Z zaciśniętymi dłońmi czekam aż nastanie koniec tego spotkania, po którym będę mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Przeszkadza mi w tym przewinienie jednego z obrońców niebieskich, który fauluje swojego przeciwnika tuż przy samym polu karnym. Główny arbiter wskazuje na bramkę Kepy, co równoznacznie daje znać o rzucie karnym.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.