Praca i studia dały mi szansę, na wybronienie się spod czujnego oka rodziny. Nie umknęło mojej uwadze, że chwytają się przeróżnych chwytów, byle tylko doszło do kolejnego spotkania Barta i mnie. Zwykle udawało mi się zaszyć w mieszkaniu i przygotować się do pierwszych egzaminów w tym semestrze. Odizolowanie się od problemów i skupienie na nauce, wydawało się być najlepszym rozwiązaniem. Momentami łapały mnie wyrzuty sumienia, na to jak potraktowałam Rite, ale od niej także nie dostałam żadnej wypowiedzi od pamiętnego zdarzenia. Jakby każdy liczył się, że nastąpi cud i samoistnie zostanie zapomniane, co zaszło tamtego wieczora. Widać, że najwięcej ma tutaj do powiedzenia Bart. I to, że się łudziłam o przełomie z ich wspólnego wyjścia na trening...Szybko się ulotniła ta nadzieja.
Wskóranie i pójście na własną rękę także nie należy do szczytu marzeń, jakie chciałabym podjąć w tym kierunku. Jedynie mogę odczuć ulgę wśród ojca, który zdołał się dosyć szybko przekonać do Stefana. Odwrotną postawę za to przyjęłam w stosunku do swojej mamy, która nie jest w stanie poznać pierwotnej wersji naszej historii. Więc nie może widzieć moimi oczami, jak wyglądały poszukiwania Rity i wychodzenie ze skóry, byle tylko ją odnaleźć. Problemem jest, że teraz mam na to wywalone, a dowiedziawszy się o tym i że jest to moja najlepsza przyjaciółka...Zaczęłam unikać także i jej.
Z każdej strony dostawałam rady dziwnej treści, które miały się nijak do tego, jak to w rzeczywistości wygląda. Jedynymi osobami z wiedzą co się dzieje, są Ci sami co przebywali kilkadziesiąt kilometrów od serca Londynu. Dlatego każde zalecenia przyjmowałam z dystansem, ale twarz miałam opanowaną nie mówiąc tego samego o tym co czułam w środku. Aktualnie jedynie co pragnę, to podążać swoją wyznaczoną ścieżką i nikomu już nie pozwolę się prowadzić przez rękę, jak małą dziewczynkę. Byłam wdzięczna, że Stefan nie naciskał na kolejne spotkania i dał mi czas abym skupiła się na nauce. Sam usunął się w cień, rzucając tłumaczeniem się iż sztuka to nie jest jego bajka. W tym przypadku ma wiele racji, a także stałby się tylko kolejną wersją Barta, która przyniosła by więcej szkód niż by mi pomogła.
I plan z nauką by wypalił, gdyby nie nagłe trzaśnięcie drzwiami od mieszkania. Podskakuje w miejscu, obracając się w stronę holu jedną dłonią wciąż przytrzymując na wpół otwartą książkę. Już po samym chodzie nie ciężko odgadnąć kogo tu przywiało. Ciężki tupot i na tyle donośny, że nie da się tego pomylić z kim innym.
- To tylko ja. - Mówi to bardziej do siebie niż do mnie, bo gdy tylko przystanął w samym progu salonu, powróciłam na swoją wcześniejszą pozycje leżenia na brzuchu. Stąd też nie widzi mojego przewracania oczami, jak tylko się odezwał. Przez tyle czasu był spokój, a teraz nagle musiał wpaść z wizytą. Jak mniemam, oznacza to iż potrzebuje mojej pomocy.
- Czyżby sumienie Cię wreszcie dopadło? - Uśmiecham się perfidnie do siebie, wiedząc doskonale jak to na niego wpłynęło, i jak się po tym obruszył na to stwierdzenie. Kątem oka da się dostrzec, jak machnął dłonią by pokazać przy tym swoją obojętność i z impetem rozkłada się na kanapie. Jak przystanęło na niego, w przelocie podbiera jeszcze kilka ciastek znajdujących się w zasięgu jego ręki. Typowe odwiedziny w jego wykonaniu.
Nie mając najmniejszej ochoty na wchodzenie z nim w żadne konwersacje, powracam do czytania przerwanego akapitu. Ignorowanie go to najgorszy cios jaki mogę mu obecnie zadać. On łaknie uwagi o każdej porze dnia i przez każdego, więc przynajmniej tym mogę mu się odpłacić. I na efekty wcale nie muszę długo czekać. Po zaledwie niecałych pięciu minutach ciszy, przerywa to zaczynając być tym podirytowany.
- Powiem Ci skoro tak nalegasz. - Wzdycha przeciągle, ale to wcale nie uśmierza mojego grymasu na twarzy, który zwiększa się z każdą sekundą. - Tylko mnie przypadkiem nie zabij tym wzrokiem. - Wyrzuca to z przekąsem dorzucając do tego spojrzenie pełne wyrzutu. Nie twierdzę, że mu się nie należy. W końcu to nie pierwsza taka kłótnia i pewnie nie ostatnia.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.