- Wiedziałem, że Ci się spodoba. - Triumf w pełni prezentuje się na jego twarzy, gdzie ma teraz okazje do bezkarnego przyglądania mi się, gdy oboje stoimy w rogu przy oknie. Jesteśmy tutaj pełny dzień, jutro czeka nas już wylot z tego miasta, ale muszę przyznać iż ma głowę pełną pomysłów. Wiem, że spodobałoby się tutaj Bill'owi, szczególnie niektóre zarysy miasta prezentują się podobnie, do tych samych które mieliśmy okazje widzieć w Irlandii Północnej. - York to sama historia. - Opiera podbródek na moim czubku głowy, samemu obserwując miasto nocą. - Chciałbym z tobą spędzić więcej niż tylko dwa dni, a szczególnie bez żadnych dodatkowych osób. - Mój wzrok opada na parapet okna, ale niczego od siebie nie dodaje. Nie chce rozpoczynać z nim tematu, który de facto uważam za zamknięty.
- Jest idealne na jesień. - Droga powrotna była dla nas lekko opóźniona, ale nie zdarzyło się nic co by dawało nam jakieś złe skutki. Patrząc wstecz na naszą rozmowę w planetarium i powrotem tej tęsknoty do niego, wywołało u mnie znowu powróceniem do normalności. Nie potrzebna jest mi aprobata nikogo, skoro najlepiej wiem co sądzą moje uczucia. Obecność przy Kepie, to jak bycie w środku huraganu, gdzie nie wiesz gdzie dokładnie uderzy i jakie będą tego konsekwencje. Stefan jest bezpiecznym gruntem, który jakby wiedział a raczej przejrzał Cię na wylot. Ta podróż okazała się być kolejnym przełomem w naszej relacji, a raczej wejście na wyższy szczebel. Oderwanie się od Londynu było wręcz dla nas wskazane, aby móc ruszyć dalej.
York było ekscytującą wyprawą w nieznane, a bynajmniej dla mnie...lecz nadszedł czas powrotu na stare śmieci. - Na jesień planuje dla nas inne miejsca. - Oznajmia, co wcale już nie powinno mnie dziwić. Obracam się do niego wysilając się na coś na kształt uśmiechu, ale zupełnie co innego zaprząta mi głowę. A raczej powróceniem do tematu zwrotnego. Wybicie drogi powrotnej ma swoje konsekwencje, w postaci powrócenie myślenia o moim bracie i piłce. To był mój pierwszy raz, kiedy zdecydowałam się olać ten ich świat. Wcześniej pewne zdarzenia uniemożliwiały mi dojście na te trybuny, a teraz sama zabrałam głos. Obserwuje jego profil, jak uśmiecha się pod nosem nie zbaczając przy tym z obranego kursu na nasze lokum. Mija zaledwie kilka chwil, zanim wykorzystuje czerwone światło by dłużej na mnie zerknąć. Pech w tym, że akurat zapragnęłam wejść na profil Barta, poniekąd aby w ogóle dowiedzieć się czegoś z pewnego źródła. Zawsze musi wysyłać zdjęcia, czy to po przegranym meczu lub na odwrót. - Rozumiem, że limit został wyczerpany. - Rzuca te uwagę z kąśliwością, ale tym razem mnie to nie przekonuje.
- Na naszym wyjeździe nawet o nich nie wspomniałam. - Przypominam mu ten jakże istotny fragment, który go jakoś nie rajcuje, ale nie wstrzymuje mnie swoimi kolejnymi uwagami. - Oba wygrali. - Jego kwaśna mina po usłyszeniu obu wyników, nieco rozśmiesza mnie, ale nie odpuszcza okazji do kontynuowania tego w swoim stylu.
- Mnie ciekawi ich najbliższy mecz - Ożywia się na to, ale mnie dziwi skąd wiedział z kim będą grali. Nie jest wcale lepszym ekspertem w piłce ode mnie, a dobrze wiem iż nawet nie śledzi tak dobrze swojego ulubionego klubu. - W najbliższy weekend powalczą z Manchesterem. - Poprawia się na siedzeniu, ale ta wzmianka na pewno poprawiła mu humor. Ja za to doszczętnie go straciłam na rzecz ponurych myśli, na wyobrażenie sobie całego zespołu City i Chelsea, która obecnie przeżywa kryzys. Zresztą, nie pierwszy i ostatni. Nie zmienia to tego, że moje obawy dotyczą tego, jak poradzi sobie z takim meczem Kepa. Jego forma jest wręcz wyśmienita, aby zwiększyć swoją pewność siebie...lecz City od zawsze było problemem dla tego klubu.
- Myślałam, że to Aston Villa jest twoim faworytem. - Odchrząkuje, aby powrócił do rzeczywistego miejsca w którym się znajduje. To i tak nie sprawia, że humor mu przez to siada, a bardziej ja markotnieje. Te ciągłe przytyki w stronę Chelsea kiedykolwiek ustaną, czy będą narastać im większa będzie ilość spotkań Barta i jego?
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.