Gdy tylko przewracam kartkę na następną stronę, słyszę trzask frontowych drzwi. Jest on na tyle wyraźny, że da się go usłyszeć na górnym piętrze za zamkniętymi drzwiami. Doskonale wiedząc kto to, migiem spoglądam na wszechobecny bałagan który mnie otacza, chodź w głównej mierze to ja się do niego przyczyniłam. Pospiesznie staram się zebrać do kupy większość porozrzucanych zdjęć, jednocześnie nasłuchuje jego kroków jak wchodzi po schodach.
- Hej. - Staje zdziwiony w przejściu, omiatając przestrzeń wokół siebie. Jego wzrok ponownie spoczywa na mnie, a gdy tylko obniża go na pościel. Na czole pojawia się u niego pojedyncza kreska. - Myślałem, że jesteś w pracy... - Mruczy, ruszając do przodu ze swoją torbą treningową na ramieniu. Nie muszę na nie spoglądać by wiedzieć jak musi się teraz czuć.
- Byłam na poranną zmianę. - Tłumaczę, bacznie mu się przyglądając. On jednak doskonale musi zdawać sobie z tego sprawę, ewidentnie unika spojrzenia na mnie przez całą podróż po pokoju. Właściwie to już nie pierwszy raz, gdy widzę jego nachmurzoną twarz. Nawet mogę wskazać kiedy to się dokładnie zaczęło. Jednak jak tylko starałam się jakoś dotrzeć do niego, szybko zmieniał temat na inny, wysilając się na resztę dnia na słaby uśmiech byle by tylko nie drążyć tego dalej.
Kiwa w zrozumieniu głową, nadal obierając ścieżkę cichego rozmówcy. Odkłada dodatkowy balast koło drzwi do garderoby, jednak coraz częściej zatrzymuje wzrok na tym co znajduje się na pościeli. - Co to? - Nie mogąc się powstrzymać, zadaje to pytanie tuż po tym jak sam zabiera z łóżka pokaźnej wielkości album. Rozkłada go przejeżdżając wzrokiem po każdym zdjęciu.
- Znalazłam to jak pakowałam swoje rzeczy. - Drapie się nerwowo po głowie, skupiając oczy na wyrazie jego twarzy. - To jeszcze za czasów jak mieszkaliśmy w Vancouver. - Pozostawia to bez dodanie żadnej dodatkowej uwagi, kątem oka spoglądając na zdjęcia znajdujące się poza albumem. - A te są z okresu jak się tutaj wprowadziliśmy. - Machinalnie wstrzymuje ruch dłonią, palcami zatrzymując się na wisiorku podarowanym przez niego, wiedząc co znajduje się w środku mimowolnie mój kącik ust drga.
- Idę wziąć prysznic. - Odkłada album na swoje poprzednie miejsce, ślimaczym tempem ruszając do łazienki.
Spoglądam wymownie w sufit, spodziewając się już za w czasu ujrzeć coś podobnego. - Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - Pospiesznie wstaje ze swojego miejsca, co spotyka się u mnie z chwilowymi mroczkami przed oczyma. Hiszpan nadal stojąc do mnie tyłem nie zauważa mojego zachwiania się, dopiero jak do niego podchodzę dostrzegam jak z nerwów zaciska szczękę. - Słuchaj - Staram się ostudzić emocje, dlatego obniżam ton jaki chciałam wcześniej użyć do tej rozmowy, ale z drugiej strony nie mogę go winić. Układam swoje dłonie po obu stronach jego głowy, chcąc w ten sposób uzyskać od niego większy kontakt wzrokowy. - Przykro mi, że odpadliście z Ligii... - Z trudem przychodziło mi oglądanie ostatniego meczu, na pewno nie tak wyobrażali sobie ten sezon.
Nawet nie daje mi szansy dokończenia tego, odsuwając się ode mnie parę kroków wstecz z coraz większym grymasem na twarzy. - Nie rozumiesz... - Próbuje mnie ominąć, ale ponownie zagradzam mu drogę tylko już z groźniejszym wyrazem twarzy. Krzyżuje ze sobą ramiona, świdrując go oczami od góry do dołu.
- Nie rozumiem?! - Unoszę się na co od razu marszczy brwi. Zwykle nie zdarzało się żebym musiała używać głosu w takich typu sytuacjach, ale niekiedy nie da się bez tego obejść. I właśnie przyszedł czas na użycie go. - Od końca lutego dostałeś może z jeden mecz do rozegrania - Zaczynam od najdobitniejszego stwierdzenia, co przejawia się z jego natychmiastową reakcją. Ruchem ręki, nakazuje mu iż lepiej zrobi jak nie będzie mi przerywał. - W twojej drużynie panuje kryzys. - Nadmieniam tutaj o wypadnięciu z Ligii Mistrzów, ale to nie jedyny problem z którym się ostatnio zmaga Chelsea. Śledząc ich poczynania, może odnieść jednoznaczne wrażenie iż podopieczni Tuchela przezywają ostatnio jakiś kryzys.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.