[8] Something Beautiful [8]

217 11 4
                                    


Moja głowa z powrotem pochyla się nad stertą rozrzuconych wokół mnie książek, i wszelakich notatek. Które nieuchronnie zwiastują mi iż trzeba powrócić do tematu, który już dosyć dawna przeleżał u mnie ukryty w pudle. Teraz jak uporczywy sąsiad z góry przestał wyczyniać cuda ze swoją wiertarką, mogę ponownie wrócić do przeglądania swoich starych nut. 

- Świetnie. - Mruczę do siebie, słysząc kilkukrotnie dzwonienie do drzwi. Odchodzę od tego bałaganu z miejsca otwierając na rozcież drewniane drzwi, ukazujące mi stojącego w ich progu Barta. - Hej. - Odkąd nasz kontakt znów powrócił na właściwie tory, jego wizyty zaczęły przybierać regularne tempo. Znacznie częściej, niż sama z początku się tego spodziewałam. 

- Postanowiłaś znów się do mnie przenieść? - Pierwsze co robi tuż po wejściu do salonu, to omiata wzrokiem ten utworzony przeze mnie bałagan na środku pomieszczenia. Pomijam tą zaczepkę zaczynając jednocześnie zbierać większą część kartek, która jeszcze nie zdążyła wpaść w jego ręce. Co graniczy z cudem, mając na uwadze jego dociekliwość. - Znów chcesz wrócić do tego? - Unosi jedną z podniesionych przez siebie kartek na wskroś oczu. Jak wspominałam. Musi wiedzieć wszystko. 

- Już od jakiegoś czasu o tym rozmyślałam... - Przekładam pukiel włosów, wiedząc dokładniej od czego to się dokładnie wzięło. Ściślej mówiąc, to od momentu gdy Stefan zabrał mnie do podmiejskiego baru karaoke. Nie przypuszczałabym nigdy, że pomimo tak długiej przerwy mój głos wciąż będzie dawał radę. 

- A już myślałem, że na dobre pozbyłem się tego jazgotu. - Odrzuca kartki na ich dawne miejsce, zrównując się następnie z moim piorunującym spojrzeniem. 

- Za to ja mogłam się na dobre pozbyć kolesia uganiającego się za piłką. - Teraz oboje toczymy pojedynek na spojrzenia, po którym on odchrząkuje rozkładając się wygodnie na kanapie. Łapie jeszcze w przelocie pilota do TV. - Dopiero co grałeś w tym meczu - Skrzeczę widząc jak przełącza na powtórkę z meczu Chelsea, która niedawno wznowiła mecze tyle że tylko towarzyskie. 

- Ja Ci nie wypominam po raz setny oglądania tego samego filmu. - Odbija pałeczkę, nie przejmując się moimi cichymi groźbami rzuconymi w niego. Widać, że zdążył się już tu zadomowić. 

Wykorzystując już, że tu jest, chce nawiązać do ich meczu o Superpuchar. Który de facto ma się odbyć już za kilkanaście dni w Belfast, Irlandii Północnej. To także rekompensata za Portugalię, a fakt iż to także jest walka o zdobycie pucharu może dodatkowo nakręcić Bill'a na trybunach. - Są już bilety na spotkanie z Villareal? - Zaczynam od łagodnego rozpoznania terenu, zapytując go o wyjście do sprzedaży wejściówek. 

Przerzuca na mnie wzrok, zatrzymując go dłużej na mojej twarzy jakby usiłował prześwietlić mnie na wskroś. - Czemu pytasz? - Na jego ustach zaczyna się pojawić ten jego cwany uśmieszek, chcąc jednoznacznie przedłużyć naszą grę. Co przynosi jak dotąd jedyny rezultat, w postaci zgrzytania moimi zębami. Nie dając mu się wziąć pod klucz, krzyżuje ramiona w dobrze mu znany sposób, co od razu przyuważa. - Ile chcesz? - Wzdycha, widocznie nie mając ochoty na dalsze przekomarzanie się. Chyba chce się nacieszyć tym rozejmem ile się da.

- Dwa. - Oznajmiam zwięźle, usadawiając się następnie koło jego boku. Kiwa głową odnotowując sobie to na później, gdy tylko wróci do domu. Teraz jedynie na co go stać, to rozłożenie się po całej długości kanapy wyrzucając ręce do tyłu.

- Zabierasz się z Rita? - Staram się ukryć przed nim mój uśmieszek, który pojawił się na samo pomyśleniu o tej dwójce. Już przy pierwszym ich pierwszym spotkaniu dało się zauważyć, jak oboje rzucają sobie dłuższe spojrzenia, niż każde z nich by się do tego przyznało. Znając ich obu, wiem doskonale jak będą walczyć z przyznaniem się do swoich uczuć.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz