- Nie masz pojęcia, jak bardzo działa mi na nerwy. - Wciąż rozpamiętuje sytuacje z minionej nocy, ale w moim przypadku to nic przyjemnego. Tuż po rozmowie ze Stefanem, miałam okazje do zapoznania się z ciotką Rity. Która wreszcie po całej tej toczącej się batalii musiała zajrzeć, czy jej dom jeszcze znajduje się w całym kawałku. Musiałam jej wszystko powoli wytłumaczyć, gdzie obecnie przebywa jej siostrzenica no i kim właściwie jestem. Było to ciężkie. Szczególnie mając na uwadze późną porę i to jak cholernie chciało mi się spać. Jak tylko zdążyłam jej to wszystko nakreślić, nie minęła chwila a do drzwi zapukał chłopak. Nie wiem czy istniał taki dzień, gdzie jego widok tak mocno nie ucieszył, jak w danym momencie. To tak jak liczysz na kogoś w trudnej chwili, a on niezwłocznie się zjawia. Pokazując, że działał na szybkich obrotach byle się tutaj znaleźć.
Ostatni raz przeprosiłam kobietę za najście i zapoznanie się w takich okolicznościach. Oboje skierowaliśmy się do jego samochodu, ale nawet to wydawało się już być męczące. Nie potrafię zliczyć ile odbyłam w jednym dniu podróży, przemieszczając się z jednego miejsca do drugiego. Chciałam pozostawić kwestie wytłumaczenia się na późniejszy termin, ale widziałam po nim jak się aż palił by poznać prawdę i co się tam wydarzyło. Ważyłam każde wypowiedziane słowo, mając na uwadze pominięcie paru drobnych szczegółów, które mogłyby go wprawić w jeszcze większe zakłopotanie. Lecz największa frustracja wzięła górę pod sam koniec.
Nie mam też najmniejszych skrupułów by wyrzucić parę słów na Barta przed moim szefem. Obecnie mamy przerwę, dlatego streściłam mu powód mojego chwilowego zmarkotnienia. Widzę, że wsłuchał się w nią uważnie woląc usłyszeć wszystko zanim ruszy z gotową odpowiedzią. Mogę przeczuwać, że będzie to nachodzić na stronniczą opinie. W końcu Bill ceni sobie osobowość mojego brata, no i przyjaciela Kepy. O nim wolałam mu już nie wspominać. Wiadomo w czyim jest zespole, jeśli chodzi o rzucenie do tego samego worka ze Stefanem w składzie. To jak mecz pomiędzy Aston Villa a Chelsea.
- Przyznaje, że sam jestem zaskoczony twoją decyzją - Przyznaje przez ogródek, w czym mi wcale nie pomaga. Nie bacząc na mój znużony stan, drapie się nerwowo po głowie dopiero później dodając swoje wytłumaczenie. - Wybacz mi moją opinie, ale to za moich czasów szybko się szło do ołtarza... - Przymyka się widząc, że tylko pogarsza swoją i tak złą sytuacje w jakiej się znalazł. Czy wszyscy myślą tylko jednym umysłem? Bo bynajmniej słyszę to już nie pierwszy raz.
- Skąd wy bierzecie pomysł, że my chcemy brać ten ślub w przyszłym tygodniu? - Frustruje się co przenosi się na mój donośny głos. Czemu nikt nie chce przyjąć do wiadomości zupełnie innej alternatywy. - Równie dobrze możemy to zrobić za parę lat. - Każde z nas jedynie o czym myśli, to z całą pewnością by zakończyć studia i ruszyć z wybraną karierą. Wątpię by dla niego to była oznaka, aby szybko gnać w kierunku założenia rodziny. - I czuje w tym drugie dno. - Dodaje z nikłym wyrzutem, krzyżując ramiona dla wzmocnienia efektu. - Ktokolwiek kto tylko się o tym dowie, wpada w dziwną furię której nie jest następnie mi wytłumaczyć. - Żadna z osób nie podaje prawdziwego powodu, by podać go mi w odniesieniu moich oświadczyn. Pochylam się bliżej niego, co od razu odbiera przybierając wyprostowaną postawę. - Może ty czegoś się dowiedziałeś.
Tym pytaniem zaginam go i to na całego, bo tuż po usłyszeniu go odruchowo wbija wzrok w parkiet. Wzrok ma tępy, co by tylko znaczyło iż wolę nie słyszeć co ma do powiedzenia. Usta drżą mu od wszelkich prób wysłowienia się, ale każda z nich kończy się kompletnym fiaskiem. - Wybacz - Z opresji ratuje go wejście do środka nowego klienta. Zaciskam usta w cienką linę, samej wznosząc się do pozycji stojącej. Zrozumiałam Barta, ale jego już w ogóle nie potrafię. Ale dobrze przeczuwam czym jest podyktowana jego postawa. A raczej stronę którą świadomie wybrał. Odpowiedź znajduje się na mojej szyi.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.