Lucky Man - 78

32 3 7
                                    

Perspektywa Barta

- Dobrze się czujesz? - Edou przytrzymuje moje ramie, abym nie runął w drodze na trening. Jeżeli to palące słońce mnie nie zbudzi, to chyba nie będzie kopania piłki a mnie. Ledwo przytomnie kiwam mu potwierdzająco głową, rozglądając się po reszcie zawodników którzy zaczynają się rozgrzewać. Idąc w zupełnie innym kierunku, musi mnie pozostawić samego chociaż po jego minie można wnioskować, że nie po drodze mu z tym pomysłem. Zaczynając powtarzać serie ćwiczeń, ledwo udaje mi się zachować pozory jakie dawał mi mój rytuał jaki dawał mi ten ośrodek. To miała być ucieczka od zmartwień, miejsce gdzie myśli się tylko o sporcie. Ale ciężko nie rozmyślać o tym, że z tej mniejszej strony jestem nie o tyle co zły, ale przerażony pozostawieniem mnie z dwójką dzieci samopas. A z tej większej, to chyba muszę zafundować Ricie jakiś pobyt wypoczynkowy w spa, za to iż zdołała wytrzymać tak niecały miesiąc. Wstyd się przyznać, że u mnie to trwa już trzeci dzień a o wspomnieniu o tym przed innymi...spaliłbym się ze wstydu. Wiedząc, że Kate pomagała jej podczas naszego turnee, nie śmiałem jej ponownie prosić o pomoc wliczając to Kepe który pewnie stęsknił się za nią. 

- Dzięki Ci Boże. - Przysiadam na trawie, jak tylko do moich uszu trafia końcowy gwizdek oznajmujący przerwę. Nastawiam twarz na palące słońce, mając gdzieś iż powinienem ruszać w tą samą stronę co oni. Przydała by się jeszcze poduszka i mogę nawet nocować w naszej szatni. Ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Zamiast światła, dobiega cień po którym jestem zmuszony uchylić powieki. 

- ¿Está bien? - Widząc go tak bacznie mnie obserwującego, moje plecy opadają na sztuczną murawę czując już takie zmęczenie, że samo mówienie przychodzi mi z trudem. 

- Me gustaría... - Odpowiadam ze słyszalną kąśliwością, chociaż przyglądając mu się znacznie dłużej i u niego da się wyłapać jego zachwiany nastrój. Podążając za tym tropem, wznoszę się na łokciu omiatając go od góry do dołu. - Coś ty taki przybity? - Poniekąd to najpierw to ja powinienem odpowiedzieć na jego pytanie, ale to sam wstyd się przyznać, że nie radzę sobie z dwójką swoich dzieci. Na to zdanie jego twarz się nachmurza, by po chwili spocząć tuż koło mnie podpierając się z boku o piłkę. 

- Nie podoba mi się ten wyjazd Kate. - Odpowiada zagapiając się w przestrzeń plasującą się przed nami. Nic by w tej wypowiedzi nie było złe, gdybym wiedział o co mu chodzi. I moja mina musi sama to wyrażać, bo chwili dodaje od siebie. - Poleciała na kilka dni do Kanady. - Wyjaśnia z coraz wyraźnie zagłębionym czołem. - Nie powiedziała Ci? - Wypowiada już to z wyraźną pewnością niżeli miało to zabrzmieć jak pytanie. 

- Gdzie? - Staram się upewnić, że się nie przesłyszałem...ale to jedynie wzmaga we mnie nagłe pobudzenie. Momentalnie wznoszę się do pozycji stojącej, co po chwili i on idzie w moje ślady tyle, że już z wyraźnie zdekoncentrowanym wyrazem na twarzy. Nawet nie staram się przywołać najbliższego momentu z nią, bo wiem iż taka rozmowa nie miała w ogóle miejsca. Nic nie wspomniała, że niedługo się tam wybiera...Chwila. Stop. Na przemian uchylam i zamykam usta, co dla niego może się wydawać komiczne. - Rita też wyjechała. - Dodaje, ale już mi się większość nie zgadza z tym co mi przedstawiła. - Mówiła, że jedzie odwiedzić swoją ciotkę. - Niby znam już trasę prowadzącą do tego domku, ale śmiem podejrzewać iż jej tam wcale nie ma. Po jego twarzy sugeruje, że nasz trop zaczyna łączyć się jedną całość. - Myślisz, że...

- Wyleciały razem - Dokańcza to bezbarwnym głosem, co przyjmuje skinieniem głowy którego on i tak nie dostrzega. Dobrze, że tuż za mną jest drzewo o które mogę się bez żadnych skrupułów podeprzeć, bo czarno bym widział swój upadek. - Oszukały nas? - Dopytuje, ale coś mi się widzi iż to ma głębszy sens a my możemy się tylko go domyślać. - Zadzwonię do niej. - Odpowiada po namyśle, co skutkuje ciszą z mojej strony. Teoretycznie miała niedługo wrócić, więc kto wie ile tak naprawdę zamierzają spędzić czasu, gdziekolwiek ich wywiało. Pomimo, że jest to nieodpowiedzialne zachowanie z ich strony, że nie powiadomiły nas dokąd zamierzają się wybrać. To ta druga część mnie ich w pełni rozumie. - ¿Qué es? - Patrzę na niego z politowaniem, czując się jakby to ja przejął pałeczkę, tego wszechwiedzącego. 

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz