Someone To Stay - 58

57 7 0
                                    

- Na pewno wszystko w porządku? - Dziewczyna już któryś raz z rzędu, spogląda na mnie ze zmartwioną miną. Po wczorajszym poniżeniu na pierwszych zajęciach próbnych, jedyne co udało mi się złapać to poczucie wstydu i chrapliwy głos. Tim wcale mnie nie oszczędzał, musiałem znosić jego przytyki i pół uśmieszki rzucane w moją stronę. Więc nie dziwię się jej, że tuż po moim przywitaniu od razu wyczuła iż coś jest nie tak. Co najgorsze, na treningu także nie mogę siedzieć cicho, muszę dawać uwagi i wrzeszczeć na pół boiska, więc moje gardło jest doszczętnie zdarte. - Może chcesz się napić czegoś ciepłego? - Kręcę przecząco głową, wiedząc iż za moment mają tutaj być nasi goście specjalni.

Także w tym momencie, oboje spoglądamy na siebie z niepokojem. Wiem, że to nie będzie także dla niej łatwe, chciałbym być przy nich wtedy, ale mnie przydzielono do innej roli. Widzę po niej, że chciałaby coś dodać, ale przeszkadza jej to iż wciąż znajdujemy się wewnątrz sklepu, a Bill krząta się po zapleczu. Do końca jej zmiany pozostało mniej niż dziesięć minut, a tuż po nich jednej osobie świat zawali się na głowę. - Sé valiente. - Wykorzystując chwilę na odosobnieniu, przekładam jej kilka pasem włosów za ucho, wywołując na jej twarzy coś na kształt uśmiechu.

- Valiente to odważna? - Upewnia się, za co nagradzam ją całusem w dłoń. - Mam tylko nadzieje, że poradzi sobie - Mniemam, że znów powraca myślami do swojego brata. - Przecież za dwa dni macie mecz...do tego nie byle jaki. - Jęczy chowając twarz w dłoniach. Zamyślam się na moment, wiedząc iż po tylu dniach przerwy w graniu, znów klub powraca do rozgrywek ze mną na czele. Sam nie zaprzątałem sobie tym głowy, chwila odpoczynku robi swoje.

- Coś czuje, że Kepa za moment będzie miał tu zakaz wstępu. - Odwracamy się do stojącego w kącie siwowłosego mężczyzny, który musiał nas obserwować od niedawna z założonymi rękami. Czerwienie się nieco na myśl iż przez niewiadomo ile, byliśmy pod jego czujnym wzrokiem, ostatnie czego pragne to zaszkodzić w jakiś sposób blondynce. Odmienną postawę przybiera za to ona, pokazując swojemu szefowi język. Gdybym ja zrobiłbym ten sam ruch z Tuchelem...Już nie wiem czy w ogóle bym miał wstęp na jakikolwiek mecz.

- I tak już nikogo oprócz nas nie ma. - Staje w mojej obronie, zabierając się do miejsca z którego on wrócił, zabrać zapewne swoje rzeczy.

Czekając na jej powrót, zapytuje czarnoskórego o kolejny wyjazd meczowy. - Planujesz wybrać się żeby obejrzeć nasze mecze na żywo? - Wspominałem mu już o możliwym wylocie do Dubaju i na pewno to samo uczyniła Kate. Tyle, że z mojej strony wysuwa się na wierzch coś na kształt przekupstwa. Moja rodzina już potwierdziła, że w razie czego będzie na naszych meczach i to samo tyczy się rodziców Barta. Jedyna niewiadoma w tym wszystkim jest Kate.

Mój proszący wzrok, musiał chyba zostać przyuważony przez Bill'a. Ze wszystkich sił, usiłuje stłumić w sobie cisnący się na ustach uśmieszek. - Czyżbyś znowu chciał mi porwać moją wspólniczkę? - Zakładam ręce za siebie, wzruszając niewinnie ramionami. - Zobaczymy jak sobie poradzisz w nadchodzącym meczu. - I tym zamyka ten temat, chcąc abym żył w niepewności do samego końca.

- To my już znikamy. - Dziewczyna wraca do nas, mając już na sobie założony puchaty płaszcz. Macha jeszcze na pożegnanie mężczyźnie i łapiąc mnie za ramię, wychodzimy na chłodny wieczór.

Wykorzystując z nią chwilę sam na sam. Chce napomknąć o wieczorze który dla nas planuje. - Masz jakieś plany na najbliższe dni? - Zaczynam, przechodząc z nią parę kroków wzdłuż drogi. Dziewczyna rzuca mi zaciekawione spojrzenie, zaciskając usta nie chcąc pokazać zbyt przesadnego uśmiechu. Dobrym zwrotem w tej sprawie jest fakt, że już nie wspominamy o tym zajściu co miało miejsce, ale nie zamierzam tak tego pozostawić. I uważam, że ta droga którą obrałem wypełni każde zwątpienie z którym się ostatnio zmagamy.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz