Czuje za sobą jak czyjaś dłoń oplata mnie w pasie. Nie przejmując się tym zbytnio, wracam do rozpamiętywania mojego snu. Jednak ruchy za mną nie ustają a co więcej, rosną na sile. Uchylam nieznacznie jedno oko, by ocenić ową sytuacje, choć błądzę wzrokiem po pokoju, to i tak mój umysł nie jest mi w stanie wiele powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. I najważniejsze, co ja tutaj robię.
Dopiero po paru sekundach zaczynam sobie przypominać wydarzenia z poprzedniej nocy, moje oczy z każdą chwilą otwierają się coraz szerzej. Uderza we mnie gorąco, które rozchodzi się w zastraszającym tempie na moich policzkach jak i na całym ciele. Przełykam ślinę nadal pozostając w tej samej pozycji, zbyt mocno obawiając się odwrócić w drugą stronę.
Wstrzymuje oddech, słysząc za moim ciałem jak brunet najwidoczniej wybudza się ze snu, jego palce zaciskają się na moim biodrze, chcąc przyciągnąć mnie bliżej siebie. - Hola querida. - Składa delikatny pocałunek przy moim uchu, zabierając dłoń, z widocznym zamiarem wstania z łóżka.
Czując jak uczucie ciepła uchodzi wraz z jego odejściem, w ostatniej chwili wyciągam za siebie rękę łapiąc go za nadgarstek. - Musisz już wstawać? - Jęczę, przekręcając głowę na bok, decydując się tym samym, stawić czoła dzisiejszemu dniu. Jak zwykle jego loki sterczą na wszystkie strony, ale to mi nie przeszkadza w przejechaniu po nich dłonią. Widzę jak rozśmiesza go moja postawa, ale powstrzymuję się by coś na ten temat rzucić, z powrotem układa się tuż przy moim boku, zabierając z mojej twarzy pojedyncze kosmyki włosów.
- Kate. - Przymyka oczy, na dosyć ostrzejsze pociągnięcie z mojej strony za jego lok. - Wiesz, że mamy dzisiaj mecz. - Pozostawia te zaczepkę bez komentarza, jednocześnie sprowadzając mnie tym samym na ziemie. Unoszę się gwałtownie do pozycji siedzącej, zrzucając w międzyczasie kołdrę ze swojego ciała. Czy ja zawsze muszę dowiadywać się o wszystkim ostatnia?!
- Czemu nic nikt mi nie powiedział!? - Zaczynam panikować, sprawdzając w telefonie która jest godzina. - Wyrobisz się? - Dopiero co zaczęła się ósma, ale nie wiem czy rozpoczynają wcześniej meczu, przez względ na weekend. Przystaje w miejscu słysząc za sobą jak ze mnie rechocze.
- Oddychaj mi vida. - Kpi z nikłym uśmieszkiem, ciągnąc mnie za obie dłonie, z powrotem do siebie. - Mamy jeszcze odrobiny czasu. - Urywa spoglądając w dół na moje okrycie, składające się z jego koszulki. - Mam nadzieje, że nie było Ci za zimno? - Drgam nieznacznie czując jak jego palce zaczynają wędrować w górę za materiał bluzki.
- Miałam dość sporawy bojler za sobą, aż musiałam się zastanowić czy za oknem jest zima. - Dziobie go w gołą pierś. Urażony strzepuje moją dłoń ze swojej klatki.
Dajemy sobie czas na wybudzenie się ciesząc się tą chwilą, która w naszym wspólnym życiu nie bywała za często. Hiszpan wykorzystuje ten moment przejeżdżając czubkiem nosa po całej długości mojego ramienia.
Jest jednak sprawa, która ciągle mi przypomina o czymś co nie można odłożyć na bok. Wracam do skubania skrawka materiału, rozmyślając jak do tego podejść. - Słuchaj... - Słyszę jak mruczy w odpowiedzi, dając mi sygnał do kontynuowania. Biorę głęboki oddech, co nie uchodzi jego uwadze, unosi głowę i z coraz większym skupieniem zaczyna mnie obserwować. - To co wczoraj powiedziałeś...
- Chodzi Ci o te dwa konkretne słowa? - Przerwa mi domyślając się o co mi chodzi. Unosi się w miejscu dając sobie odrobinę czasu na zebranie myśli. Role się odwracają, teraz to ja spoglądam na niego z wielkimi oczami czekając, czy odwołała te słowa lub... nie. - Może to nie wygląda tak jak widać, ale sporo nad tym rozmyślałem w wolnej chwili. - Kładzie dłoń na moim nagim udzie by na chwilę utkwić tam swoje oczy. - Zbyt wiele się między nami zdarzyło, i to nie tylko od czasu twojego powrotu. - Kręci głową wskazując na rozrzuconą pościel. Powstrzymuję się od zerknięcia w tamtym kierunku, ponieważ brunet utkwia we mnie spojrzenie.- Ja jestem pewny tego co czuje, a wczorajsza noc jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziła. - Składa swoją deklaracje z cieniem uśmiechu.
CZYTASZ
Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]
ActionOboje mieliśmy o sobie zapomnieć, lecz los zdecydował za nas. Ja poszłam swoją drogą, ty bezustannie do mnie wracałeś, chcąc powrócić do tego uczucia, przed którym chciałam Cię uchronić.