[24] Missing You [24]

131 11 4
                                    

By nie być w centrum uwagi, odchodzimy od reszty w bardziej ustronniejsze miejsce. Wolałabym nie mieszać do tego innych członków jego klubu, wystarczy mi zamieszanie wywołane u nas. Nie uchodzi mojej uwadze, jak kurczowo trzyma w zaciśniętej dłoni zwitek papieru. Przy omiataniu pozostałej części pomieszczenia, wzrok staje mu się momentalnie nieobecny. Jestem w stanie go zrozumieć, szczególnie wiedząc co musiał zostawić za sobą i przez tyle lat to z nim żyło. Teraz gdy zaczęło się układać, to ponownie wkradło się zamieszanie związane z bycie opuszczonym. Chciałabym wierzyć, że nie jest nam przeznaczony los roli straceńców.

- Od kogo to dostałaś? - Po jego roześmianej twarzy nie pozostał żaden ślad, przynajmniej można tak bazować po jego poważnym głosie, który w ogóle do niego nie pasuje. Wznosi kartkę ku górze, oczekując aż mu odpowiem. Musi jednak mierzyć się u mnie z podobną miną do swojej, wiedząc a raczej przeczuwając, że to on za tym wszystkim stoi. Wydawali się być swoim dopełnieniem, że nikt z nas nie mógłby przewidzieć takiego obrotu spraw.

- Jej sąsiadka dała mi to chwilę temu. - Odpowiadam martwym głosem, tuż po tym złączając ze sobą wargi, byle tylko opanować ich drżenie. - Jeszcze wczoraj była u siebie! - Nie wytrzymuje, co skutkuje wyniesieniem moich dłoni ku górze w geście frustracji. - Mogę się założyć, że w pracy też jej nie znajdziesz. - Jego twarz się nachmurza, jak tylko zaczynam używać swojego ironicznego głosu.

By uwolnić z siebie ten ciężar, przeczesuje palcami końcówki włosów, jeszcze raz rzucając okiem na to co jest zawarte w liście. - Przecież nic nie wskazywało - Głos zaczyna mu się łamać, ale brnie dalej. - Zawiozłem ją do lekarza i potem ruszyłem prosto na trening. - Streszcza mi to, czym zdążył się już ze mną podzielić. Moja mina musi mu sugerować, że średnio to kupuje. - Dopytywałem się po jej wizycie, ale potem nic już nie odpisywała. - Żali się, ale moja pewność co do jego winy drastycznie spada. Naprawdę nie wygląda, jakby maczał w tym palce. Zawsze pozostaje coś, o czym żadne z nas nie ma pojęcia.

- Nie wiesz gdzie mogła się zatrzymać? - Sama w głowie mam totalną pustkę, by złapać się czegokolwiek związanego z nią. Problem istnieje w tym, że rzadko wspominała o swoich stałych miejscach, albo związanych z rodziną. Dlatego żadne z nas chwilowo milknie, każde zagłębiając się w swoich myślach.

- Jest jeszcze ktoś - Zawiesza się w tym zdaniu, ale brakuje mu zakończenia. Jakby odpowiedź tkwiła mu na końcówce języka. - Ma rodzinę...Gdzieś w tych okolicach. - Gorączkowo przechadza się wokół własnej osi. - Z tego co kojarzę, to nie była blisko ze swoją rodziną. - Nie musi mi tego przypominać. Znam ją dłużej od niego, a dobrze zdaje sobie sprawę, jak ciężko było coś z niej wyciągnąć na ten temat. - Ale jej ciotka...Mogłaby coś wiedzieć. - Dodaje, że mówiła coś o miejscu wyludnionym, przypominającym otoczenie z polami. Ale ani on czy ja, nie znamy dokładnego adresu.

To także pamiętam, jak o niej wspominała, i z całą pewności to właśnie tam może się ukrywać. Mogłabym bardziej skupić się nad takim rozwiązaniem, ale nagłe prychnięcie z jego strony sprowadza mnie z powrotem w to miejsce. Rzucam mu ledwo półprzytomne spojrzenie, nie jarząc co pragnął mi tym przekazać. Jego nieodgadniona mina nie wiele mi mówi, ale gdy zaczyna mu się kreować ten swój kpiący uśmieszek, mogę jednie się obawiać jego dalszych słów.

- Nie przypomina Ci to pewnego zachowania? - Chyba zbyt mocno tkwię w swojej głowie, bo jedynie na co mnie stać, to marne pokręcenie głową. - Dokładnie to samo...parę lat wcześniej. - Dopowiada powolnie, ale widząc moje stale zwiększające się źrenice, usta znacznie mu się wykrzywiają w uśmiechu. Czuje, jak ciepło zaczyna rozsadzać się po obu stronach moich polików. Muszę mu to przyznać, że sytuacja odwróciła się do mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Tak, że teraz to ja stałam się taką osobą, która coś traci. I to zupełnie tak, jak ja tego dokonałam. Pozostawienie listu z wytłumaczeniem. Przerażona tą zbieżnością, rzucam mu zmartwione spojrzenie bo zaczyna do mnie trafiać, jak to może się dla obu nas skończyć.

Siempre Brillaras [Kepa Arrizabalaga]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz