3.

133 12 68
                                    

Ciemność. Ogarnęła mnie nieprzenikniona ciemność. Strach połączony z niepewnością. Co się wydarzyło? Upadłam? Czy nadal spadam? Nie czuję nic.

Dezorientacja. Nie wiem gdzie jestem, nic nie widzę, wszędzie tylko mrok. Próbuję się rozejrzeć, dostrzec choć smugę światła. Cokolwiek, co pomoże mi się odnaleźć. Nie widzę nawet swoich dłoni, choć jestem pewna, że wyciągnęłam je tuż przed oczy.

Dotykam się, by sprawdzić, czy jeszcze tu jestem, czy może zniknęłam i połączyłam się z nicością. Zaciskam dłonie na ramionach, czuję to. A więc jestem. Tylko gdzie? Czy ktoś może mi pomóc?

Słyszę krzyk. Jakby stłumiony.

Ktoś coś krzyczy. Głos jest jakby znajomy. To do mnie ktoś tak wrzeszczy? Nie, to nie moje imię. Nie moje, prawda? Zaraz, jak brzmi moje imię?

- Otwórz oczy - usłyszałam szept blisko mnie.

Oczy? Więc mogę wyjść z tej ciemności? Podniosłam ciężkie powieki i oślepił mnie blask słońca. Słońca? Gdzie ja jestem? Przetarłam piąstką oczy, które nie mogły przyzwyczaić się do rażącego światła.


- Nie ruszaj się. Chyba, że chcesz mieć kłopoty - znowu ten szept.

Odwróciłam się w stronę dziewczyny, do której należał. Liz? Nie, to nie ona. Drobna blondynka nie patrzyła na mnie. Stała wyprostowana dumnie, krzyżując ręce na plecach. Była zdenerwowana, widać to było w jej oczach.

Ja też stałam. Na własnych nogach. Chociaż spadłam z sześciu metrów. Jak to w ogóle jest możliwe? Powoli zaczynałam odzyskiwać świadomość. Zaraz, co ja właściwie mam na sobie? Białe spodnie, koszula i krótka, brązowa kurtka. Rozejrzałam się z niepokojem.

Dookoła mnie stali w równych rzędach młodzi ludzie, ubrani tak samo jak ja. Część z nich była zwrócona przodem w moją stronę, części widziałam tylko plecy, na których widniał emblemat z tarczą i dwoma skrzyżowanymi mieczami.

Zupełnie jak korpus treningowy w Shingeki no Kyojin.

- Rząd trzeci, w tył zwrot! - wydarł się wysoki mężczyzna z wyraźnymi zmarszczkami na czole i cieniami pod oczami.

- A wy kim, kurwa, jesteście?! - zwrócił się do niewiele niższego od niego blondyna, który stał dwa rzędy przede mną.

- Tomas Wagner z Trostu! - odkrzyknął mu przerażony chłopaczek.

- Głośniej!

Wokół nas przechadzał się starszy mężczyzna z siwizną i w okularach, a za nim łaził jakiś młodzian o jasnych włosach i krzywym nosie. Ja już to widziałam. Ale nie z tej perspektywy.

Czyli to musi być sen. Świadomy i zajebiście realistyczny sen. Wygląda na to, że jestem rekrutem i za chwilę nawrzeszczy na mnie sam Keith Shadis.

Dowódca przechadzał się między przyszłymi żołnierzami i dokładnie jak w anime wygłaszał swoje pełne patosu myśli.


- Słuchajcie! Naoglądałem się już sporo łajna w swoim życiu, ale tak bezwartościowego jak wy jeszcze nie widziałem. Czekają was trzy lata piekła!

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz