Myśli. Gnębiące, uporczywie napływające do głowy i zatruwające umysł. W toku myślowym analizujemy, porównujemy, uogólniamy, abstrahujemy oraz wnioskujemy polegając między innymi na pamięci, obrazach, przeżytych doznaniach czy usłyszanych dźwiękach. Sposób myślenia niejako buduje rzeczywistość wokół nas. Każda z myśli powoduje powstanie jakiejś emocji, a w konsekwencji konkretne działania.
Annie nie radziła sobie z tym, co tworzył jej umysł. Każda próba analizy ostatnich wydarzeń prowadziła do jednoznacznych wniosków. Kiedy chciała przestać myśleć, w jej głowie pojawiały się kolejne obrazy. Kiedy zajmowała się czymś, by nakierować tok myślenia na coś innego, ta jedna osoba znów pojawiała się w polu widzenia i myśli na nowo kotłowały się i krążyły wokół niechcianego tematu.
Myśli, emocje, działanie.
Z każdą myślą o Zefi, tworzyły się kolejne emocje. Od niechęci, złości, poprzez zainteresowanie i ciekawość, aż do uczuć głębszych, których blondynka nie potrafiła nazwać. Albo zwyczajnie nie chciała się do nich przyznać.
Działały na siebie jak jednoimienne ładunki elektryczne. Kiedy jedna chciała się zbliżyć, ta druga odsuwała się z każdym ruchem poprzedniczki. Jak ta jedna strona magnesu odpychająca drugi, odwrócony do niego tym samym biegunem. Więc kiedy blondynka pod wpływem emocji wywołanych ciągłymi myślami, chciała zbliżyć się na nowo do współlokatorki, ta zaczęła ją unikać.
I choć Annie nie mogła wiedzieć, że brunetka robiła to po to, by samej nie cierpieć i zająć swoją głowę czymś innym, to czuła się zawiedziona.
Kolejne myśli, kolejne emocje, kolejne działanie.
Zefi znikała gdzieś co wieczór, a kiedy było wolne, nie było jej cały dzień. Wchodziła do lasu wczesnym rankiem i wracała późnym wieczorem. Była tak systematyczna, że niebieskooka potrafiła z dokładnością do kilku minut stwierdzić, kiedy zobaczy wyczekiwaną osobę wychodzącą spomiędzy drzew.
Nie żeby ją śledziła czy obserwowała, a skąd! Po prostu martwiła się, żeby ta pierdoła znów nie wpadła w kłopoty i nie trzeba było ratować jej tyłka. Tak, to zdecydowanie był ten powód.
Zwłaszcza w dni deszczowe. Kilka razy próbowała iść za nią i sprawdzić, czy nic jej nie jest, ale zawsze coś ją powstrzymywało. Albo Mina zagradzała jej drogę i zajmowała jakimś głupim pytaniem, albo Reiner znów nalegał na spotkanie, choć dziewczyna wyraźnie mówiła, że jak będzie miała jakieś informacje to sama się do niego zgłosi, albo to własne samozaparcie i pewnego rodzaju duma zatrzymywały ją w miejscu.
Jednak kiedy za oknem rozszalała się burza podobna do tamtej, gdy brunetkę trzeba było ratować, Annie, choć z obojętnym wyrazem twarzy, w środku targana była huraganem myśli i emocji, które chciały ją zmusić do podjęcia działania. Opieranie się im było niezwykle trudne.
- Wychodzisz? - zapytała Zefirinę jakąś godzinę temu, gdy niebo było zaciągnięte ciemnymi chmurami i widocznie zbierało się na deszcz.
- Tak - odpowiedziała chłodno, nie racząc nawet na nią spojrzeć.
Nie potrafiła na nią patrzeć tak po prostu, a kiedy już ich spojrzenia się krzyżowały, brunetka wyglądała, jakby chciała zamordować niebieskooką. Chciała udowodnić sobie, że potrafi być tak samo obojętna, jak Annie. Schowała swoje uczucia głęboko i pozwalała im wyjść tylko w obecności wielkiego króla leśnej roślinności i małego, białego futrzaka, który uporczywie odrzucał każde zaproponowane mu imię.
Tym razem jednak nie wybierała się do swojego azylu, a do wielkiej sali gimnastycznej, z której rzadko kiedy ktoś korzystał. Wynikało to z zarządzenia Shadisa, które nakazywało rekrutom trenować w każdych warunkach pogodowych, by byli odporni i przygotowani do każdej sytuacji, jaką mogą napotkać w czasie wykonywania żołnierskich obowiązków.
CZYTASZ
Znając przyszłość
Fanfiction"Jej głos był tak... przyjemny dla ucha, taki kojący. Poczułam jak jej dłoń zaczyna gładzić moje mokre włosy. Zaczęła ogarniać mnie senność. Nie chciałam zasypiać. Stałabym się tylko ciężarem. Już i tak było mi wystarczająco wstyd za to, jak się zac...