- Naprawdę cię przepraszam, Annie - wyszeptałam patrząc dziewczynie w oczy. - Za wszystko co powiedziałam. Ja wcale tak nie uważam, zależy mi na tobie.
Serce mi waliło jak oszalałe i ciężko było mi wydobyć z siebie jakiś głośniejszy dźwięk. Jej obecność budziła we mnie ogrom uczuć.
Zrobiłam to. Pocałowałam ją. A teraz ona stała przede mną i patrzyła swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, nie wypowiadając ani słowa. Blond grzywka, która na co dzień opadła jej na twarz, nieco ją zakrywając, była teraz całkowicie przyklejona do jej czoła i policzka. W nikłym świetle błyskawic i dogorywającej pochodni widziałam, jak mocno się rumieni. Ja pewnie, tak samo jak ona, byłam pąsowa jak dojrzała malina, widząc jej rozchylone w szoku usta.
Czułam jak cała się trzęsę. Emocje szarpały każdym, najmniejszym nawet kawałkiem mojego ciała i wprawiały go w drżenie, pomimo mojej stagnacji i otępienia. Stałam tam przed nią tak jak wyszłam z sali; bez koszulki, zgrzana ćwiczeniami i żarem palącym mnie od wewnątrz, jednocześnie marznąc od deszczu i lodowatego wiatru. To będzie cud, jeśli się nie rozchoruję.
- Ja też przepraszam - wydukała w końcu i ujęła w dłonie moją twarz, oddając pocałunek.
Jej wargi delikatnie muskały te moje, a ja nie protestowałam i nie pozostawałam jej dłużna. Całkowicie przejęła nade mną kontrolę, wpijając się coraz mocniej w moje usta. Położyłam rękę na jej talii i przyciągnęłam do siebie. Niesamowite uczucie ciepła objęło całe moje ciało i przestałam zwracać uwagę na panującą pogodę. Ręka trzymająca pochodnię opadła w dół, a jej ogień całkowicie wygasł. W przeciwieństwie do tego, który tlił się od dłuższego czasu w moim sercu.
Oderwał nas od siebie nagły grzmot, gdzieś bardzo blisko siedziby, gdyż pojawił się prawie jednocześnie ze światłem błyskawicy. Skuliłyśmy się obie w przestrachu i popatrzyłyśmy po sobie wymownie. Annie objęła mnie ramieniem, jakby chciała mnie chronić. Znowu. Zaśmiałam się cicho gdy przypomniałam sobie poprzednią burzę, którą spędziłyśmy razem w lesie. Jednak moja reakcja została całkowicie zignorowana.
- Wracajmy - zarządziła blondynka, a ja przytaknęłam, po czym ruszyłyśmy w stronę budynku głównego siedziby.
*
Kiedy śnimy, jesteśmy w pewnym sensie więźniem własnej wyobraźni. Mózg przetwarza emocje przeżywane w ciągu dnia i zrzuca wspomnienia do pamięci długotrwałej. Stamtąd nie wymaże ich już nic. Czasami pojawia się trudność w wydobyciu poszczególnych wspomnień, ale tylko wtedy, gdy o nie nie dbamy. Im częściej odtwarzamy te obrazy w naszej głowie, im bardziej je pielęgnujemy, tym są jaśniejsze i czystsze i łatwiej je zidentyfikować.
Tego pocałunku nie zapomnę nigdy. Choćbym była już stara i wzrok zaszedł mgłą, ta jedna osoba zawsze będzie stała przed moimi oczami, jako pierwsza, której oddałam coś tak dla mnie ważnego. I mimo, że sen co rusz zabierał mi różne wspomnienia, to nigdy nie odebrał mi czegoś, co zdobyłam tutaj. W tym właśnie momencie poczułam, że nie chciałabym już wracać. Bałabym się utracić to, co tu zyskałam.
I choć nie miałam pewności, co to było, wiedziałam, że było prawdziwe. Moje uczucie, jej uczucie. Były podobne. Nie różniłyśmy się bardzo, a łączyło nas tak wiele.
Pozostawał jeszcze jeden problem, który niestety nie mógł pozostać kompletnie nieporuszony. Kwestia mojego pochodzenia i mocy Annie.
Ale nie zamierzałam poruszać tego tematu. Jeszcze nie teraz. Miałam wciąż sporo czasu, zanim wydarzy się najgorsze. O ile w ogóle się wydarzy. Annie jeszcze zdąży zmienić zdanie. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
CZYTASZ
Znając przyszłość
Fanfiction"Jej głos był tak... przyjemny dla ucha, taki kojący. Poczułam jak jej dłoń zaczyna gładzić moje mokre włosy. Zaczęła ogarniać mnie senność. Nie chciałam zasypiać. Stałabym się tylko ciężarem. Już i tak było mi wystarczająco wstyd za to, jak się zac...