26.

50 4 34
                                    

- No ale jak to nie jedziesz? Myślałam, że to oczywiste. I pewne!

- No widzisz, chyba jednak nie dla wszystkich. Nie każdy chce tego samego co ty.

- No ale rozmawiałyśmy! Nic nie rozumiem. Ucieszyłaś się przecież.

Dziwnie było być świadkiem kłótni tych dwóch. Mina myślała, że kiedy powiedziała Annie, że jej brat się żeni i ta wyjeżdża, blondynka ucieszyła się dlatego, że będzie mogła jechać razem z nią. Ta oczywiście w dupie miała Michaela i jego ślub z dziewczyną, której nawet nie znała. Cieszyła się bo miałyśmy mieć "wolną chatę".

Mnie jednak do śmiechu nie było.

Choć z początku sama mówiłam, żeby nie wspominać o nas Minie, bo może narobić nam kłopotów, to jednak uświadomienie jej w temacie mogłoby jednak przynieść coś dobrego, gdyby tylko nas zrozumiała... Annie niestety nie garnęła się do rozmowy z czarnowłosą, a ja nie miałam zamiaru wyręczać jej w tym. To sprawa między nimi. Chociaż to ja na tym wychodziłam najgorzej.

- No ucieszyłam, no i co? Ot, odruch taki miałam - annie zaczęła coraz bardziej gestykulować, co nie wróżyło zbyt dobrze. Wkurzała się.

- Dobra dziewczyny, ja wychodzę, a wy tu sobie NA SPOKOJNIE porozmawiajcie - oowiedziałam zamykając książkę, którą do tej pory bezskutecznie próbowałam czytać.

- Tak? Porozmawiacie sobie? - spojrzałam wymownie na Annie, dając jej do zrozumienia, że to jest najlepszy moment, żeby omówić temat "nas" z Miną.

Dziewczyna westchnęła tylko ciężko i klapnęła na swoim łóżku, odchylając się do tyłu na opartych ramionach.

- Annie, proszę cię, jedź ze mną. Wiesz przecież, jak Michael cię lubi - usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam za sobą drzwi.

Nie bardzo miałam dokąd pójść. Godzina już późna, za oknem ciemno i zimno, jak to w październiku. W stołówce pewnie będzie zgiełk, bo jutro wolne, a w wieczór przed, zawsze dłużej można było posiedzieć. A ja chciałam w spokoju poczytać. Swoją drogą, niezbyt ciekawą książkę.

Usiadłam więc na pobliskich schodach, tuż obok pochodni, która rzucała wystarczająco dużo światła, by móc dostrzec litery. Miejsce to może nie było najwygodniejsze, ale z pewnością było tu spokojnie. I miałam dobry widok na drzwi naszego pokoju.

Z wnętrza dochodziły stłumione głosy Miny i Annie. Nie rozumiałam o czym gadają. Z resztą nie chciałam podsłuchiwać. Przecież chciałam tylko w spokoju poczytać.

Skręcało mnie w środku. No bo co było tak trudnego w pogadaniu z dziewczyną, którą nazywa się swoją przyjaciółką? Czy przyjaciółka nie powinna wspierać i kochać pomimo wszystko? Pomimo dokonywanych wyborów życiowych, nawet jeśli się z nimi nie zgadza?

Powiedziałam Annie, że Mina się w niej zabujała... Może to o to chodziło? Może nie była gotowa przyznać przed nią, że to co je łączy to tylko przyjaźń? Może bała się ją stracić? Przecież od początku wiedziałam, że Annie jest bardzo skryta i samotna. Nie miała wielu przyjaciół, nie była towarzyska. Od początku była tylko Mina, a potem ja. Nie mogłam od niej wymagać, że tak po prostu odrzuci to, co do tej pory miała. I wcale tego nie chciałam. Nie miałam w zamiarze rozdzielać ich. Przyjaźniły się przecież.

Nadal próbowałam czytać, jednak litery nie składały się w słowa, a te w zdania. Przelatywałam po stronie wzrokiem i nie rozumiałam nic z tego co właśnie przeczytałam. Zaczynałam więc od początku, a potem kolejny raz zamyślałam się i musiałam zaczynać od nowa. Złapałam się na tym, że jedną stronę męczyłam aż trzy razy.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz