61

17 3 16
                                    

Życie przeplata w przedziwny sposób ludzkie losy, łącząc ścieżki, które normalnie nigdy by się ze sobą nie spotkały. Dopasowuje elementy, które na pierwszy rzut oka zupełnie sobie nie odpowiadają i nie pasują do siebie. Wyszukuje takie kawałki układanki, że na pozór wydają się być one kompletną abstrakcją. Jednak gdy bliżej przyjrzeć się całości można dostrzec, że kolory pięknie ze sobą kontrastują, a dźwięki dopełniają się w dziwacznej, lecz harmonijnej całości.

Zupełnie jak dziecko, które siedzi przy stoliku i wykleja obrazek z wydzieranki, a puste miejsca zapełnia plasteliną, łącząc różne techniki i materiały. Jednak patrząc na efekt końcowy nie można oprzeć się wrażeniu, że wszystko jest spójne i dokładnie zaplanowane.

Tak jak Annie i Zefi, które nie miały prawa się spotkać, a jednak ich losy splecione zostały w niesamowicie zagmatwaną historię. Dobroć i szczerość jednej z nich przyciągały drugą, pomimo zgoła odmiennego charakteru. Skrytość i emocjonalna powściągliwość, która odpychała każdego, kto próbował się zbliżyć i lepiej poznać tajemniczą dziewczynę, nie powstrzymała tej jednej, wyjątkowej. Były niczym dzień i noc. Tak bardzo różniące się od siebie, jednak dopełniające w każdym calu.

Jednak nie tylko to sprawiło, że Annie zwróciła na brunetkę uwagę. Od początku wydawała się jej dziwna i za razem wyjątkowa. Nie poruszała tematów, o których młodsza nie mogła lub nie chciała rozmawiać. Potrafiła słuchać i swoją obecnością dawać wsparcie i ciepło, jakiego dziewczyna nigdy od nikogo nie otrzymała. Rozbudziła w niej emocje, o których istnieniu nawet nie wiedziała. Dobroć, wrażliwość i empatię. Nauczyła ją również płakać w taki sposób, by nie robić sobie przy tym krzywdy. Przelała na nią część siebie i zaszczepiła coś pięknego, czego już nigdy w życiu nie chciałaby stracić. Bezinteresowność.

- Jest jeszcze jedno wyjście - oprzytomniała w końcu.

- Musisz stąd zniknąć - głos brunetki słabł i wyraźnie słychać w nim było jak wiele trudu kosztowało ją, by nie wyć z bólu.

Wiedziała, że już nie ma szansy na ratunek. Jedynie natychmiastowa interwencja medyczna mogłaby jej pomóc, lecz nie mogła na to liczyć. Nawet gdyby Annie wpadła na tak idiotyczny pomysł jak zabranie jej do najbliższego szpitala, nie zgodziłaby się. Bezpieczeństwo blondynki było dla niej najważniejsze. Jej dni były już policzone, a wolała oddać życie ze świadomością, że jej ukochana jest bezpieczna.

Czuła się spełniona, lecz powoli traciła świadomość. Osunęła się bezwiednie do przodu i natknęła się na stabilne ramię, które bez wahania ją przytrzymało i objęło tak czule jak kiedyś. Wyraźnie wyczuwała słodki zapach jaśminu otulający ją spokojem, jakiego dawno nie doświadczała.

- Przepłynęłabym ocean i wspięła na najwyższą górę, byle tylko być z tobą i móc naprawić to, co zniszczyłam. Przepraszam. To wszystko moja wina...

- Nic nie zniszczyłaś, słyszysz? Naprawiłaś mnie i zawsze będę ci za to wdzięczna.

Drżącymi z nerwów dłońmi wyjęła z wewnętrznej kieszeni kurtki niewielkie pudełko, które miała zawsze przy sobie. Nikomu o nim nie mówiła, nawet Zefi. Było to coś tak ważnego, że nie mogła się tym podzielić nawet z nią.

Jednak teraz czasu było coraz mniej. Życie powoli uciekało z Zefi, a jej ból tylko się wzmagał. Dziewczyna wyraźnie wyczuwała to przez pojawiające się na ciele brunetki dreszcze.

Wszystko ją bolało, lecz nie mogła pozwolić sobie jeszcze by tracić świadomość. Ogarnęła ją słabości i nie mogła nawet podnieść się, by ostatni raz spojrzeć w błękitne tęczówki. Czuła jej ciepło i bijące serce, które z każdą chwilą uderzało coraz mocniej. Najchętniej odeszłaby właśnie w taki sposób. W ramionach ukochanej, w spokoju i z wdzięcznością za cały ich wspólny czas, jaki dany im było przeżyć.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz