56

30 3 59
                                    

- Cholera... - syknęła nowa kadetka, kiedy zacięła się papierem.

Zamykała właśnie swój wyjątkowy notes, który od teraz oprócz zapisanych gęsim piórem słów, nosić będzie na sobie niewielki, krwawy ślad. Szybko włożyła palec do ust, by nieco zmniejszyć nieprzyjemne doznanie. Dobrze znała metaliczny posmak, jednak nigdy go nie lubiła i nie potrafiła się do niego przyzwyczaić. Zbyt często miała okazję smakować własnej krwi.

Szarość panująca za szybą przytłaczała ją, a nieobecność w siedzibie wymagającego kapitana powodowała niebywałą nudę, do której dziewczyna nie była przyzwyczajona. Silniejszy podmuch wiatru popchnął stare okno, otwierając je na oścież i rozwiał jej loki w kolorze kasztanów. Czym prędzej zamknęła je, dociskając mocniej klamkę, by kolejny raz nie doszło do podobnego incydentu. Zadrżała przez chłodne powietrze i szczelniej otuliła się ciemnozielonym swetrem. Gorąca herbata była tym, czego teraz potrzebowała.

Wychodząc z pokoju nie zapomniała zamknąć drzwi i choć w jasnych spodniach nie brakowało kieszeni, odruchowo już schowała klucz do biustonosza. Kręte schody wieżyczki, w której miała swoją kwaterę, były wciąż nieoświetlone, jednak nie stanowiło to dla dziewczyny przeszkody. I choć zwykle o tej porze w siedzibie było już dość spokojnie, schodząc w dół usłyszała niespotykany rumor.

Nauczona doświadczeniem przystanęła, ukryła się w cieniu i pozostawała w ciszy, by nie zdradzić swojej obecności. Wiedziała już, że u zwiadowców nie grozi jej niebezpieczeństwo, jednak stare nawyki pozostały. Nie łatwo było się wyzbyć przesadnej ostrożności.

- Pierdolona szmata, jebana dziwka, zapłaci mi za to, suka zasrana - przeklinał pod nosem jakiś młody żołnierz.

Brunetka nie miała na niego dobrego widoku, zwłaszcza, że przydługa grzywka trochę za bardzo przysłaniała jej oczy. Jednak zdołała zauważyć, że rudzielec wyszedł właśnie z dalszej części schodów wieżyczki, które prowadziły prosto do lochów. Nie miała pojęcia, że ktoś jest tam obecnie przetrzymywany.

Ciekawska natura nie pozwoliła jej przejść bezczynnie obok takiej okazji. Odkąd dołączyła do zwiadowców, a czarnowłosy kapitan Maruda wyjechał, nic ciekawego się nie wydarzyło. Nie mogła więc odmówić sobie tej przyjemności, by sprawdzić z jakiego powodu młody zwiadowca tak strasznie przeklinał.

- Jeszcze bandaż mi uświniła! - jęczał głośno, oddalając się w tylko sobie znanym kierunku.

Gdy tylko chłopak zniknął jej z pola widzenia prześlizgnęła się niezauważona i zeszła schodami na sam dół. Zatęchły zapach uderzył jej nozdrza, przywołując wspomnienia z najgorszego okresu jej życia. Strząsnęła z siebie to okropne uczucie, nie chciała wracać do tamtych czasów, nawet w myślach.

Ciemność spowijała całą dotychczasową trasę, więc ostrożnie stawiała kolejne kroki na kamiennych stopniach. Były nieco śliskie, więc musiała uważać, by się nie potknąć. Choć starała się iść cicho, i tak słyszała roznoszący się w pustym korytarzu odgłos, jaki wydawały jej stopy dotykając posadzki. Coś jednak przykuło jej uwagę bardziej, niż własne kroki.

Delikatna łuna światła wyłoniła się zza rogu, gdy kadetka dotarła na sam dół. Gdzieś w oddali majaczył niewielki płomyk, tlący się na kinkiecie, dający wrażenie jakby właśnie to miejsce miało być oznaczone, jednak przez kogoś ewidentnie zaniedbane. Lampa naftowa powinna świecić dużo jaśniej, tak samo olejna. Zwłaszcza, jeśli miała służyć za jedyne źródło jasności.

Z każdym przebytym krokiem wyostrzała zmysły, nasłuchując zniekształconych przez echo dźwięków i skupiając wzrok na dziwnym przedmiocie stojącym naprzeciwko jednej z cel, tuż pod wątłym płomykiem na kinkiecie. Zawodzenie stawało się coraz głośniejsze i budziło w kadetce mieszane uczucia. Z jednej strony pogłos w połączeniu z tym miejscem budził w niej lęk, a z drugiej była ciekawa, co może tak chrapliwie skowyczeć.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz