25.

47 3 55
                                    

- No dobrze młodzieży! Rozgrzeweczka, potem dwadzieścia okrążeń i bierzemy się do roboty. Ćwiczenia się same nie zrobią więc ruchy! Ruchy! - zawołał wysoki instruktor, po czym wziął łyk gorącego napoju, który przyniósł ze sobą na plac treningowy w metalowym kubku. Zaraz po tym przestał zwracać na nas uwagę i mocniej opatulił się płaszczem, chroniąc przed chłodnymi podmuchami wiatru.

Początek października był bardzo zimny i nieprzyjemny. Codzienne deszcze i wichury utrudniały ćwiczenia i spowodowały, że połowa oddziału była na chorobowym z powodu gorączki. Mnie na szczęście ominęła ta wątpliwa przyjemność i póki co się trzymałam.

Zabrałam się więc za rozgrzewkę i ukradkiem przypatrywałam się jak zwykle obijającej się Annie. Wiedziałam, że jest silna i wysportowana, ale takim zachowaniem z pewnością zwracała na siebie uwagę. Zwłaszcza w momencie, gdy przyjdzie czas egzaminów. No bo skoro nie ćwiczy, to skąd u niej taka siła i umiejętności? Prędzej czy później to się wyda.

Zaczęłam biegać i zastanawiać się, jak to dalej będzie wyglądało. Od tamtego wieczoru spędzonego z Annie minęły prawie trzy tygodnie, a w naszej relacji nie zadziało się kompletnie nic. Na treningach unikałyśmy się nawzajem, mijałyśmy się w pokoju z pustym "cześć" rzuconym gdzieś w przestrzeń, a wolne dni każda z nas spędzała na swoich zajęciach. Ja chodziłam do lasu, a Annie spędzała czas z Miną. Zupełnie, jakby tamta rozmowa nie miała miejsca.

Z jednej strony nie dziwiło mnie to, skoro miałyśmy się ukrywać, jednak nawet w pokoju nie mogłyśmy się czuć swobodnie, bo Annie nie porozmawiała z Miną, a mówiła, że załatwi sprawę tak, żebyśmy chociaż w tych czterech ścianach mogły czuć się bezpiecznie.

Z drugiej jednak strony trochę mnie to bolało. Ukrywanie się przed wszystkimi, ale też przed sobą nawzajem. Bo jak inaczej nazwać to, że nie mogłam jej nawet na moment złapać za rękę? Że nie mogłam z nią pogadać bez przeszkód?

Zawsze musiały być jakieś problemy, jakieś trudności. Nigdy nie mogło być tak po prostu dobrze i spokojnie. Ale pocieszałam się myślą, że nic nie trwa wiecznie i taka sytuacja z pewnością była przejściowa. Nie mogło być przecież źle przez cały czas, prawda?

- O czym tak rozmyślasz, że nawet nie słyszysz jak cię wołam? - usłyszałam znudzony głos Annie tuż obok, który wyrwał mnie z zamyślenia.

- O rzeczach, na które nie mam wpływu - odpowiedziałam, nie patrząc na nią.

Zazwyczaj nie przejmowałam się czymś, czego nie mogłam zmienić. Co ma być to będzie. Nie było sensu zamartwiać się o coś, na co rzeczywiście nie miałam wpływu. Samo myślenie niczego nie zmieniało, a tylko nakręcało spiralę zmartwień i stresu. Tym razem jednak nie umiałam przestać. Nie potrafiłam przerwać błędnego koła myśli.

- Mam dobre wieści. Miałam ci powiedzieć wieczorem, ale widzę, że dawka dobrej energii przyda ci się już teraz - powiedziała ciężko oddychając i próbując dorównać mi kroku w biegu. Wygląda na to, że kondycyjnie jestem od niej lepsza.

- Nie ukrywam, przyda się - powiedziałam ze skwaszoną miną.

- Brat Miny się żeni. Weź zwolnij trochę - wydyszała łapiąc mnie za ramię.

Zabawnie było na nią patrzeć, taką zmachaną i zmęczoną. Chyba jednak obijanie się na treningach zaczęło zbierać swoje żniwo.

- No i fajnie. A to dobra wiadomość, ponieważ? - zapytałam unosząc jedną brew i zwalniając nieco tempo.

- Ponieważ Mina to jego jedyna siostra. Nie może jej zabraknąć na weselu, tak? A kto ma rodzicom pomóc w organizacji tego wesela? No jedyna córka. Weź ty czasami rusz głową co?

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz