Już niedługo w planie zajęć rekrutów miała znaleźć się walka wręcz, której Zefi bardzo wyczekiwała i jednocześnie się obawiała, odkąd tylko pojawiła się tamtego dnia na placu treningowym. I choć dziewczyna nadal nie wiedziała, jak znalazła się w tym miejscu, to miała pewne dość nieprawdopodobne teorie. Tak samo nieprawdopodobne jak to, gdzie żyła w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Z początku myślała, że to tylko sen, bardzo realistyczny i pokręcony sen, który zdawał się przeciągać w nieskończoność. Wierzyła, że za chwilę się obudzi i to wszystko nagle zniknie, pozostawiając po sobie tylko mgliste wspomnienie. Bała się tylko, że ocknie się w szpitalu, sparaliżowana i niezdolna do samodzielnej egzystencji. Nie miała pewności, jak zakończył się upadek po zerwaniu szarfy, ponieważ ciemność ogarnęła ją zanim poczuła jakikolwiek ból czy uderzenie. Zupełnie jakby jej dusza opuściła przedwcześnie ciało, obawiając się krzywdy, jaka miała nadejść.
I tu pojawiała się druga teoria, bardziej zawiła i pokręcona, jakoby świat składał się z wielu równoległych rzeczywistości, a w każdej mielibyśmy swojego odpowiednika i dusza, która uciekała z ciała w przestrachu, odnalazła zamiennik w innym uniwersum. To mogłoby wyjaśnić wymieszane wspomnienia, kiedy jeden sen zabierał coś z jej życia w Nowym Jorku, a drugi pokazywał obrazy ze świata za murami, których nie miała prawa widzieć na własne oczy, chyba, że żyłaby również i w nim.
Myśl o dwóch duszach walczących o jedno ciało była zbyt przerażająca i Zefi nie chciała dopuszczać do siebie takiej możliwości, choć była najbardziej prawdopodobna w swojej nieprawdopodobności. Obecnie wolała się skupić na ćwiczeniach, w których starała się przygotować do nadchodzącego treningu walki wręcz.
Nie miała w tym żadnego wzorca, nigdy nie trenowała sztuk walki ani nawet nie oglądała filmów o takiej tematyce, bo zwyczajnie jej nie interesowały. Była jednak jedna osoba, którą widziała w czasie starcia z przeciwnikiem. Annie i Eren w swoich formach tytana, kiedy naparzali się w lesie wielkich drzew, a potem w Stohess, rozwalając przy tym pół miasta.
Brunetka starała się skupić na wyprowadzaniu ciosów i szybkich unikach. Choć była mała i wiedziała, że w starciu z większym przeciwnikiem ta technika nie miała prawa zadziałać, to chciała choć w niewielkim stopniu przygotować się do tych zajęć. I nie tylko zajęć, bo przecież tak miało wyglądać jej życie. Jak ciągła walka.
- Nie śmiej się ze mnie, Alba! - skarciła futrzaka, gdy tarzał się po ziemi i piszczał wymownie po tym, jak dziewczyna upadła na tyłek wykonując jeden z wykopów.
Nie szło jej najlepiej, nie do końca wiedziała co robić i jak ustawiać ciało, by nie przewracać się co chwilę. Nie miał jej kto kontrolować i pilnować, by nie zrobiła sobie przy okazji krzywdy.
Wcześniej, kiedy trenowali równowagę na jednych z pierwszych zajęć, liczyła, że to Annie będzie jej pomagać w szkoleniu. Teraz jednak nie miała zamiaru o nic ją prosić, ale wiedziała też, że instruktorzy olewali ten temat, idąc w ślad za Shadisem, który starał się wyszkolić przyszłych zwiadowców i po części stacjonarnych, gdyż to oni właśnie mieli styczność z tytanami. Dlatego też nacisk kładziony był głównie na trójwymiarowy manewr i kondycję, oraz wiedzę teoretyczną. A walka wręcz traktowano po macoszemu, bo była przydatna przeciwko ludziom, więc korzystać z niej mogli głównie żandarmi. Więc jeśli ktoś chciał dostać się do korpusu z jednorożcem, musiał sam wykazywać inicjatywę, by później na służbie nie paść ofiarą większego od siebie i silniejszego przestępcy.
Zefirinie nie zależało na dołączeniu do żandarmerii, nie wiedziała jeszcze jaki korpus wybierze. Czy będą to względnie bezpieczni stacjonarni czy ekscytujący i obfitujący w interesujące osoby zwiadowcy. Chciała stać się silna dla siebie, żeby poradzić sobie w razie niebezpieczeństwa, a także żeby dorównać, albo i przewyższyć Annie, bo pomimo że wiedziała, że nie mają szans być razem, to nadal chciała ją powstrzymać i ocalić.
CZYTASZ
Znając przyszłość
Fanfiction"Jej głos był tak... przyjemny dla ucha, taki kojący. Poczułam jak jej dłoń zaczyna gładzić moje mokre włosy. Zaczęła ogarniać mnie senność. Nie chciałam zasypiać. Stałabym się tylko ciężarem. Już i tak było mi wystarczająco wstyd za to, jak się zac...