7.

100 13 48
                                    

No i chuja się dowiedziałam. Na Shadisa nie miałam co liczyć, w końcu nie słyszał wcześniej mojego nazwiska, więc ojca też nie będzie znał. Żaden z innych przełożonych też o nim nie słyszał. Sprawdziłam nawet swoje akta osobowe, bo może moje nazwisko tutaj jest inne niż w rzeczywistości, ale nie. Jak byk widnieje Ioanidis Zefirina. Sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Nie wiem kim była mama, więc nie mam szans jej odnaleźć. Mogę jedynie pytać po imieniu i dziwnym nazwisku, które jest na tyle charakterystyczne, że powinno zostać gdziekolwiek zapamiętane.

Jedyne, co udało mi się dowiedzieć to to, że w stolicy istnieje Instytut Pamięci Poległych Żołnierzy, ale w Troście też taki mają i prędzej w nim znajdę informacje o kimś z Shiganshiny. Poza tym po ataku na Marię powstał spis ludności zaginionej i niezidentyfikowanej, oraz oczywiście spis poległych, który też był w Troście, w tym samym Instytucie Pamięci.

Na moje nieszczęście w niedzielę wszystkie urzędy są pozamykane, więc niczego się nie dowiem, bo wolnego na pewno nie dostanę w tygodniu. Choć spróbować wnioskować zawsze można. Ale czy nie oberwie mi się za to? W końcu to sam początek szkolenia, a ja już bym chciała wolne? Nawet jakbym szczerze powiedziała, że chcę odnaleźć jakieś informacje o rodzicach, to z pewnocią dowódca pytałby, dlaczego nie zajęłam się tym wczeniej, zanim wstąpiłam do treningówki. I co ja mu wtedy powiem? Że nie jestem z tego świata? Że nie pamiętam mojej rodziny i chciałabym się dowiedzieć czegoś o sobie? To wszystko brzmi przecież niewiarygodnie.

Tak więc zmarnowałam sobie tylko dzień.

Zrezygnowana wróciłam do swojego pokoju i wyjęłam zeszyt, w którym od tygodnia nie zapisywałam kompletnie nic. Nie miałam na to czasu, bo albo treningi, albo nauka, albo dziewczyny w pokoju. Jeśli nadal chcę prowadzić dziennik, muszę je zakumplować z innymi, żeby spędzały poza pokojem nieco więcej czasu.

Przejrzałam notatki, które zdążyłam zapisać poprzednim razem i zdałam sobie sprawę, że praktycznie całość ujęłam bez pomijania czegokolwiek. Dopisałam więc jeszcze informacje o Levi'u z "Bez żalu". Jakoś tak miałam co do tego złe przeczucie, czy aby na pewno dobrze robię. Dlatego, póki jeszcze pamiętałam, zapisałam to greką. Choć jeśli i ją zapomnę, to nie odczytam z tego nic... Musiałam więc stworzyć notatkę z alfabetem i ukryć ją w innym miejscu. Zaczynałam się bawić w jakiegoś szpiega, czy tajnego agenta. Nawet byłoby to zabawne, gdyby nie fakt, że tu chodzi o ludzkie życie.

Po całym dniu bezowocnych poszukiwań nie miałam kompletnie na nic siły. Byłam wypruta emocjonalnie. Niedziela była zawsze dniem, kiedy ładowałam baterie z rodziną, kiedy mogłam czerpać od nich pozytywną energię i po prostu cieszyć się życiem. A teraz, nie dość, że nie miałam z kim spędzać czasu to jeszcze nie byłam w stanie sobie przypomnieć nic konkretnego z tamtych niedziel. Same ogólniki. że byli, że było miło.

Ale to mi nie wystarczało.

Nie potrafiłam być sama. Zawsze obok był ktoś. Owszem, lubiłam swoje towarzystwo i potrafiłam zająć się sobą, czy odpoczywać samotnie, ale zawsze był ktoś, do kogo mogłam się odezwać, czy przytulić. Czy to rodzice za ścianą, czy Liz tuż obok mnie albo po drugiej stronie telefonu.

Lizzie, gdzie ty teraz jesteś? Skoro mam twój szkic w notatniku, to pewnie jesteś gdzieś tutaj, albo przynajmniej byłaś przed upadkiem Marii. Tak bardzo za tobą tęsknię.

*

- To może ta? W błękicie ci do twarzy. - stwierdziła Mina, zdejmując kolejną sukienkę z wieszaka i podała mi, żebym przymierzyła.

- I gdzie ja niby w tym będę chodzić? Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteśmy w wojsku? - rzuciłam do niej oschle.

Zwykle nie byłam taka wobec niej. Znamy się już trochę czasu i nawet ją lubię. Ale czasami bywa strasznie irytująca. Zwłaszcza dziś, na tych zakupach. Też wymyśliła sobie wyjście...

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz