60

21 3 11
                                    

Ludzie posiadający zdolność do zmiany tego świata są w stanie poświęcić wszystko, co dla nich najcenniejsze. To osoby, które nie zawahają się wyrzec swojego człowieczeństwa by tylko osiągnąć swój cel. Ludzie, którzy nie potrafią niczego poświęcić, nie mogą nawet marzyć o zmianie czegokolwiek.

W mojej głowie wciąż kotłowały się przeróżne obrazy, które nie pozwalały mi zaznać spokoju. Patrzący na mnie z góry Erwin, chełpiący się przekonaniem o zwycięstwie, kiedy Armin powiedział mu o swoich podejrzeniach co do tożsamości Kobiety Tytana. Wiedziałam, że gdyby tylko miał więcej czasu to przyszedłby do mnie by dobić mnie tą informacją, choć i tak wiedziałam, że przecież się dowie.

Poświęcenie... To słowo wciąż dudniło mi w głowie niczym gigantyczny młot, próbujący przebić mur. Tylko ci, którzy potrafią coś poświęcić, mają szansę na osiągnięcie celu. By pokonać potwora, trzeba stać się jednym z nich, wyrzekając się swojego człowieczeństwa. By pokonać mordercę, trzeba stać się mordercą.

Dlaczego wciąż te myśli mnie dręczyły? Nie miałam już przecież szans na zmianę czegokolwiek. Nie miałam już nic, co mogłabym poświęcić i do tego tkwiłam w zamknięciu. Poświęcenie...

Straciłam wolność, marzenia i moją miłość. Wszystko po to, by uratować tych, których od samego początku nie miałam ocalić. Widać takie było ich przeznaczenie. Skupiłam się na całym świecie, na ludziach, których uważałam za przyjaciół, ale i na zupełnie mi obcych żołnierzach. Chciałam uratować wszystkich, a przez to naraziłam tę jedną, najważniejszą dla mnie. Czy to właśnie ona była moją ceną? Czy to ją miałam poświęcić? W końcu od początku to robiłam. Robiłam wszystko nie tak...

Poświęcenie...

W głowie huczało mi coraz bardziej, a nadgarstki zapiekły boleśnie. Nie byłam pewna co się ze mną dzieje, jednak siła z jaką zostałam poderwana do góry nie dawała mi złudzeń. Ktoś przerzucał mną jak workiem ziemniaków. Świadomość powoli wracała, jednak wciąż nie mogłam podnieść ciężkich powiek, nie mówiąc już o poruszaniu jakąkolwiek częścią ciała.

Dźwięki przeciągania przez coś łańcucha i tyrkanie kołowrotka dudniły mi w uszach, jakby właśnie ktoś włączył młot pneumatyczny tuż obok mojej głowy. Decybele łomotały raniąc mój skołowany umysł. Kolejny raz zostałam szarpnięta, tym razem za ramiona, które powoli, wraz z rytmicznym terkotem unosiły się do góry. Zupełnie jakbym była ciągnięta. Czułam jak ciężka głowa opada do przodu, a barki coraz bardziej się wyciągają. Próbowałam się szarpać, coś powiedzieć, zawołać, jednak nie panowałam zupełnie nad swoim ciałem, które z wolna stawiane było do pionu wbrew mojej woli.

Cały mój ciężar zawisnął na związanych nadgarstkach i barkach, które były tak osłabione, że długo nie będą się opierać. Moje bose stopy ledwo dotykały ziemi. Zawisłam na haku, jak tucznik w rzeźni. Czy właśnie to mnie teraz czekało?

Niezwykle drażniący zapach dotarł do moich nozdrzy i nawet kompletny brak sił nie powstrzymał ciała przed automatyczną reakcją. Skrzywiłam się i zaczęłam kaszleć, usilnie próbując pozbyć się nieprzyjemnego doznania. Ocknęłam się do końca dopiero gdy lodowata woda zetknęła się z moją twarzą. I choć wciąż nie panowałam całkowicie nad swoim ciałem, byłam w stanie dostrzec, kto właśnie postanowił się mną zabawić.

- No w końcu się księżniczka obudziła - ironizował Kyle. Chyba trochę przesadziłem z tymi kropelkami w zupie. O mało nie przestałaś oddychać.

Stał przede mną ubrany prawdopodobnie w swój mundur, jednak nie mogłam tego do końca ocenić, gdyż wszystko przed oczami mi wirowało i było zamazane. Jednego mogłam być pewna: był z siebie cholernie dumny.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz