18.

55 6 34
                                    

Fiołki w pokoju
Róże na dworze
Spotkasz mnie w tym samym miejscu
O znanej ci porze.

Myślałam, że jebnę śmiechem, kiedy przeczytałam liścik, który przekazała mi Mina, niby od Bertholda. Reiner miał coraz głupsze pomysły jak mnie ściągnąć na spotkanie. I to jeszcze dzisiaj, kiedy dopiero co dogadałam się jakoś z Zefi.

Chciałam zostać w pokoju, patrzeć jak ta pierdoła zasypia i najzwyczajniej w świecie cieszyć się jej obecnością. Pierwszy raz w życiu cieszyć się z czegoś. Przysięgam, że zajebię tego chuja.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam z ust brunetki, kiedy chowałam do kieszeni liścik.

Z jej słodkich i miękkich ust...

Nie mogłam się skupić, przez to, co wydarzyło się przed momentem. Nie sądziłam, że tak to się wszystko potoczy, że najzwyczajniej w świecie zamiast pogadać, pocałujemy się. Ale nie narzekam. Też przecież tego chciałam.

- Tak. Leć pod prysznic bo jedzie od ciebie. Poza tym nieźle zmarzłaś, więc musisz się wygrzać - odpowiedziałam i bez większego zastanowienia uśmiechnęłam się do niej.

Nie uszło to oczywiście uwadze Miny, która odkąd zaczęłam poświęcać jej więcej czasu, zachowywała się jak wariatka. Ciągle wypytywała mnie co robię, dokąd idę, z kim się spotykam. Jakby nie wystarczał jej sam fakt, że się z nią zadaję. Czasami bywała irytująca.

Zefi odwzajemniła uśmiech, lecz tak, by czarnowłosa nie miała szans go zobaczyć. Dziewczyny miały ze sobą na pieńku, a ja miałam głupie wrażenie, że to ja byłam kością niezgody. Brunetka zabrała swoje rzeczy i ruszyła do łazienki. Ja w tym czasie zdjęłam z siebie przemoczone ubranie i czując na sobie wzrok Miny, przebrałam się do czegoś suchego.

- Mówił coś jeszcze? - zapytałam.

- Co? - wzdrygnęła się na moje słowa. Nie słuchała.

- Nie co, tylko kto. Reiner. Mówił coś jeszcze? - uściśliłam pytanie.

- Tylko tyle, że Bert bardzo na ciebie leci, ale jest nieśmiały i dlatego to on przekazuje list - odpowiedziała, a jej oczy zaświeciły się jak małe ogniki.

Ona serio w to wierzyła. Może ten pomysł wcale nie był taki głupi, żeby właśnie tak wyjaśnić jego obecność w naszym pokoju. No ale ten wierszyk... Żałosne.

Zwykle spotykaliśmy się o północy, kiedy wszyscy już spali i panowała cisza nocna z zakazem opuszczania pokoi. Łatwo było wtedy przemknąć ciemnym korytarzem, będąc niezauważonym. Może jednak uda mi się być przy niej, jak będzie zasypiać.

*

- Proszę, proszę, proszę. Idzie nasza "zakochana panna" - odezwał się prześmiewczym tonem Reiner, wykonując palcami znak cudzysłowia w powietrzu.

Lodowate powiewy wiatru targały moimi włosami zupełnie jak koronami drzew, pod którymi zawsze się spotykaliśmy. Im gorsza pogoda tym lepsze warunki do tajnych narad, gdyż istniała niewielkia szansa na to, że ktoś zapuści się tak daleko od siedziby, w dodatku w niepogodę.

- Czego chcesz mendo? - warknęłam na niego, nie mając zupełnie ochoty na jego gierki słowne.

- Tego co zawsze. Informacji - odparł z tym swoim przebiegłym uśmieszkiem na mordzie.

- Do ciebie chyba nie docierają proste słowa, blondi. Będą informacje, to przyjdę - rzuciłam i odwróciłam się od niego z zamiarem powrotu do pokoju, gdzie słodko chrapała pewna śpiąca królewna.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz