50

31 4 30
                                    

Dźwięk dzwonu obwieszczający pobudkę sprawił, że zerwałam się na równe nogi jak poparzona. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam wtulona w ramię Annie i ukołysana zapachem słodkiego jaśminu, jednak brutalny rumor nie pozwolił na dalsze wylegiwanie się. Chłód ciągnący od okna dosadnie przypomniał mi, że wciąż mamy marzec, a noce potrafią być jeszcze bardzo mroźne. Sięgnęłam do krzesła, na którym zwykle wisiał mój przydługi sweter, by okryć się nim choć przez chwilę i zatrzymać odrobinę ciepła. Niestety stwierdziłam permanentny jego brak, tak samo jak blondynki, z którą spędziłam noc, jak z resztą każdą inną.

Nie tracąc czasu, ogarnęłam się szybko i ruszyłam na stołówkę, bo żołądek dosłownie przyklejał mi się do kręgosłupa. To właśnie tam zastałam Annie, siedzącą samotnie przy stoliku.

- Hej, co cię tak wcześnie wywiało? - zapytałam gdy dosiadłam się do niej z pełną tacą.

- Nie mogłam spać. Tyle się wczoraj działo.

- No wiem. Wybacz, że nie powiedziałam ci wcześniej - szepnęłam i spuściłam głowę.

Ukrywanie prawdy przez tak długi czas było bardzo nie w porządku i źle czułam się z tym, że dopiero teraz powiedziałam jej o sobie. Jednak strach przed odrzuceniem i niezrozumieniem był silniejszy od logicznego myślenia.

- Miałaś swoje powody. Tak samo jak ja - mruknęła i rzuciła okiem w stronę wejścia na stołówkę.

- Siemka dziewczyny! - zawołała radośnie Sasha, stając w drzwiach.

Na sali nie było nikogo prócz nas, więc pogłos rozniósł się odbijając od pustych ścian. Brunetka dosiadła się do nas, zapominając kompletnie o swojej porcji jedzenia, co jak na nią było bardzo dziwne.

- Gdzieś ty się podziewała wczoraj cały dzień? Musiałam przejąć twoje obowiązki, wiesz? - wyrzucała mi z pretensją po czym złapała za mój chleb i probowała go sobie wsadzić do ust.

- Ale żarcia to mogłabyś mojego nie przejmować, wiesz? - szarpnęłam ją za nadgarstek i wyrwałam suchą pajdę, dołączoną do jakiejś dziwnej mamałygi.

Nie miałam zamiaru narzekać na jedzenie. Nie dziś. Byłam głodna jak wilk, więc nie ważne było co wsadzę sobie do ust, bylebym miała co. Dlatego zacięcie walczyłam z Sashą o moją porcję żywności.

- Dziękuję, że wczoraj odwaliłaś za mnie robotę, ale zajdź sobie po własne jedzenie - warknęłam na nią.

Brunetka spojrzała na mnie zdziwiona, bo przecież nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam. No, ale byłam głodna, tak? Wstała od stołu, by zabrać z okienka tacę dla siebie. Annie natomiast widząc moją dziką reakcję, parsknęła cichym śmiechem, co trochę przywołało mnie do porządku.

- No co? Głodna jestem... - burknęłam i wróciłam do przerwanej mi czynności, a blondynka podsunęła mi swoją nieruszoną kromkę, za co ogromnie jej podziękowałam.

- No, to gadaj teraz, gdzie byłaś jak cię nie było? - zapytała ponownie Sasha, siadając tym razem naprzeciwko mnie.

- Coś mi wypadło i musiałam szybko wyjechać. Wróciłam późno w nocy - skłamałam.

- Następnym razem chociaż Annie powiedz gdzie się wybierasz, bo dziewczyna się strasznie martwiła o ciebie - rzuciła od niechcenia, wymachując łyżką, na co blondynka prychnęła i zaczerwieniła się odrobinę. Znów się o mnie musiała martwić.

- Tak jest, psze pani - uśmiechnęłam się serdecznie.

Chwilę później rozbrzmiał kolejny dzwon, wzywający kadetów na śniadanie. Nasza trójka co prawda już skończyła, jednak Sasha, jako najbardziej towarzyska osoba w całej sto czwórce, została, by pogadać jeszcze z innymi. Ja i Annie natomiast wyszłyśmy, by móc chwilę porozmawiać.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz