Seria nieprawdopodobnych wydarzeń i zbiegów okoliczności wydaje się być czymś niemożliwym. Sytuacje dziejące się jedna po drugiej w idealnej kolejności, niczym upadające klocki domino. Jednak w tym przypadku nie była to siła destrukcyjna.
I chyba zaczynałam wierzyć w magiczne właściwości bransoletki.
Annie ciągnęła mnie za sobą jeszcze przez chwilę, aż całkiem zniknęłyśmy z oczu Noahowi za jednym ze straganów na rynku. Cały czas ściskałam w dłoni cicho brzęczącą zawieszkę na czarnym rzemyku, zastanawiając się, jak to się stało, że blondynka zjawiła się we właściwym momencie. Zatrzymałyśmy się pod oprószoną śniegiem fontanną, w której już dawno zamarzła woda.
- Nic ci nie jest? - zapytała z troską, na co pokręciłam głową.
Nie byłam w stanie się odezwać. Wciąż nie mogłam uwierzyć, w to co się stało. Namawiający mnie do dezercji Noah, propozycja zajścia w ciążę i małżeństwa...
- Annie...
- Zefi, ja... - odezwałyśmy się w tej samej chwili i na nowo zamilkłyśmy, czekając aż ta druga dokończy.Nie mogłam tak dłużej, poczucie winy zżerało mnie od środka i nie pozwalało na dalszą bezczynność.
- Przepraszam za to co powiedziałam - zaczęłam niepewnie, powstrzymując się od płaczu. - I za rano. I że krzyczałam. I że sobie poszłam. I w ogóle, że ciągle cię zawodzę...
Nie wytrzymałam. Gorzkie łzy spłynęły po zmarzniętych policzkach, parząc wręcz swoją temperaturą i pochodzeniem. Nie chciałam się z nią kłócić, nie chciałam się złościć ani jej ranić.
- No już, przestań wyć - powiedziała półgłosem i objęła mnie, głaszcząc po głowie i karku.
- Nie mogę! - zaszlochałam. - To niezależne ode mnie. Nie kontroluję tego.
- Nie rycz, bo ja też zacznę. - Jej głos rzeczywiście zaczął drżeć, czym wprawiła mnie w niemałe zdumienie. - A wtedy będzie problem, bo kto nas dwie uspokoi?
Zaśmiałam się przez łzy, nieco histerycznie. Ciężko było mi opanować emocje, a ich ogrom coraz mocniej ze mnie wypływał w postaci słonych kropel. Mieszanka żalu i rozbawienia, smutku i radości, niedowierzania i pewności.
Złapałam za kołnierz płaszcza Annie i przyciągnęłam do siebie, by jak najprędzej ją pocałować. Bez oporu odwzajemniła gest, mocniej mnie przytulając. Pomieszane ciepłe oddechy ogrzewały czerwone od chłodu policzki, gdy zetknęłyśmy się czołami i zupełnie nie zwracałyśmy uwagi na to, że ktoś może się na nas gapić.
- Ja też przepraszam. Za wszystko - szepnęła Annie i odsunęła się odrobinę by otrzeć wilgotne policzki. - Mam coś dla ciebie. Tak na zgodę.
- Ty płaczesz? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Skup się, co? Kupiłam ci coś - warknęła i przewróciła oczami, po czym sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła z niej prezent.
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Biały rzemyk ze srebrnymi końcówkami i niewielką zawieszką w kształcie półkuli spoczywał na jej dłoni. Mocniej zacisnęłam pięść, w której trzymałam bransoletkę dla Annie i przycisnęłam ją do piersi.
- Ale... Jak to możliwe? - wymamrotałam zaskoczona.
- Handlarka twierdziła, że przyciągnie do mnie...
- ...miłość mojego życia - dokończyłam równo z nią.
- A ty skąd wiesz?
Nie odpowiedziałam. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na dłoń, w której trzymałam podarek. Powoli rozprostowałam palce, pokazując Annie zakupioną bransoletkę.
CZYTASZ
Znając przyszłość
Fanfiction"Jej głos był tak... przyjemny dla ucha, taki kojący. Poczułam jak jej dłoń zaczyna gładzić moje mokre włosy. Zaczęła ogarniać mnie senność. Nie chciałam zasypiać. Stałabym się tylko ciężarem. Już i tak było mi wystarczająco wstyd za to, jak się zac...