12.

87 11 48
                                    

Dogadywanie się z nieopierzonym nastolatkiem bywa naprawdę ciężkie. Chcesz takiemu coś wytłumaczyć, to i tak swoje będzie truł. Młodzieńcze uczucia są niezwykle trudne, Zefi sama była przecież w tym wieku i doskonale pamiętała, jak ciężko było jej zrozumieć samą siebie i to, co się dzieje w jej głowie.

Nie, żeby się wiele zmieniło w tej kwestii. Mętlik, jaki w ostatnim czasie pojawiał się w jej głowie bywał nie do zniesienia i sama miała wrażenie, że zachowuje się jak podlotek.

Jednak rozmowa, jaką Eren chciał koniecznie przeprowadzić od razu, jak tylko ją zobaczył, przyprawiała ją o kolejne bóle głowy. Głównie dlatego, że chłopak nie dał jej nawet wejść do budynku, żeby się osuszyła czy cokolwiek zjadła.

- Chłopie, ty widzisz jak ona wygląda? Jest przemoczona, wymarznięta i ogólnie to chodząca kupa nieszczęścia - odezwała się ignorowana dotychczas przez niego blondynka. - Dajże się jej ogarnąć.

- Yy... No tak, wybaczcie. Po prostu się martwiłem. Zniknęłaś tak nagle i nie było cię tyle czasu - zwrócił się do brunetki, która nie zaszczyciła go spojrzeniem.

Wzrok miała wbity w ziemię i wydeptaną wokół trawę. Było jej wstyd. Tak wiele osób się o nią martwiło, tak wielu na niej zależało. Dostrzegła to, kiedy na werandzie zebrali się wszyscy członkowie ich grupy.

No, prawie wszyscy.

Brakowało dwóch czarnowłosych dziewczyn, które miały jej za złe decyzje podjęte nie przez nią samą, a przez osoby trzecie. Erena i Annie.

Zefi nie miała wpływu na to, kto chciał lub nie chciał spędzać z nią czasu. Mogła jedynie tym osobom swój czas ofiarować lub też nie. W tym momencie nie miała jednak najmniejszej ochoty poświęcać go komukolwiek innemu, jak sobie samej. Potrzebowała chwili tylko dla siebie, żeby oczyścić umysł z kłębiących się w nim myśli i uspokoić wyrywające się serce, które tak naprawdę nie wiedziało czego chce.

- Pamiętam o tobie Eren, daj mi trochę czasu, ok? Za godzinę powinnam być gotowa - odezwała się w końcu do niego brunetka, choć wyraźnie była słaba i nie miała na nic sił.

- Jasne, będę czekał na werandzie.

*

W dużym pokoju, który wszystkie dziewczyny dzieliły razem, na jednym z łóżek siedziała skulona Mikasa. Opatulała się szczelniej swoim czerwonym szalikiem, a oczy miała podpuchnięte i zaczerwienione.

Zefi od razu ją zobaczyła, gdy tylko przekroczyła próg. Trudno było przeoczyć jedyną żywą duszę w pomieszczeniu. Westchnęła tylko w duchu, tak by nie wydać z siebie głośniejszego dźwięku. Nie po to, by pozostać niezauważoną, bo było to niemożliwe, lecz dlatego, by nie podsycać niepotrzebnie emocji.

Mikasa, choć na pozór zamknięta w sobie, była bardzo emocjonalna. Nie potrafiła jednak tego okazać w na tyle przystępny sposób, by nie zostać odebraną jako nadopiekuńczą wobec Erena.

Siedziała tak sama od dłuższej chwili. W zasadzie, od momentu, kiedy Zefi wyszła z głównej izby, by odnaleźć Minę. Nie była na nią zła. Zrozumiała to po rozmowie przy łóżku Erena poprzedniego wieczoru. Wiedziała, że dziewczyna nie ma wpływu na to, jakie uczucia żywi do niej chłopak. Było jej jednak przykro, że to nie ona jest obiektem tych uczuć.

- Hej Mikasa, trzymasz się? - postanowiła się odezwać brunetka, gdy tylko dostrzegła ślady łez na policzkach młodej Ackermann.

- Wyglądasz jak kupa nieszczęścia - odpowiedziała jej czarnowłosa, kompletnie ignorując pytanie.

- No to jest nas dwie. Poza tym nie jesteś pierwszą osobą, która mi to dziś mowi - uśmiechnęła się smutno do młodszej dziewczyny i wyjęła z szafki suche ubrania i ręcznik, by dokładnie się wytrzeć.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz