11.

76 11 21
                                    

Znowu zaczynało zbierać się na deszcz, więc wolnym krokiem ruszyłam w stronę siedziby. Zdecydowanie wolałabym spędzić ten dzień na powietrzu, niż kisić się w zatęchłym domku z bandą idiotów. Bardziej niż Reiner wkurzał mnie tylko Eren z Jeanem i ich kretyńskie kłótnie. Jakby danie sobie po mordzie miało cokolwiek zmienić w ich nastawieniu do siebie. Ale nie miałam zamiaru się w to mieszać. Zwyczajnie więc unikałam kontaktu z nimi.

Kiedy zbliżałam się do budynku usłyszałam głosy, dochodzące gdzieś z drugiej strony podwórza. Weszłam więc na werandę i najciszej jak umiałam podeszłam do rogu, przykleiłam się do ściany i podsłuchiwałam, jak to miałam w zwyczaju. Niby to niekulturalnie, ale to najlepszy sposób na zdobywanie informacji, a każda mogła być przydatna. Jak nie w taki to w inny sposób. Jestem szpiegiem, co mnie obchodzą zasady dobrego wychowania.

Usłyszałam zdenerwowany głos Zefi, a zaraz za nią roztrzęsioną Minę. Nie wydawało mi się, żeby ta rozmowa miała mi coś dać, a jednak nie zamierzałam odchodzić.

- Kto przestał spędzać z tobą czas i jakim, kurwa, cudem jest to moja wina?

- Annie... Zaprzyjaźniłyśmy się jeszcze przed wstąpieniem do wojska. Ale kiedy poznała ciebie, odsunęła się ode mnie.

Rozmawiały o mnie? O co mogło chodzić? Teraz to ciekawość wzięła górę i chciałam wiedzieć tak po prostu.

- I ty uważasz, że to jest moja wina? Pogrzało cię? Weź lepiej z nią pogadaj, bo to sprawa między wami.

Faktycznie ostatnio mniej czasu spędzałam z Miną, ale nigdy nie byłyśmy jakoś specjalnie blisko. Przynajmniej ja tak tego nie traktowałam. Jej rodzina pozwalała mi się u nich zatrzymać, jako małej, biednej uchodźczyni, która trafiła w obce miejsce bez rodziny czy bliskich. Nie mieli pojęcia, że byli dla mnie tylko wygodną opcją noclegu i wyżywienia w czasie, kiedy akurat nie jeździłam do stolicy.

Usłyszałam kroki i już miałam zwiewać, żeby nie zostać przyłapaną, jednak dotarło do mnie coś jeszcze.

- Gdybyś się nie pojawiła... - Głos Miny brzmiał tak, jakby była mocno zdenerwowana, a jednocześnie roztrzęsiona.

- Ty myślisz, że ja chciałam tu być? Że sama rozwaliłam ten pierdolony hak i jebłam o ziemię, a potem jakimś cudem przeniosłam się tu, żeby żyć w świecie pełnym tytanów? Że chciałam widzieć jak giną ludzie, z którymi zdążę się zaprzyjaźnić? Nie! Mnie miało tu nie być, Mina!

- O czym ty mówisz?

Co się dzieje? O czym ona mówi?

Zefi zawsze wydawała się jakaś wycofana i niechętnie rozmawiała o sobie, z resztą nie tylko ona. Ja też wolałam nie wspominać o swojej przeszłości. Ale to co usłyszałam wydało się nie tylko dziwne ale i podejrzane. Co to miało znaczyć, że jakimś cudem się tutaj przeniosła? Nie była z Shiganshiny, jak kiedyś wspominała? Jak to miało jej tu nie być?

Przecież siłą nikt jej nie wysłał do wojska. Większość osób z Shiganshiny, które się zaciągnęły, nie miały rodziny, więc gdy tylko osiągnęli odpowiedni wiek, wstępowali do treningówki. Ale ona była starsza, więc albo miała rodzinę, z którą mogła zostać, i z którą była te dwa lata od ataku, albo chuj wie co.

Czyżby też była z Mare? Nie, to nie możliwe!

Reiner mógł mieć rację co do niej... Może faktycznie wie coś, co może się okazać przydatne?

Po chwili ciszy usłyszałam zbliżające się kroki. Każdy następny był szybszy i bardziej stanowczy od poprzedniego. Oparłam się o ścianę plecami i podparłam nogą. Nie było już sensu uciekać. I tak dowie się, że tu byłam. A ja musiałam dowiedzieć się więcej.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz