Znowu nie mogłam spać przez pełnię. Nienawidzę tego uczucia, kiedy wzrasta mi ciśnienie nie z powodu wysiłku, a wpływu księżyca na moje ciało. Może gdybym zrobiła sobie jakąś melisę czy coś? Może udałoby mi się zasnąć na dłużej niż kilka minut.
Już miałam się odwrócić na drugi bok, żeby zsunąć się cicho z łóżka, kiedy usłyszałam szelest, a zaraz po nim ciche skrzypnięcie i obijanie się skórzanych klapek o stopy. Nie na darmo te buty nosiły taką nazwę.
Annie znowu wychodziła gdzieś w środku nocy. Może tym razem pójdę za nią?
Odczekałam chwilę, by nie natknąć się na nią w ciemnym korytarzu, po czym wstałam i wyszłam na boso, by nie wydawać żadnych dźwięków i nie zdradzić swojej obecności.
Szła w stronę wyjścia. Ale po co? Chciała gdzieś wyjść? W środku nocy? Może się z kimś umówiła? Nie no, godzina jest niepełna, a raczej nie wychodziłaby z aż takim zapasem, w końcu na zewnątrz wcale nie było już tak ciepło.
A więc pewnie też musiała mieć problem z zaśnięciem. Świeże powietrze pomaga uspokoić głowę i myśli w niej krążące. Czyżby Annie miała jakiś kłopot? Nie mogła sobie z czymś poradzić? Choć widziałam ją codziennie, od naszej ostatniej konkretnej rozmowy minął prawie miesiąc, więc nie miałam pojęcia co mogło być powodem jej problemu.
Albo zywczajnie miała ten sam problem z pełnią co ja, co było najbardziej prawdopodobne.
W świetle księżyca zobaczyłam jak blondynka usiadła na murku oddzielającym dziedziniec od budynku. W oddali poruszały się drzewa pod wpływem silnego wiatru i poczułam, jak przechodzi mnie zimny dreszcz. Stałam chwilę w przejściu, gdzie wiatr hulał jeszcze mocniej przez wytworzony przeciąg.
Wróciłam szybko do pokoju. Nie mogłam dłużej tam stać i patrzeć, jak Annie siedzi sobie i wpatruje się w księżyc. Po co miałabym to robić? Niech sobie siedzi i marznie. I spotyka z kim chce, nawet z Kolosem i Opancerzonym. Choć co by oni mieli tu robić? Ech, nie interesuje mnie to.
Z tego wszystkiego zapomniałam, że chciałam zrobić sobie melisę.
Zanim jednak ponownie opuściłam pokój, zarzuciłam na siebie pleciony koc w kolorze wiśniowej czerwieni, gdyż nie chciałam zmarznąć w przeciągu, jaki panował na korytarzu.
Jednak zamiast do kuchni, automatycznie moje kroki skierowały mnie w stronę wyjścia na podwórze. Nie wiem, co mnie zamroczyło, było to zupełnie nie po drodze.
Annie nadal tam siedziała, na tym samym murku i sama. Pochyliła się do przodu i oparła łokciami o uda, kiedy usłyszałam ciche "kurwa". Musiała się zastanawiać nad czymś bardzo ważnym i pewnie nie mogła sobie z tym poradzić. Tak chciałbym jej pomóc...
Ale nie mogłam nic zrobić. Odsunęła się ode mnie. Sama zdecydowała o ograniczeniu kontaktu i mimo, że chciałam być blisko niej, nie mogłam jej do niczego zmusić. Nie mogłam wejść z butami w jej życie i mówić co ma robić, jak ma myśleć. Choć nawet gdyby pozwoliła mi być blisko siebie, nie zrobiłabym tego.
Mimo, że być może w przyszłości podejmie bardzo złe decyzje, to nie mogę z tym nic zrobić. Nawet gdybym powiedziała jej o wszystkim, decyzja i tak należeć będzie do niej. Nie do mnie.
- Przeziębisz się - powiedziałam, choć nie miałam tego w zamiarze. Słowa same wydostały się z gardła.
Nie spojrzała na mnie. Zamarła tylko i sprawiała wrażenie, jakby udawała, że mnie tam nie ma. Albo jakby czekała, aż sobie pójdę.
Zabolało.
Cholernie zabolało...
Nic na to nie mogłam poradzić. Zdjęłam z siebie koc i otuliłam ją, by nie zmarzła. Nie chciałam, żeby się rozchorowała. Gdy tylko położyłam jej na ramionach ciepły materiał, odwróciła się do mnie i patrzyła, nie wypowiadając nawet słowa.
CZYTASZ
Znając przyszłość
Fanfic"Jej głos był tak... przyjemny dla ucha, taki kojący. Poczułam jak jej dłoń zaczyna gładzić moje mokre włosy. Zaczęła ogarniać mnie senność. Nie chciałam zasypiać. Stałabym się tylko ciężarem. Już i tak było mi wystarczająco wstyd za to, jak się zac...