48

41 4 54
                                    

Wzrok, smak, węch, słuch i dotyk.

Pięć zmysłów, które towarzyszą nam od czasów płodowych. Każdy z nich wytwarza się w innym momencie naszego istnienia, jednak gdy prawidłowo się rozwiną, pozwalają poznawać świat na pięć różnych sposobów. Wzrokiem najczęściej oceniamy powierzchowność, pozostałymi zmysłami głębię. Coś może wydawać się ładne i zachęcające, jednak inne zmysły pokażą, że nie warto temu poświęcać uwagi.

Zupełnie jak cytryna, która choć ma piękny kolor, jest kwaśna i nie każdemu jej smak czy zapach przypadnie do gustu. Tak samo w drugą stronę. Paskudna i oślizgła ropucha, której skórę pokrywa lepki śluz, na wiosnę potrafi cudownie kumać w stawie porośniętym liliami wodnymi i wraz z innymi jej podobnymi żabami rozsiewać rechoczącą pieśń, przy której wieczorem przyjemniej się zasypia.

Każdy zmysł w pojedynkę mógł dawać fałszywy obraz rzeczywistości i dopiero gdy razem współpracowały, pozwalały wyrobić sobie własną opinię na dany temat. A kiedy jeszcze współgrały z uczuciami i wspomnieniami, nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Dlatego nie musiałam widzieć, czy słyszeć by wiedzieć, że w moich objęciach pod puchową pierzyną i wiśniowym kocem smacznie spała najcudowniejsza i jednocześnie najbardziej niebezpieczna blondynka jaką znałam.

Słodki zapach jaśminu docierał do receptorów i przywoływał w pamięci wszystkie spędzone razem chwile, łącznie z tą ubiegłego wieczoru, gdy zostałyśmy w pokoju całkiem same. Delikatny dotyk jej nagiej skóry pod opuszkami moich palców powodował gęsią skórkę nie tylko na moich, ale również na jej plecach. Spokój. Właśnie to czułam całując jej czoło, gdy mocniej wtuliła się we mnie. Jej oddech osiadał na mojej szyi, delikatnie łaskocząc każdy zakamarek, do którego dotarł.

Wydawać by się mogło, że trwanie w takiej chwili utrzymywać się będzie już wiecznie, gdy jej błyszczące błękitem oczy spoglądały na mnie z czułością. Pragnęłam tego z całego serca.

Wieczność. Czymże ona jest? Czy czasem trwającym bezgranicznie, bez oporów, bez zahamowań? A może to tylko chwila? Ta, którą właśnie przeżywam i napawam się wszystkimi zmysłami, by zachować ją w pamięci i móc przywołać w każdym momencie? Czy chwila może stać się wiecznością? Czy wieczność jest tylko chwilą? Niczym niezmącona radość i spokój płynące z...

- Dziewczyny otwórzcie - ciche wołanie połączone z pukaniem do drzwi popsuło całą atmosferę i szlag trafił romantyczny nastrój.

Ciężkie westchnienie wyrwało się z różowych ust, gdy Annie bardziej wcisnęła się w zagłębienie mojej szyi, chowając w moich ramionach i przykrywając kołdrą prawie w całości.

- Ja nie idę - mruknęła niezadowolona.

- Ale skoro ja mam iść, to musisz mnie puścić - zauważyłam.

- Nie.

- Dziewczyny noo... Anka otwieraj! - pukanie stawało się coraz głośniejsze, a głos Miny bardziej zdenerwowany.

- Zaraz do ciebie wrócę - szepnęłam i ucałowałam ją w czubek głowy, ostrożnie wyplątujac nogi spomiędzy jej ud.

Narzuciłam na siebie swetro - szlafrok i otworzyłam drzwi czarnowłosej, która jak strzała wpadła do pokoju i natychmiast zaczęła grzebać za czymś w swojej szafie.

- Wszystko w porządku? - zdziwiłam się jej nerwowością.

- Yhym - mruknęła i wyszarpała spomiędzy ubrań kosmetyczkę.

- Co ty masz na sobie? - mruknęła Annie, przeciągając się pod kołdrą.

- Ubranie. W przeciwieństwie do ciebie. Weź się zakryj. - rzuciła nieco złośliwie Mina, co wcześniej jej się raczej nie zdarzało.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz