38

44 4 56
                                    

Listopad jest pięknym czasem, gdy tylko dopisuje pogoda. Jak każdy miesiąc ma jednak swoje blaski i cienie. O ile bezchmurne niebo w ciągu dnia jest powodem do radości, gdyż wciąż ciepłe promienie słoneczne przygrzewają podczas spacerów czy prac w obejściu, o tyle nocami całe to przyjemne ciepło ucieka do góry i surowe wieczory dają się we znaki. Inaczej sprawa się ma w pochmurne dni, kiedy to za dnia powietrze nie nagrzewa się zbytnio, jednak kopuła, jaką tworzą jesienne obłoki, zatrzymuje to, co udało się zgromadzić. Zupełnie jak przykrywka na garnku, w którym powoli grzeje się woda. W takie dni różnica temperatur w ciągu dwudziestu czterech godzin nie jest tak odczuwalna.

Niezależnie jednak od pogody, gdy spaceruje się zimnym, kamiennym korytarzem w letnich klapkach, może być po prostu chłodno. Zwłaszcza, że ktoś najwidoczniej zostawił otwarte drzwi u wejścia do siedziby i teraz zrobił się potworny przeciąg. Nawet mój swetro - szlafrok nie dawał rady ogrzać mnie w zadowalający sposób.

Płomienie pochodni przymocowanych do ścian, energicznie tańczyły na wietrze i bałam się, że jeszcze moment i zostaniemy z Annie w praktycznie całkowitych ciemnościach. Na szczęście towarzyszyła nam niewielka lampka naftowa, którą blondynka niosła razem z moimi rzeczami, a drugą ręką dzielnie podtrzymywała mnie, kiedy stawiałam kolejne kroki.

Głupio było mi się przyznać nawet przed samą sobą, ale dobrze, że Annie była ze mną. Trzymając się jej dużo łatwiej mi się szło i nawet mogłam zachować wyprostowaną sylwetkę. Blondynka dostosowała tempo do moich możliwości i krok za krokiem, powoli, dotarłyśmy do łazienki. Na całe szczęście, była ona zupełnie pusta, jednak jeszcze dobrze pamiętała ślady poprzednich kąpiących się dziewcząt. Ciepłe powietrze uderzyło w nas gdy tylko moja towarzyszka otworzyła drzwi, a para wciąż zalegała na lustrach i ścianach. Ewidentnie ktoś niedawno stąd wyszedł.

- Uważaj, jest ślisko - ostrzegła, widząc pozostawioną na podłodze wodę.

Tego najbardziej nienawidziłam w wojsku. Niby za każdym razem pilnowano czystości mundurów, ale nikt nie zwracał uwagi na to, jaki syf młodzi robią wokół siebie. Za każdym razem gdy szłam pod prysznic, najpierw musiałam posprzątać po poprzedniczkach. Nie pomagało zgłaszanie tego, nie pomagały rozmowy z dziewczynami. W końcu to nie tylko sto czwórka korzysta z tej łaźni. Ale chyba już wiem, jak można to rozwiązać.

Skinęłam głową i cicho mruknęłam, by potwierdzić, że widzę i mam to na uwadze.

Annie szybko wyjęła szmatkę z jednej z półek i przetarła mokry blat, po czym odłożyła na niego przyniesione rzeczy. Złapała też za mop i zgarnęła wodę z podłogi. Zwykle sama to robiłam, ale widać Annie tez nie lubi syfu w łazience.

Oparłam się plecami o ścianę i powoli zaczęłam rozpinać guziki koszulki, wciąż wpatrując się na ogarniającą podłogę Annie. Chwilę później dziewczyna odstawiła mopa i sama zaczęła się rozbierać, co wprawiło mnie w niemałe zdumienie. Bo przecież miała mi tylko pomóc się tu dostać... Dopiero gdy spojrzałam na blat zorientowałam się, że przecież zabrała też ubrania dla siebie i dwa ręczniki.

Musiałam być chyba głupia, żeby myśleć, że nie będzie mnie chciała pilnować, nawet jeśli będzie w kabinie obok. A już miałam nadzieję, że choć na chwilę będę mogła przestać udawać silną.

Ten spacer po korytarzu kompletnie wyprał mnie z energii i jeszcze przed kąpielą chciałam po prostu odpocząć. I miałam to zrobić, gdy Annie by już wyszła. A tak, znów będę się zmuszać do trzymania prostej postawy i uśmiechania się. Udawania, że wszystko jest w porządku.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz