21.

63 7 65
                                    

Jak z bicza strzelił minął mi tydzień, odkąd zniknęła Annie i zdążył nadejść wrzesień, a wraz z nim ćwiczenia walki wręcz i bardziej intensywne treningi kondycyjne. Powrócił również sam Shadis, który z początku nadzorował treningi o nowej tematyce. Tak samo było z ćwiczeniami kondycyjnymi czy równowagi. Na początku wszystkiego pilnował, przekazywał wytyczne i czuwał, by nikt się nie obijał, a po kilku dniach znikał gdzieś i pojawiał się tylko od czasu do czasu sprawdzać, czy nikt się nie zabił albo nie trzeba kogoś odesłać na nieużytki.

Nie inaczej było tym razem. Wraz z kilkoma innymi instruktorami pokazali jak atakować z nożem i jak się bronić przed napastnikiem. Później zostaliśmy podzieleni na grupy, a każda z nich otrzymała prowadzącego, który miał nas instruować tak, byśmy się nie pozabijali. I o ile pokazy i próba z instruktorem była w miarę spoko, o tyle kiedy mieliśmy się dobrać w pary i ćwiczyć samodzielnie, nie było mi już do śmiechu.

Trafiłam na minę. I to, cholera, dosłownie, na Minę!

Już widziałam jej zacięty wyraz twarzy i chęć dołożenia mi. Co się to porobiło, że była na mnie taka cięta? Aha, no tak. Annie. Jak zawsze musi chodzić o nią. Bo przecież choć przez chwilę nie może być normalnie.

Stała naprzeciwko mnie z drewnianym nożem w ręce, a na znak instruktora zaatakowała. Uniknięcie tego nie było niczym trudnym, wystarczyło przesunąć się w bok. Czarnowłosa straciła równowagę i potknęła o własne nogi, o mało nie upadając. Wywołała tym ciche chichoty wśród reszty grupy.

- Ej no weź! - wrzasnęła na mnie, a ja nie do końca wiedziałam o co jej chodzi.

- No co? Może miałam dać ci się dźgnąć? - rzuciłam ironicznie.

Stanęła ponownie przede mną i kolejny raz zaatakowała. Tym razem bardziej celnie, jednak wykorzystując pokazaną przez Shadisa technikę, wytrąciłam jej atrapę broni z ręki i obezwładniłam, przyklękając na jej plecach.

- Bardzo dobrze Zefirino - pochwalił mnie instruktor. - Teraz zmiana.

- Pff, łatwiej się bronić niż atakować, temu ci poszło dobrze - prychnęła czarnowłosa i przyjęła pozycję do obrony.

Podniosłam z ziemi nóż, który dziewczyna upuściła w poprzedniej sesji i złapałam kierując ostrze w moją stronę, tak, by schowane było za przedramieniem.

- Nie tak masz go trzymać - upomniała mnie nastolatka.

- Jestem tą złą, pamiętasz? Nie możesz mi mówić, jak mam trzymać swoją broń - odpowiedziałam jej zadziornie.

Nie lubiłam, kiedy ktoś mówił mi co mam robić. Co innego rozkazy i polecenia nauczycieli, kiedy robiło się coś co miało sens. Ale nie będę robić nikomu w pewnym sensie przysług, tylko dlatego, że tego chce.

Mina jednak spojrzała wyczekująco na instruktora, żeby ją jakoś wsparł i zmusił do "poprawnego" trzymania noża. Ten jednak tylko wzruszył ramionami.

- Jest tą złą. Zaczynajcie - nakazał, niecierpliwiąc się.

Stałam tak lekko bokiem przed Miną, prawą nogę wysunęłam nieco do przodu, jednocześnie chowając z tyłu lewą rękę, w której trzymałam broń. Ruszyłam na dziewczynę biegiem i patrzyłam w jej przestraszone, ale pełne zapału oczy. Wyciągnęła w moją stronę ręce, żeby złapać za nóż i zablokować atak, jednak zrobiłam mały ślizg po piachu, złapałam ją za nadgarstek prawej dłoni i wykręciłam ramię do tyłu, jednocześnie stając za nią i przykładając nóż do gardła.

- Mówiłaś, że chcesz wstąpić do żandarmerii, tak? - wysyczałam jej do ucha, po czym odepchnęłam ją od siebie. - To musisz się trochę bardziej postarać, bo pierwszy lepszy złodziejaszek poderżnie ci gardło, skoro nawet ja jestem stanie to zrobić.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz