34

46 5 35
                                    

- Kadeci! - Ryknął do nas Shadis, przybierając na twarz swoją standardową, wkurwioną minę.

Wszyscy staliśmy w spoczynku, w lekkim rozkroku i z rękami złożonymi za plecami. Obecność szefa szefów, czyli głównego instruktora wywoływała skrajne emocje, co doskonale widać było na twarzach zebranych.

Sasha, po wydarzeniach z pierwszego dnia, unikała jego wzroku jak ognia. Kiedy zwracał się bezpośrednio do niej, zamykała oczy i spinała się cała jak struna.

Christa była zlana potem, trzęsła się nerwowo i ledwo stała na nogach. Jedynie bliska obecność Ymir pozwalała jej utrzymać się w pionie i jakoś znosić ten stres. Brunetka natomiast, miała instruktora gdzieś. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Słuchała co mówił, wykonywała polecenia, ale nie widać było, by miała do niego pozytywny czy negatywny stosunek.

Podobnie było z większością chłopaków. Ci, bardziej pewni siebie nastolatkowie, którzy dobrze radzili sobie podczas treningów, po prostu robili swoje i nie zważali na donośne krzyki instruktora.

Ja natomiast widziałam w tym surowym mężczyźnie dowódcę, który troszczy się o swoich podwładnych, szkoląc ich najlepiej jak potrafi i hartując ich ducha, by byli silni nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wojsko to nie miejsce dla słabych. Jeśli chcesz chronić ludzi, nie ważne, w którym korpusie będąc, musisz być hardy i zdecydowany. Silny i odpowiedzialny.

- Treningi łączone to pewnego rodzaju rytuał przejścia. Zarówno dla ostatniego rocznika, jak i dla kotów. - Mężczyzna stał dumnie wyprostowany i taksował nas spojrzeniem mówiącym, że jesteśmy gówno warci. - Każdy sparing będzie punktowany. Młodziaki, nie liczcie na taryfę ulgową. Jeśli trzecioroczny przegra z kotem, zostanie surowo ukarany za swoją niekompetencję.

Po zebranych przeszła fala szeptów i głupich uśmieszków. Wiadomym było, że starszy rocznik ma więcej doświadczenia i w większości są to osoby bardziej rosłe i silniejsze od młodszych, więc ich zwycięstwa byłyby raczej normalne. Jednak sto czwórka miała kilka asów w rękawie, jak choćby Mikasa Ackermann, która miała tyle pary w łapie, co nie jeden dorosły.

- Natomiast pierwszak, który zwycięży, zostanie nagrodzony. - Kontynuował.

Tu pojawiła się kolejna fala szeptów, tym razem wśród naszego oddziału. Pewnego rodzaju zachęta i obietnica nagrody, stawała się motywacją, przynajmniej dla tych, którzy mieli realne szanse wygrać. Dla mnie jednak nie miało to najmniejszego znaczenia. Jedyne czego chciałam, to jakoś przetrwać te treningi, które raczej można było nazwać zawodami. Okropnie się stresowałam, cała pewność siebie, z jaką rzucałam wyzwanie Kylowi, gdzieś uleciała. Jedyne, na co mogłam liczyć, to umiejętności, jakie zdobyłam w trakcie ćwiczeń z Annie.

- Jaka będzie nagroda dla zwycięzcy? - Padło gdzieś z tłumu i wydawało mi się, że śmiałkiem, który się odezwał, był nie kto inny jak Jean.

Chłopak zawsze był pewny siebie i dotychczas nieźle radził sobie na treningach, choć czasami jego mniemanie o sobie, wykraczało poza jego umiejętności.

Instruktor uśmiechnął się zadziornie, jakby właśnie na to pytanie czekał. Spowodowało to pojawienie się dziwnych dreszczy na moim ciele. Wyglądał co najmniej dziwnie z takim wyrazem twarzy. Nieco przerażająco.

- W nagrodę za zwycięstwo, pierwszoroczny będzie mógł wyznaczyć karę swojemu przeciwnikowi. - Odpowiedział całkiem na poważnie.

Wśród kadetów pojawiły się okrzyki radości i ogromna motywacja, by dać z siebie wszystko. Nie tylko by pokazać dowództwu, na co ich stać, ale też by utrzeć nosa przyszłym absolwentom. Ci drudzy natomiast podnieśli oburzone głosy, nie zgadzając się na taką formę konsekwencji.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz