32

45 5 42
                                    

- Nie pozwolę, żeby ktoś jeszcze kiedyś cię skrzywdził. - Brunetka podniosła głowę, by spojrzeć w błękitne tęczówki.

Widziała w nich ulgę. I zalążek nowej nadziei. Zabandażowaną ręką odgarnęła przyklejoną do mokrego policzka grzywkę i wsunęła kosmyk za ucho blondynki.

- To raczej moja kwestia. - Odpowiedziała jej miękko, mrużąc lekko oczy.

Wpatrywały się w siebie jeszcze chwilę, a ich twarze dzieliły dosłownie milimetry. Zefi nadal trzymała dłoń na policzku blondynki i delikatnie gładziła go kciukiem, wycierając mokre ślady. Trąciła ją lekko nosem i uśmiechnęła pocieszająco. Żadna jednak nie odważyła się na jakąś większą interakcję.

- Pozostaje jeszcze jedna sprawa. - Odezwała się po krótkiej chwili brunetka, przypominając sobie jak mokra jest od krwi z poranionej dłoni nastolatki.

Odsunęła się nieznacznie i uniosła do góry ich splecione nadal ręce, a czerwone krople zaczęły kapać wprost na spodnie i pościel Annie. Zażenowana blondynka wybałuszyła oczy, po czym syknęła i odwróciła wzrok. W duchu wyrzucała sobie, że kolejny raz dała się ponieść emocjom, raniąc się aż do krwi. Co innego, jeśli Zefi by tego nie zauważyła. Nie musiałaby odwalać całej tej szopki z opatrywaniem.

- Dobra, idę po jakiś bandaż. - Przewróciła oczami i próbowała się podnieść, lecz została zatrzymana przez stanowcze, lecz nie gwałtowne pociągnięcie.

Zefi wciąż trzymała jej dłoń, nie pozwalając dziewczynie odsunąć się choć na centymetr. Dobrze wiedziała, że Annie nie potrzebuje opatrunku. Wystarczyło tylko użyć odrobinę mocy regeneracji.

- Jesteś pewna, że go potrzebujesz? - Uśmiechnęła się zachęcająco.

Blondynka spojrzała na nią podejrzliwie. Nie przypuszczała, że Zefi mogłaby wiedzieć o jej umiejętności regeneracji. Bo skąd niby?

- Leje mi się krew, więc tak. Potrzebuję. - Odpowiedziała oschle, próbując ukryć kłamstwo.

- Annie, ja wiem, że jesteś wyjątkowa. Tamten kryształ to nie jedyne co potrafisz, prawda? - Brunetka wspomniała sytuację, która wydarzyła się kilka miesięcy temu w czasie burzy.

Annie milczała, nie zmieniła też wyrazu twarzy, udając wciąż niezrozumienie. Nie chciała okłamywać ukochanej, ale przyznanie jej racji również nie wchodziło w grę. Pomimo wszystko była bardzo ostrożna. A przynajmniej się starała.

- Poza tym widziałam cię jakiś czas temu w łazience. Jak cięłaś się nożem po rękach. - Zefi posmutniała, lecz nadal starała się patrzeć w niebieskie tęczówki Annie, by wyłapać w nich każdą zmianę nastroju. - To ten sam, który miałaś dziś rano na polanie, prawda?

Blondynka nie odpowiedziała. Patrzyła w skupieniu na starszą i wyczekiwała. Czego jeszcze jej nie mówiła? O czym jeszcze wiedziała? Przygryzła wargę i spuściła wzrok, wbijając go w zakrwawione dłonie. W tej chwili miała ochotę zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.

Owszem, cięła się. I nie był to jej pierwszy raz, jednak zawsze była ostrożna. Zawsze była w tym czasie całkiem sama. Ból fizyczny pomagał jej uporać się z tym psychicznym. Za każdym razem, gdy emocjonalnie nie dawała już rady, gdy udawanie obojętności stawało się zbyt trudne, a napady agresji prawie niemożliwe do powstrzymania, ból przychodził z pomocą. Skupiał w jednym miejscu całą nienawiść i smutek, jakie dziewczyna chowała w sobie i razem z gorącą krwią emocje te wypływały z jej ciała. Umiejętność regeneracji tylko pomagała uniknąć zostawiania śladów i zwracania na siebie uwagi.

- Robiłaś bardzo głębokie cięcia, krew lała się tak mocno, że bez chirurga by się nie obeszło, żeby cię odratować. Ale zaraz rana zaczęła się zamykać, a krew całkiem wyparowała. Nawet z podłogi.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz