30

47 5 44
                                    

Zefi szybko ogarnęła sprawę z magazynem i zwolnieniem, które pani Viel chciała dać jej na wszystkie zajęcia ruchowe, jednak uprosiła ją, żeby wypisała tylko na walkę wręcz. Zapewniała, że da sobie radę, nie będzie spowalniać grupy i nie obniży swoich wyników. Nie chciała sprawiać dodatkowych kłopotów, ani nikogo zawieść, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że tylko ona sama była dla siebie tak wymagająca. Nikt nie stawiał jej ultimatum, nikt nie wymagał bycia najlepszą. Jednak to, czego doświadczyła w poprzednim życiu, odcisnęło na niej znamię perfekcjonizmu.

Instruktorka zgodziła się z zastrzeżeniem, że gdyby coś się działo, dziewczyna ma się do niej natychmiast zgłosić. Kochana kobieta.

Brunetka odniosła wszystko do pokoju i dokładnie poskładała nowy nabytek, układając go w nogach łóżka, tuż pod swoim ukochanym kocem. Czuła duży sentyment do niego, jednak zupełnie niedawno dowiedziała się, dlaczego tak było. Jeden z jej dziwnych snów to wyjaśnił.

Była wtedy małą dziewczynką. Rozchorowała się po jednym z deszczowych dni, które zamiast w domu, spędziła skacząc po kałużach. Leżała później w łóżku kilka dni, a mama otlulała ją właśnie takim kocem. "Mama", "ją". Określenia te były dla niej bardzo dziwne w odniesieniu do przeszłości, której jej świadomość nie przeżyła.

Nie była pewna czy koc, który miała, był tym samym, którym otulała ją mama. W końcu ze wspomnienia z upadku Shiganshiny nie wynikało, żeby zabrała ze sobą cokolwiek, prócz ubrań, które miała na sobie. Przypuszczała, że mogła kupić taki sam, lub bardzo podobny do tamtego, kiedy mieszkała z Jamesem. W każdym razie, koc ten był dla niej bardzo ważny. Nawet jeśli nie pamiętała jego pochodzenia, to właśnie nim otuliła Annie kilka tygodni temu, to właśnie on przywodził na myśl przyjemne wspomnienie jej zapachu, gdy kładła się spać.

Korzystając z okazji, że do obiadu została jeszcze chwila, a w pokoju była całkiem sama, wyjęła spod materaca zeszyt, w którym zapisywała wszystkie ważne dla niej rzeczy. Chciała opisać wczorajsze pojednanie współlokatorek, wyjazd Miny, ale przede wszystkim spotkanie z Albą i to, co wydarzyło się w łazience. Na samo wspomnienie o nagim ciele ukochanej, stykającym się z jej plecami czuła przyjemne mrowienie w dole brzucha. Miała nadzieję, że taka sytuacja wkrótce znów się powtórzy.

Nadal pisała greką, mając nadzieję, że nie zapomni tego języka, tak jak nie zapomniała o wielu pierdołach z tamtego świata. Dzięki temu, dziennik był spójny i bezpieczny.

Kiedy rozległ się dźwięk dzwonu podskoczyła nerwowo na krześle. Odłożyła zeszyt pod materac, a zwolnienie schowała do szuflady. Tak jak ustaliły z Annie, obiad zjadły razem. Nie rozmawiały zbyt wiele, jednak samo to, że brązowooka nie musiała siedzieć z obcymi, było dla niej bardzo przyjemne. Zwłaszcza, że siedząca obok blondynka, ciągle trącała ją nogą pod stołem.

- To co? Biblioteka? - Zefi podniosła się od stolika, żeby zanieść tackę do okienka.

- Jasne. - Potwierdziła jej towarzyszka.

Po drodze jeszcze kilka razy Annie próbowała nawiązać kontakt fizyczny, dotykając dłoni brunetki niby to przypadkiem i za każdym razem rzucając jej ukradkowe spojrzenia. Kiedy jednak ktoś pojawiał się na horyzoncie, od razu chowała ręce do kieszeni. Chciała być blisko brunetki w każdej chwili, nawet bardziej niż do tej pory. jednak nie chciała wzniecać plotek, które mogłyby dotrzeć do niepożądanych osób.

W końcu, kiedy skręciły ostatni raz i już zbliżały się do biblioteki, Zefi zbliżyła się do niebieskookiej i złapała małym palcem ten jej, wywołując pojawienie się elektryzującego uczucia na całym ciele blondynki. Nawet na siebie nie patrzyły, ale starsza wiedziała, że tak jak ona, Annie się uśmiecha. Do środka jednak weszły już osobno, obawiając się niepotrzebnych gapiów.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz