5.

99 13 56
                                    

Schowałam zeszyt wciskając go wgłąb siennika. Nie chciałam, by ktokolwiek go znalazł i przeczytał moje wspomnienia z innego świata. Z mojego świata. Ciekawe, czy kiedyś jeszcze do niego wrócę... Byłam tutaj ledwo dwa dni, ale tęskniłam do moich bliskich. Nie pamiętałam rodziców, nie mogłam przypomnieć sobie ich sylwetek, ich ubrań, czy tego, gdzie pracowali i jak mówili. Ale wiedziałam, że tam są, że mnie kochają, i że cholernie za nimi tęsknię...

Tęskniłam też za moimi zajęciami sportowymi. Od pięciu lat ćwiczyłam niemal codziennie, moje ciało było do tego przyzwczajone i wręcz domagało się aktywności. Brakowało mi tego. Dlatego musiałam wyjść na plac, by przeprowadzić własny trening, bo póki co wojskowe zajęcia nie były zbyt wymagające. Szarf tu nie było, ale ćwiczenia gimnastyczne mogłam spokojnie wykonywać. Wcześniej jeszcze przełożyłam swoje rzeczy z torby do szafy i przebrałam się w coś luźniejszego, co nie będzie krępowało moich ruchów. Te pasy od munduru ograniczają nieco mobilność w takim zakresie, w jakim chciałam ćwiczyć.

Wychodząc miałam okazję bliżej przyjrzeć się siedzibie, zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Budynek był murowany częściowo z kamienia, a częściowo z cegły, pospinany wewnątrz drewnianymi belkami. Nadawało mu to charakter średniowiecznego zamczyska, choć wcale taki wielki nie był.

Doszłam do placu, na którym stały wielkie konstrukcje do treningów przestrzennych. Podejrzewałam, że zanim dostaniemy sprzęt i zaczniemy ćwiczenia w terenie, to właśnie tutaj będziemy doskonalić umiejętności utrzymywania równowagi w powietrzu. Tylko co ja będę w tym czasie robić, skoro balansowanie nie sprawia mi trudności? Może utworzy się jakaś grupa zaawansowana i wcześniej dostaniemy sprzęt? Prócz mnie jest jeszcze kilka takich osób, jak choćby Mikasa, która w tej chwili razem z Arminem próbowała pomóc Erenowi utrzymać się na linkach.

Stanęłam z dala od nich, żeby nie zwracać na siebie zbytnio uwagi i zaczęłam swoją porcję ćwiczeń. Robiłam wszystko dokładnie tak, jak na zajęciach z panią Lucianą. Jeśli mam zapomnieć również ją i nasze treningi, to muszę utrwalić w sobie nawyki, które wyrabiałam wiele lat.

Każdy ruch wykonywałam z najwyższą starannością, zupełnie jakby siedziało przede mną surowe jury, które za każdy błąd odejmowało punkty. Szeptem mówiłam do siebie co aktualnie robię, żeby prócz mięśni pracowała także głowa. Tak zawsze zapamiętywałam choreografię. Każdą czynność powtórzyć na głos, potem ćwiczyć szepcząc, a na końcu milcząc, powtarzając tylko w głowie kolejne sekwencje.

Brzuszki, przysiady i podskoki nikogo nie dziwiły, jednak kiedy przeszłam do rozciągania, a byłam na prawdę gibka, czułam na sobie spojrzenia kilku par oczu. Starałam się tym nie przejmować, w końcu na zawodach oglądały mnie setki ludzi, na treningach również nigdy nie byłam sama. Tu jednak czułam się natarczywie obserwowana, jakby to co robiłam, było dla obserwatorów czymś dziwnym, zupełnie obcym. Cóż, w tym świecie raczej nie istnieje gimnastyka artystyczna, więc ciężko o tego typu widoki.

Czując coraz większe zażenowanie zaistniałą sytuacją i zdenerwowanie Mikasy spowodowane brakiem koncentracji zarówno Erena jak i Armina, postanowiłam zakończyć swój trening i nie powtarzać go więcej na tym placu. Muszę poszukać sobie jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie w spokoju będę mogła dbać o swoją formę.

Tymczasem postanowiłam trochę pobiegać i przy okazji zwiedzić nieco okolicę, która okazała się być nad wyraz spokojna. Wszędzie dookoła słychać było wesołe szczebiotanie ptaków, a szumiący w koronach wszechobecnych drzew wiatr pomagał rozwinąć się młodym listkom, które dopiero co rozwijały się z pąków. Zawsze lubiłam obcować z naturą. Pomagało mi to zachować świeży umysł i spokój nawet w najtrudniejszych chwilach.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz