4.

120 11 48
                                    

- Pa tatku! Spokojnego dnia! - zawołała nastolatka do wysokiego bruneta i pomachała mu, szczerze się uśmiechając.

Kochała swojego ojca. Był bardzo dobrym mężczyzną i troszczył się o nią i jej mamę. Codziennie rano wychodził do pracy, ubrany w białą koszulę, takie same spodnie i krótką, brązową kurtkę z dwiema różami na plecach, oznaczającymi przynależność do Korpusu Stacjonarnego. Jako jeden z nielicznych nie pił na służbie, toteż był lubiany i szanowany przez mieszkańców Shiganshiny. Zawsze uczynny, pierwszy do pomocy.

Dziewczyna podziwiała ojca i jego odwagę. Mur, na którym obecnie miał pełnić swoje obowiązki był jej zdaniem przeogromny. Wiele razy pytała tatę, czy nie boi się wjeżdżać na samą górę, by patrolować okolicę z wysokości czy konserwować budowlę. Zawsze odpowiadał jej z uśmiechem, że to jego praca i kocha ją wykonywać.

Ten wolny od szkoły dzień nie różnił się niczym od pozostałych. Ojciec opuścił dom, mama krzątała się w kuchni, sprzątając po śniadaniu, a nastolatka zaczęła rozwieszać pranie na sznurkach, zamontowanych na podwórku.

Spokojny, uroczy dzień.

~

- Mamo, słyszałaś to? - zapytała dziewczyna, podrywając się od stołu.

- Wybuch jakiś? - zdziwiła się kobieta i podeszła do okna, by móc cokolwiek ustalić.

- Albo coś wielkiego spadło.

- Zostań tu Zefi - nakazała córce, a sama wybiegła przed dom by zobaczyć, co się stało.

Dziewczyna podeszła do okna, jak wcześniej matka. Zobaczyła ludzi wpatrujących się z przerażeniem w kierunku muru. Gdy sama podniosła wzrok w tamtą stronę, zrozumiała, dlaczego wszyscy naraz zamarli.

~

- Mamo! Gdzie jesteś?! MAMO!

Chaos. Krzyki. Panika.

Ludzie biegający po ulicach ciasnego miasta, starając się uciec od zagrożenia, jakie wpełzło przez wyrwę w murze. Tytani rozgościli się jak w bufecie, pożerając każdego, kogo udało im się znaleźć.

- Zefi! Gdzie mama?! - do uszu spanikowanej dziewczyny dobiegł głos ojca.

- Nie wiem, jeszcze przed chwilą tu była, skręciłyśmy żeby uciec przed tytanem i zgubiłam ją! Nie ma jej! - wyrzucała z siebie słowa, drżąc na całym ciele.

- Biegnij do wewnętrznej bramy, znajdę ją i odnajdziemy cię po drugiej stronie. - zapewniał córkę mężczyzna, choć sam zaczynał wątpić, czy jeszcze kiedyś zobaczy ukochaną żonę.

- Ale tato... - roztrzęsiona dziewczyna nie dawała się uspokoić, a wzrok rozmywał jej się przez napływające do oczu łzy.

- Spójrz na mnie - nakazał ojciec i ujął jej policzki w dłonie, ciepło patrząc jej w oczy i kciukami wytarł mokre ślady. - Kocham cię córciu. Nie pozwolę, by coś ci się stało. Musisz dotrzeć do bramy. Będę cały czas za tobą, żeby cię bronić. Spójrz na mnie. Musisz przetrwać!

Mężczyzna ucałował jej czoło i nakazał, by ruszyła. A sam biegł za nią i wypatrywał zagrożenia, tak jak obiecał.

~

Skręcili w kolejną uliczkę. Z każdej strony czyhało na nich niebezpieczeństwo, ale cel był coraz bliżej.

- Już niedaleko do łodzi. Biegnij maleńka! - krzyknął mężczyzna, poganiając córkę.

Znając przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz