1

2K 56 1
                                    


Spisuje ilość policzonej kolejnej partii narkotyków. Mój brat zawsze nigdy nie zawraca sobie tym głowy, ale u mnie wszystko musi się zgadzać. Pamięć ludzka jest ulotna, a ja muszę mieć pewność, że wszystko się zgadza. Nie mogę pozwolić by ktokolwiek nas oszukiwał.

— Nadawałabyś się na księgową albo jakąś kontrolerkę, na pewno nic by się przed tobą nie ukryło — nawet nie odwracam się na dźwięk głosu Louisa. Uśmiecham się jednak na słowa mojego chłopaka. Słyszę jego kroki, a po chwili czuję jak owija ramiona wokół mnie.

— Gdyby mnie ja to do niczego byście nie doszli. Jesteście jak dzieci — odgarnia moje długie czarne włosy na bok i jego usta lądują na mojej szyi. Składa na niej pojedyńcze pocałunki. — Później — próbuje się wyswobodzić z jego uścisku. — Mam jeszcze bardzo dużo pracy.

— Daj sobie z tym spokój — mówi jak się ode mnie odrywa. — Jak raz czegoś dokładnie nie policzysz to nic się nie stanie.

— Louis — zaczynam, ale jego usta znowu trafiają na te samo miejsce. Chociaż nie, natrafia na mój czuły punkt przez co z moich ust wydobywa się jęk. — No dobrze, myślę, że jeden raz nie muszę wszystkiego sprawdzać. Przecież ani razu jeszcze nie dopatrzyła się jakiegoś oszustwa.

Przymykam oczy i rozkoszuje się tym jak jego usta na mnie działają.

— No widzisz aniołku bardzo szybko doszłaś do dobrych wniosków. Chcę się tobą zająć nim wróci Brian. Ostatnio cholernie się mnie o wszystko czepia.

Sama nie rozumiem zachowania mojego brata. Powinien być zadowolony, że związałam się z jego kumplem Louis'em. Szatyna znam odkąd tylko pamiętam, ale większość tego czasu go nie znosiłam. Irytowało mnie to, że jak tylko wkroczyłam w okres dojrzewania to on zaczął prawić mi głupie komplementy, które tylko mnie od niego odgradzały.

Dopiero półtora miesiąc temu podczas chwili szaleństwa zbliżyliśmy się do sobie, a później już wszystko samo się rozwinęło.

I teraz jestem bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy.

***
Rytmicznie poruszam biodrami gdy Louis się we mnie rusza. Siedzę na nim okrakiem. Nie jestem całkowicie naga, bo mam na sobie czarny koronkowy gorset. Ten dodatek cholernie mocno działa na Louisa, więc z miłą chęcią to na sobie wkładam.

— Kocham cie Ava —mówi Louis, a ja się uśmiecham. Lubię słyszeć od niego te słowa. — Moja ślicznotka. Tylko moja — chwyta mnie w pasie i przekręca tak, że to teraz ja jestem pod nim.

Czuję, że za chwilę zalejej mnie fala rozkoszy.

Po kolejnych pchnięciach tak właśnie się dzieje. Moje ciało się pod nim wygina, ale ja nie potrafię się po hamować przed wydobywaniem jęków.

Chwilę po mnie Louis także dochodzi i opada na mnie. Ja tylko odzyskuje ostrość widzenia to nasze spojrzenia się spotykają.

— Kocham cię — kolejny raz mi to wyznaje. Ja jeszcze ani razu mi tego nie powiedziałam, ale moje uczucia są podobne. Ja jednak nie potrafię tak łatwo tego powiedzieć.

Nagle słyszę głośne trzaśnięcie drzwi. Ciało Louisa jeszcze mocniej do mnie przylega, a on odwraca głowę by sprawdzić kto nam przeszkadza.

— Za chwilę chcę was widzieć w salonie — słyszę głos Briana, szybko jednak wychodzi i to z takim impentem, że o mało co nie wypadają z futryny.

— Jest zły — dobrze znam Briana. Nasi rodzice zginęli jak miałam dziesięć lat. On osiem lat starszy ode mnie musiał szybko wydrośleć i się zająć sprawami rodzinnymi.

— Ostatnio ciągle chodzi wściekły, więc nie zwracam na to uwagi. Miał też podbite oko, więc na pewno wdał się w bójkę — oznajmia Louis i zaczyna się ubierać.

Kiedy Brian wreszcie zmądrzeje? Nie może się wiecznie ze wszystkimi tłuc.

— Wreszcie to ja mu przyłożę — komunikuje, a następnie także wkładam na sobie leżące na podłodze ciuchy. — Jeszcze kiedyś doprowadzi do tragedii.

Zdecydowałam się jednak dodać pierwszy rozdział, tak na zachętę, a maraton jutro.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz