23

920 47 2
                                    


— Mądra to ja też na pewno nie jestem skoro pozwalam na taką ingerencję w moje życie. Nie pozwolę ci jednak całkowicie się ubezwłasnowolnić i żądam mojego telefonu.

Po jego minie widzę, że nie podoba mu się moja wypowiedź.

— Zawsze możesz skorzystać z mojego telefonu — oznajmia i dalej piję tę kawę. — W końcu i tak teraz wszystko mamy wspólne — na jego twarzy pojawia się grymas.

Z satysfakcją patrzę na to jak się męczy. Niech najlepiej mu ta głowa pęknie.

— Weź mi daj jakąś tabletkę, powinna być w szafce.

— Sam sobie weź — może gdyby jeszcze mnie poprosił to inaczej bym na to popatrzyła. Nie będę jednak wykonywać jego rozkazów. Nie cierpi z choroby tylko z własnej głupoty. — Nie jestem twoją służącą!

Niechętnie wstaje i podchodzi do jednej z szafek i zaczyna w niej szukać lekarstw.

— Jak ty straciłaś przytomność z głodu to ja się tobą zajmowałem. Najwidoczniej nie każdy ma takie dobre serce jak ja, ale to nic. Ja i tak zamierzam być dla ciebie miły skarbie. Jak tylko przestanie mnie boleć głowa to obiecuję zabrać cię na spacer.

Niezły pomysł, przyda mi się trochę przewietrzenia.

— Wolę się sama przejść. Będę chodzić w pobliżu domu, więc na pewno się nie zgubię. — wstaje. Dobrze, że mam ze sobą rozsuwaną bluzę. Ranki bywają chłodne, a ja nie chcę się przewietrzyć.

— To miał być wspólny spacer. Nie zgadzam się — on naprawdę chyba czerpie przyjemność z dręczenia mnie. Odmawia mi nawet krótkiego wyjścia.

— A ja nie pytam cię o zdanie! — oznajmiam, a następnie wstaję i idę do jego pokoju. Wyciągam z torby moją ciekną fioletową bluzę, narzucam ją na sobie, a następnie ubieram buty. Szybko wychodzę na zewnątrz, a następnie idę przed siebie.

I teraz gdy jestem sama i nikt mnie nie widzi pozwalam sobie na uronienie kilku łez.

Nie miałam ani jednej dobrej myśli odnośnie tego małżeństwa, ale jest dużo gorzej niż się spodziewałam. Niall zamiast mnie ignorować ciągle się wtrąca w moje życie. Zmusza mnie do bliskości, a na dodatek jeszcze zgwałcił.

Brian nie wspominał, że czeka mnie aż tak wiele cierpienia.

Jestem daleko od tych, których kocham. Jestem wściekła na Briana, ale to nie zmienia faktu, że nie umiem przestać go kochać. To głupota, na którą nie mam wpływu. Jest jeszcze Louis. On został tak samo jak ja skrzywdzony. Nasze szczęście zostało nam odebrane.

Przeglądam faktury za paliwo, mój brat nigdy nie zawraca sobie tym głowy, a ja jestem zdania, że zawsze trzeba zachować zdrowy rozsądek. Stuprocentowa ufność pracownikom to nic mądrego.

Nagle czuję dłonie na moich ramionach, a następnie zostaje mi przytknięta czerwona róża do nosa.

— Mały prezencik na rozpoczęcie dnia — mówi Louis, a następnie składa pocałunek na moim policzku.

Uśmiecham się na jego gest. Jeszcze półtora miesiąca temu bym go opieprzyła za zbytnie spoufalanie się.

— Gdyby nie ty, to na pewno już byśmy przepadli — siada na krześle i dalej drażni mój nos kwiatkiem.

— Bardzo możliwe. Nie zgadza mi się ponad sto osiemdziesiąt litrów. One wyleciały czy wyschły z baku? — Louis przewraca oczami na moje słowa. On też uważa, że jestem nadgorliwa.

— Już nie bądź taka surowa.

Jego dłoń wodzi po moim nagim ramieniu.

— Chyba trzeba cię trochę rozluźnić kochanie.

Powinnam mu odmówić, ale szczerze nie mam ochoty. Najwidoczniej potrzebuję trochę przyjemności.

Wtedy jeszcze nie docieniałam jakie szczęście miałam mając mężczyznę, którego kocham obok siebie.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz