33

849 39 5
                                    


Podaje Niall'owi leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe i zmuszam by wypił całą szklankę wody. Mam nadzieję, że mu przejdzie, bo nie chcę słuchać pretensji jego matki. Na pewno by mnie za to wszystko obwiniła.

— Co jest ze mną nie tak Ava? Czemu nie chcesz mnie do siebie dopuścić? — już chyba wolałam jak majaczył niż zasypywał mnie tymi głupimi pytaniami. Nawet gdyby nie miał takiego podłego charakteru to nic bym do niego nie poczuła.

Moje serce jest już zajęte.

— Odpoczywaj — mówię zmieniając temat.

— Laura jest ode mnie młodsza i już będzie miała dziecko. Ja też chcę, jestem już po trzydziestce i chyba przyszedł na to czas. Nie jestem od nikogo gorszy, a już na pewno nie od Briana.

— Jeśli za chwilę nie zrobi ci się przynajmniej trochę lepiej to będę musiała wezwać lekarza. A najlepiej by było gdybyś wrócił do szpitala i spędził tam kilka dni.

Lekko się uśmiecha.

— Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że w takim wypadku musiałabyś jechać ze mną i spać na krześle obok mojego łóżka. Naprawdę wolisz byśmy zostali tutaj.

Niechętnie dotykam jego czoła. Nadal jest ciepłe, ale nie aż tak gorące jak wcześniej.

— Zanim poszedłem siedzieć to nie przywiązywałem się do kobiet. Było mi wszystko jedno z kim się pieprzę, dopiero tam zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam nikogo bliskiego poza matką i siostrą. Chociaż Laura to przychodziła do mnie jak za karę, a matka bardziej się wkurzała, że byłem tak nieostrożny by dać się zamknąć. I tu po odzyskaniu wolności dostaje miły prezent w postaci ciebie. Nie masz pojęcia jak się ucieszyłem, że wtedy wdałem się w bójkę z Brianem.

On się cieszył, a ja rozpaczałam w tym czasie.

— Nie zrezygnuje z ciebie Ava. Wiem, że mnie nie kochasz, ale jakoś się do siebie przyzwyczaimy. Ja tam jestem bardzo otwarty na współpracę.

— Idź spać i przestań gadać o tych głupotach — oznajmiam i układam się po swojej stronie łóżka.

— Zdobędę twoje uczucia Ava. Już nie jestem ci obojętny, zajmujesz się mną chociaż mogłabyś mnie teraz z łatwością zabić. Minie trochę czasu, a polubisz życie ze mną.

Nic mu nie odpowiadam tylko przykładam głowę do poduszki.

Skoro chce to niech sobie żyje w świecie marzeń.

***
Boli mnie trochę gardło i jestem mocno zmęczona, ale i tak cieszę się, że jedynie na tym skończyło się te więżenie mnie w piwnicy. Zaraz po przebudzeniu idę do kuchni, bo coś ciepłego do picia.

Podchodzę do ekspresu i ustawiam sobie tryb kawy mokki. Nie jestem bez serca, więc robię też dla Nialla słabe cappuccino. Mi szczególnie zależy na tym by jak najszybciej odzyskał siły. Może przynajmniej wtedy da mi spokój i nie będę musiała tak się nim zajmować.

Jak zwykle mój pech daje o sobie znać i do pomieszczenia wchodzi ta wredna baba. Tym razem jednak nic nie komentuje. Biorę, więc kubki i opuszczam kuchnie.

Wracam do sypialni Nialla i zauważam, że on już nie śpi tylko coś sprawdza na swoim telefonie. Mógłby mi wreszcie oddać moją komórkę.

— Przyniosłam ci kawę. Masz na nią ochotę?

— Tak. Osłodziłaś?

— Dwie łyżeczki — nie mam pojęcia jak można tak dobry napój jak kawa bezcześcić cukrem. Ja jak chce coś słodkiego to robię sobie mokke z czekoladą. — A jak się dziś czujesz?

— W miarę. Mogłabyś jednak mi sprawdzić tętno. Tak dla pewności — głośno wzdycham i odstawiam kubki na szafkę, a następnie biorę jego nadgarstek. — Na szyi lepiej czuć kochanie.

— Okej — przenoszę dłoń na jego szyję, a on ciągle wpatruje mi się w oczy. Pod palcami czuję jego szybkie tętno.

— I co nie umieram jeszcze skarbie? — chcę szybko zabrać swoją ręka, ale on ją podtrzymuje. Moja dłoń jest przez niego osaczona, z jednej strony dotyka jego szyi, a z drugiej ma na sobie jego rękę. — Nie wykluczam jednak, że będę potrzebował sztucznego oddychania.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz