66

585 38 2
                                    


Drżącą ręką wyciągam pistolet. W tych nerwach pewnie w nic nie trafię i zabiją mnie i Nialla.

− Zaraz otworzę ci okno, a ty się wychylisz i spróbujesz strzelić im w opony. Nie przejmuj się jeśli nie trafisz, wiem, że to jest bardzo trudne.

Nagle jednak uświadamiam sobie, że przecież nie jesteśmy sami na tej drodze. Jadą też nią inni ludzie, niewinni, których przez przypadek mogę skrzywdzić.

− A co jeśli strzelę w inny samochód i dojdzie do wypadku? – pytam spanikowana.

− Nie myśl o tym teraz skarbie i po prostu strzelaj – mówi spokojnym tonem by jeszcze bardziej mnie nie denerwować, lecz widzę po nim, że też jest zmartwiony. Boi się, ale ukrywa to by mnie nie martwić.

Wychylam się i po prostu oddaje strzał. Muszę dziś mieć jakieś niebiańskie szczęście, bo trafiam w te auto, które niestety od razu uderza w inne.

− Doskonale Ava – chwali mnie mój mąż, a ja nie mogę przestać myśleć o tych ludziach, którzy właśnie przeze mnie ucierpieli.

− A co jeśli ktoś przeze mnie zginie – wiem, że zajmuje się rozprowadzaniem narkotyków, ale one trafiają do tych, którzy na własne życzenie rujnują swoje zdrowie. A tu mogłam doprowadzić do śmierci kogoś kto po prostu sobie jechał z pracy lub z jakiegoś sklepu.

− Już prosiłem żebyś nie myślała o tym Ava. Ty po prostu nas ratowałaś, nie mniej do siebie żadnych pretensji – przenosi dłoń na moje kolano i pocieszająco je ściska. – To wszystko obciąża jedynie moje sumienie. Ja do tego wszystkiego doprowadziłem.

Tym razem Niall melduje nas w podrzędnym hotelu, lecz nie narzekam. Tutaj nie sprawdzają nawet naszych dowodów, więc nie musimy się martwić, że ktoś nas szybko namierzy.

− Wybacz skarbie, ale w obecnej chwili nie możemy szukać czegoś lepszego – oznajmia gdy wchodzimy do obskurnego pokoju z obrapanymi niebieskimi ścianami. Znajduje się tu jedynie niewielki stolik i łóżko. Mam nadzieję, że przynajmniej ktoś pomyślał żeby zmienić tu pościel.

− Nie jest źle – w obecnej chwili nie mam zamiaru na nic narzekać.

− To nie jest to co powinienem ci zapewnić. Miałaś żyć w luksusach, a ja przywiozłem cię w takie miejsce – mówi zrezygnowany i siada na tym łóżku, które zaczyna skrzypieć. Spuszcza głowę i wpatruje się w podłogę.

Z łatwością mogłabym teraz go podobijać i narzekać na wszystko.

Lecz ja nie jestem potworem i nie będę dobijać już leżącego.

− Daj już spokój, czasu i tak nie cofniemy. Proszę jednak, byś mnie o wszystkim informował. Chce wiedzieć co się dzieje.

− Okej – mamrocze.

− I jak już zatrzymamy się gdzieś na chwilę to muszę jak najszybciej iść do ginekologa. Teraz nie jest najlepszy czas na dziecko – bystrzeje na moje słowa, które widać, że mu się nie podobają.

− Dla ciebie nigdy nie jest na to dobry czas. Nie przejmuj się jednak tym jak już spełnisz moje marzenie i zajdziesz w ciążę to przysięgam, że obronię zarówno ciebie jak i nasze maleństwo – kurwa byłam pewna, że przynajmniej to uda mi się na tym wszystkim ugrać.

On jednak popadł w jakąś obsesję i będę musiała sobie załatwić jakieś tabletki antykoncepcyjne.

− Dobrze – udaje, że się z nim zgadzam. – Lecę do łazienki, a później kładę się spać. Jutro ja będę prowadzić byś ty mógł sobie odpocząć.

− Strzelasz lepiej ode mnie – komplementuje mnie.

− To był szczęśliwy traf, nie wierzę, że się powtórzy – oznajmiam i wchodzę do na pierwszy rzut oka brudnej łazienki. Chyba nikt tu dawno nie przecierał płytek, które i tak wyglądają jakby miały ponad trzydzieści lat.

Podchodzę od umywalki i się o nią opieram i spoglądam w lustro.

Boję się tego co może się jutro wydarzyć.

Nie wierzę, że Niall potrafi sobie poradzić z bałaganem, który sam zrobił.

Liczę na waszą opinię

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz