71

556 34 5
                                    

Wrzucam makaron do wrzącej wody i mieszam sos w garnku. Od tygodnia już żyjemy z Niall'em w tej dziczy. Aż mi głupio, że nasz wcześniejszy dom nazywałam odludziem. Tu ciężko jest znaleźć zasięg.

Sos jest z słoika i mam nadzieję, że będzie w miarę zjadny. Przez to, że jesteśmy tak daleko w lesie mogę zapomnieć o świeżych składnikach i trzeba się zadowolić tym co może przez długi czas wytrzymać.

− Chyba jutro będzie trzeba pojechać na zakupy – mówi Niall otwierając szafkę, w której trzymamy jedzenie. Mój mąż od razu uprzedził, że nie da rady na razie nam załatwić lodówki. Sami nie dalibyśmy rady jej przywieść, a lepiej by nikt nie poznał naszej nowej lokalizacji.

– Dziś musisz się zadowolić tym makaronem.

– Przecież wiesz, że zjem wszystko co mi tylko dasz – mruczy, a następnie obejmuje mnie w pasie.

O ile tamto miejsce jeszcze wzbudzało we mnie pozytywne uczucia to, tego domu po prostu nie znoszę. Tam z chęcią wybierałam się na spacery, a tu nie odejdę nawet pięćdziesiąt metrów od domu.

– Nie lubię tego miejsca – informuje go już któryś raz.

– Wiem, ale obecnie nic na to nie poradzę. Jak sprawy się rozwiążą to obiecuję, że zabiorę cię na Malediwy lub Wyspy Kanaryjskie. Wynagrodzę ci wszystko – obiecuje, ale mi wcale o to nie chodzi. Nie mam zamiaru więcej od niego wyciągnąć, bo z ogromną chęcią wrócę do wcześniejszego domu.

Mieszam ciągle sos, do którego wcześniej dodałam pieczarki, które musiałam już dziś wykorzystać by nie wyrzucić. Niall odlewa makaron i wyciąga resztkę sera.

– Jeszcze trochę, a będziesz jadać w najlepszych restauracjach.

– Wystarczy mi najzwyklejsza pizzeria – informuje go i wyłączam palnik gazowy. Kupiliśmy cztery butle gazowe, więc na jakiś czas powinno nam wystarczyć.

– A mi wystarczysz tylko ty – przewracam oczami na jego słowa.

Dziś to mi wyjątkowo słodzi. Najwidoczniej zauważył, że to miejsce źle na mnie działa.

***

Spacerujemy po supermarkecie. To cud, że jeszcze się nie pochorowałam od tego jedzenia ze słoików i puszek. Codziennie też jemy makaron, a jak ja tylko na chwilę złapię internet to szukam jakichś prostych przepisów.

– Gdyby nie to, że zbliża się zima to bym kazała ci skopać ogródek.

Niall się krzywi na te słowa. Najwidoczniej nie ma ochoty na prace w ogródku.

– Myślę, że do tego nie dojdzie.

Wrzuca do koszyka bitą śmietanę w spreyu.

– Do tego weźmiemy jeszcze truskawki – szepcze mi na ucho. – Mam dziś bardzo wielką ochotę na słodkie. Z chęcią to z ciebie zliże – na te słowa przez moją skórę przebiega dreszcz. Seks z nim to prawdziwa przyjemność i nie zamierzam tego ukrywać.

– Na inną rozrywkę nie mam niestety co liczyć – podpuszczam go, bo wtedy on jeszcze bardziej się stara.

Po skończonych zakupach ładujemy to wszystko do auta. Następnie siadamy do auta i Niall wiezie nas do tego lasu. Opieram głowę o zagłówek i przymykam oczy. Nie pracuje zbyt mocno fizycznie, ale cała ta sytuacja mnie wykańcza psychicznie przez co czuję się pozbawiona sił.

Nagle coś uderza w nasze auto.

– Co jest do cholery! – mówi Niall i zjeżdżamy do boku.

Kurwa jeszcze nam tu stłuczki brakowało.

Niall wysiada, a dwóch facetów przyciska go do auta.

Co się dzieje?

Wyciągam broń ze schowka i wychodzę. Jesteśmy w tym razem, więc muszę mu pomóc.

– Niech pani wsiada do samochodu i wraca do swojego brata – czyli to wszystko jest pomysłem Briana.

– Puszczaj mnie kurwa! – wrzeszczy mój mąż, ale oni wpychają go do innego auta.

Ja chyba zabiję mojego brata.


Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz