5

1.4K 52 2
                                    


— Dostanę jakiś pokój? — pytam by przerwać tę nieznośną ciszę. Chcę też jak najszybciej zniknąć im z oczu.

— Pokaże ci — odpowiada mi lodowa dama, a ja wstaję i za nią podążam. Powinnam dokładnie się przyglądać drodze, którą mnie prowadzi, bo ten dom jest bardzo rozległy, nie robię jednak tego, bo nie mam zamiaru włóczyć się po tym domu.

Jak już będę wychodzić to na pewno daleko stąd. Będę wyjeżdżać pod byle pretekstem i na jak najdłużej się tylko da.

— Niall ostatnio bardzo dużo przeszedł, więc masz go nie obarczać żadnymi problemami. Powinnaś być dla niego miła — mówi idąc przede mną nie racząc na mnie nawet spojrzeć.

— Ja także nie mam lekko, więc nie zamierzam się nad nim trząść. Najlepiej niech nie wchodzi mu w drogę — kobieta gwałtownie się do mnie z furią na twarzy. Widocznie spodziewała się czegoś innego. Trudno. Nie będę płakała przez to, że się rozczarowała.

— U nas musisz się zachowywać gówniaro — syczy w moją stronę. Na mnie to jednak nie robi wrażenia.

— Gdzie jest ten pokój? Nie mam ochoty na bezsensowne gadanie — pokazuje ręka na wprost, a ja sama podchodzę do tych drzwi, a następnie je otwieram. Wchodzę do środka. Dominują tu wszelkiego rodzaju szarości i te jaśniejsze i ciemniejsze. Nigdzie nie dostrzegam ani jednego akcentu mojego ukochanego fioletu.

To się na pewno niedługo zmieni.

Po krótkim czasie moja walizka i torba zostaje przyniesiona robi to mężczyzna w czarnym garniturze. Ten to wygląda na zwykłego pracownika.

Dokładnie przeglądam cały pokój aż wreszcie opadam na łóżko z czytnikiem i zaczynam czytać książkę, którą praktycznie już znam na pamięć. Po prostu i tak wiem, że nie dałabym rady skupić się na lekturze, wolę coś znajomego.

Od lektury odrywam się pod wieczór. Burczy mi w brzuchu, więc muszę poszukać kuchni.

Nie zdążam jednak wstać, a do pokoju wchodzi ten szatyn, którego kilka godzin temu poślubiłam.

— Przyszedłem spytać czy wolisz byśmy zjedli kolacje w jadalni czy tutaj?

— Obojętnie, bylebym tylko mogła zjeść w samotności — nie zamierzam być dla niego miła. Nie lubię go i nie będę tego ukrywała.

— Ale ja chcę cię poznać. Z samego rana nawet pojechałem kupić ci prezent — oznajmia, a następnie podchodzi do szafki i wciąga z niej torebkę prezentową, a następnie wyciąga z niej czerwoną całkowicie zrobioną z koronki koszulkę nocną. — To na naszą noc poślubną, wybrałem czerwień, bo biały wydaje mi się oklepany.

Po długości tej bielizny wnioskuje, że nie zakryje mi nawet w całości tyłka.

— Zabieraj to! — warczę w jego stronę.

— No weź, będziesz ładnie w tym wyglądała, a taki ciuch naprawdę może nas nieźle rozpalić. Poza tym to ekstra materiał, więc powinno ci być wygodnie — on naprawdę chyba chce mnie wyprowadzić z równowagi.

I naszym zbliżeniu mówi zupełnie tak jakby to było czymś normalnym. A przecież nie jest.

— Ty chyba nie sądzisz, że będziemy ze sobą sypiać? Ja nie mam ochoty nawet cię oglądać, więc nie licz na żadne czułości!

— Ale czemu? — pyta marszcząc brwi. — Jesteś moją żoną, więc to normalne, że będziemy uprawiać seks.

— Ty jesteś głuchy czy jak? — pytam gwałtownie wstając. — Już ci mówiłam, że nie masz na co liczyć. Wyjdź stąd i zostaw mnie samą!

— Nie Avo. Im szybciej się nauczmy jak ze sobą postępować tym szybciej się dogadamy na co naprawdę liczę. Ja jestem do tego bardzo pozytywnie nastawiony.

A ja wręcz odwrotnie.

Liczę na waszą opinię.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz