14

1K 45 4
                                    


Jestem wściekła, że ta baba mnie uderzyła. Nikt nie ma prawa podnosić na mnie ręki, ja na pewno sobie na to nie pozwolę.

— Jeszcze raz spróbuj mnie uderzyć, a oddam ci i to tak, że przez cały miesiąc będziesz chodzić sina, bo żadne makijaż ci nie pomoże! — wrzeszczę wkurzona. Nie był to mocny cios, ale samo to, że miała czelność to zrobić już mnie irytuje.

Szybkim krokiem opuszczam kuchnie, bo straciłam już wszelki apetyt.

I nie wytrzymam już ani chwili dłużej w tym domu. Muszę szybko gdzieś wyjść, bo inaczej oszaleje.

Wracam do jego pokoju, a następnie zamykam drzwi głośnym trzaśnięciem przez co Niall gwałtownie się zrywa ze snu.

Nie jest mi go specjalnie szkoda.

— Coś się stało? — pyta zaspany i zdezoriętowany.

— Jadę gdzieś i będę późno w nocy, nie czekaj na mnie — oznajmiam mu, a następnie przechodzę do garderoby i wybieram sobie ciuchy. Obcisłe niebieskie spodnie i kremową bluzkę.

Zamierzam spędzić z Louis'em cały ten dzień. On na pewno sprawi, że chociaż odrobinę poprawi mi się humor.

Po dobraniu ubrań wychodzę, a następnie kroczę do łazienki, tam biorę bardzo szybki prysznic i się przebieram. Louis bardzo lubi mnie bez makijażu, więc na razie nic na sobie nie nakładam.

— Mogę wiedzieć czemu znowu gdzieś chcesz jechać? Wczoraj nie wystarczająco się o ciebie na martwiłem? — pyta siedząc na brzegu łóżka. On nadal jest w samych bokserkach. Wolałabym żeby się bardziej ubierał do spania.

— Nikt ci nie każe się o mnie martwić.

Głośno wzdycha. Nie rozumiem czego on się spodziewa. Przecież wie, że mi na nim nie zależy, więc nie interesuje mnie to co on czuję.

— Ava już omawialiśmy przecież tę kwestię. Jesteś moją żoną i obchodzi mnie co się z tobą dzieje. Poza tym nie podoba mi się to, że sama gdzieś jeździsz, a jak zaproponowałem ci byś pojechała ze mną to co odmówiłaś. Nie dzieje ci się tu żadna krzywda, więc nie zachowuj się tak.

On jeszcze śmie mnie pouczać. Nie jestem już dzieckiem i na pewno sobie na to nie pozwolę.

— Twoja matka mnie dopiero co uderzyła, a ty mówisz, że krzywda mi się tu nie dzieje?

Jest wyraźnie zdziwiony moimi słowami. Wstaje i powoli do mnie podchodzi, nie chcę by był tak blisko, więc robię krok do tyłu. Czemu on nie szanuje mojej przestrzeni osobistej?

— Możesz być pewna, że zaraz pójdę z nią porozmawiać i wytłumaczę jej, że nie ma prawa cię tak traktować. Nigdy więcej nic takiego nie będzie miało miejsca. — wyciąga dłoń żeby dotknąć mojej twarzy, ale ja odpycham jego rękę. — Wiesz co szkoda, że nie wyszłaś za mnie dla pieniędzy, przynajmniej byś udawała, że cię interesuje — ma smutny głos, ale szczerze to w ogóle mnie to nie rusza.

— To ja jadę — idę by wziąć torebkę, ale on chwyta mnie za ramię.

— Matka cię przeprosi, ale ty nigdzie nie pojedziesz tylko zostaniesz tutaj. Ze mną.

— Tylko, że ja nie chcę tu być i przestań mnie dotykać! — wyrywam swoje ramię z jego uścisku.

— Z ogromną ochotą zabiorę cię do tego domu, o którym ci opowiadałem. Spędzimy tam tyle czasu ile tylko będziesz chciała.

— Nigdzie z tobą nie pojadę! — nie zamierzam wyjeżdżać gdzieś tylko po to by spędzić z nim czas. Wystarczy mi, że tu muszę ciągle go oglądać.

Jego twarz nagle przybiera dziwnego wyrazu. Nie podoba mi się to.

— Nie opuścisz tego domu dopóki nie zgodzisz się ze mną wyjechać i nareszcie skonsumować nasze małżeństwo.

Liczę na waszą opinię. A i na moim profilu pojawił się link do mojego twittera, tam będę zamieszczała zapowiedzi rozdziałów, ciekawostki odnośnie moich opowiadań i pomysły na nowe.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz