55

670 39 6
                                    

Przez chwilę stoję w miejscu, ale szybko wracam pod salę, w której leży Louis. Nie mogę się stąd nawet na krok ruszyć. Boję się, że jeśli tylko wyjdę z tego budynku to za jakiś czas dostanę telefon o śmierci Louisa.

Nie, nie pozwolę im na to.

Louis będzie żył.

Wyciągam telefon z kieszeni i szybko znajduję w kontaktach numer Briana. To nie jest jeszcze późna godzina, ale jemu i tak długo zajmuje odebranie ode mnie połączenia.

− Co jest Ava? – pyta zdyszanym głosem. Pewnie pieprzył się z Laurą.

− Musisz znowu tu kogoś przysłać, zauważyłam tu jednego z ludzi Nialla. Louis musi mieć dobrą ochronę.

− Dobrze, ale wracaj do domu – czy on naprawdę nie rozumie powagi sytuacji. Przecież ja nie mogę stąd się ruszyć. Ten człowiek w każdej chwili może wejść do pokoju Louisa i go zaatakować. A on jest przecież teraz całkowicie bezbronny.

− Nie! Dopóki nie zobaczę na własne oczy ile osób tu przysłałeś na pewno stąd nie pójdę. Pośpiesz się – mówię, a następnie kończę połączenie.

Niall jest cholernie podły, zatruwa mi nawet tę odrobinę czasu, którą mogę wreszcie spędzić z moim Louis'em.

Nagle moja komórka zaczyna wydawać dźwięk, który oznacza, że dostałam smsa. Czyżby Brian znowu coś wymyślił?

Chwytam za telefon i spoglądam na wyświetlacz. To nie od mojego brata tylko Nialla.

Od Niall:

Tak bardzo za tobą tęsknię i już nie mogę się doczekać aż wrócisz do naszego domu. Kocham cię

Pieprzony hipokryta. On sobie teraz ze mnie kpi.

Gdyby nie to, że nie mogę zostać pozbawiona kontaktu to na pewno bym roztrzaskała ten telefon o podłogę. Prezent od niego.

Jutro będę musiała iść do sklepu i kupić sobie nową komórkę. Niech wie, że mam gdzieś te jego prezenty.

Po ponad trzydziestu minutach chodzenia wokół sali nikt się nie zjawia. Naprawdę nie rozumiem czemu ludzie mojego brata aż tak się guzdrzą. Tu chodzi o naprawdę ważną sprawę.

Jak słyszę dzwonek to od razu odbieram z myślą, że to mój brat w wyjaśnieniami czemu to tak długo trwa.

− Hej skarbie – prawie podskakuję na dźwięk głosu Nialla. – Chcę cię poinformować, że tak długo jak będziesz tam stała to ludzie twojego brata nie wejdą do szpitala. Wracaj do domu, a najlepiej do naszego, bo tylko wtedy całkowicie odwołam swoich ludzi.

− Mam jeszcze prawie dwa dni – przypominam mu drżącym głosem.

− Ależ oczywiście, ale ja w tym czasie muszę się jakoś zabezpieczać przed twoją ewentualną ucieczką. I przyznaje, że bardzo się martwię, a ja już tak mam, że jak się martwię to staję się bardzo nieprzewidywalny i niebezpieczny – pieprzony szantażysta.

Oznajmia to w taki sposób, że już wiem, że nie ma innego wyjścia jak wsiąść w samochód i do niego wracać.

Muszę pamiętać by już nigdy pod żadnym pozorem mu nie ufać. On zawsze potrafi zrobić tak, że na końcu wychodzi na jego.

− Dobrze, jeśli tak bardzo ci zależy to niedługo u ciebie będę. Tylko jeśli cokolwiek mu się stanie to wiedz, że nigdy ci tego nie wybaczę – oznajmiam, a następnie kończę połączenie.

Mam ochotę jeszcze wejść do niego i się pożegnać, ale wiem, że to tylko niepotrzebnie by pogorszyło sprawę. Louis dopiero jutro przeżyje rozczarowanie jak się u niego nie pojawię.

Kroczę do wyjścia, a następnie do samochodu. Siadam za kierownicą i pozwalam kilku łzom spaść na mój policzek.

Znowu muszę do niego wrócić.

Lecz teraz już nic nie będzie jak wcześniej. Nie pozwolę swojemu słabemu ciału mu ulegać.

Nie tknie mnie.

A tym bardziej teraz gdy nie mam zabezpieczenia.

Liczę na waszą opinię.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz