35

842 43 5
                                    


Ochoczo pakuję nasze walizki. Gorzej niż tutaj to już chyba nigdzie mi nie będzie. Niall przynajmniej nie będzie mnie zamykał w piwnicy i groził śmiercią. Jest zły, ale  jego matka dużo gorsza.

— Może pojedziemy najpierw do lekarza, zbadają cię i się okaże czy nie masz jakiegoś zapalenia — mówię widząc jak się męczy by założyć na siebie koszule.

— Nie trzeba, dobrze się czuję — podchodzę do niego, bo nawet jeśli jakimś cudem wciągnie na sobie tą koszulę to nie ma mowy by zapiął guziki.

Cicho syczy z bólu gdy wkładam w rękaw jego zranioną rękę. Później to już wszystko idzie z górki.

— Skoro miałeś gorączkę to znaczy, że twój organizm z czymś walczył. Nie chcę byś się bardziej rozchorował jak będziemy sami — podnoszę wzrok i widzę uśmiechniętego Nialla.

— Okej, ale wchodzisz tam ze mną. I pod żadnym pozorem nie pozwalasz by mnie tam zostawili.

Czyżby ktoś taki jak on bał się szpitali? Chociaż jakby się tak zastanowić to ja też bardzo ich nie lubię.

— Dobrze — oznajmiam, a następnie domykam nasze walizki. Niestety będę musiała je sama zanieść do samochodu. — Chcesz zjeść śniadanie czy od razu będziemy jechać? Ja bym polecała jakąś kawiarnię.

— Może być — wstaje, a następnie podchodzę do walizek i chwytam je obie. Na szczęście są na kółkach, bo miałabym dość ciężko. — Może ci pomóc.

— Nie, oddawaj też kluczyki. I tak nie dasz rady długo prowadzić, a mi nie będzie chciało się przesiadać — bez słowa podaje mi klucze do swojego samochodu. Szczerze to nie sądziłam, że tak łatwo mi je odda. Szybko je zabieram żeby się nie rozmyślił.

Okazuje się, że podjęłam bardzo dobrą decyzję odnośnie tej wizyty u lekarza. Niall'owi zostaje przepisany mocniejszy antybiotyk. A także ma zakaz jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. A ja przy okazji dostaje receptę na tabletki dzięki, których ma się zatrzymać moje przeziębienie.

— No to teraz do naszego nowego domu — mówi Niall jak wychodzimy z apteki. Dobrze, że została tam pełna lodówka, bo nie mam siły na latanie po sklepach.

— Sama nie wierzę, że to mówię, ale także cieszę się, że tam wracamy. Chociaż naprawdę średnio mi się podoba, że będziemy na takim odludziu.

— Lepsze to niż życie z moją matką pod jednym dachem — uśmiecham się na jego słowa. Tu nie mogę się z nim nie zgodzić.

Resztę drogi pokonujemy w zupełnym milczeniu. Kątem oka obserwuję Nialla i widzę, że on marzy o tym by się położyć. Dopadają mnie także delikatne wyrzuty sumienia, gdyby ciągle nie brał mojej strony to pewnie nawet by się nie pojawiły, a tak to jest mi go szkoda.

Jak docieramy na miejsce to zauważam, że Niall zasnął. Klepie wierzch jego dłoni by się obudził. To jednak na niego nie działa, więc odrobinę mocniej granicy z szturcham.

— Za chwilę się położysz — oznajmiam, a on kiwa głową i opuszcza auto. Podaje mi klucz, a ja otwieram dom. On wchodzi do środka, a ja zauważam, że obok klucza do domu jest jeszcze jeden. Mniejszy.

Niall idzie prosto do swojej sypialni, a ja podążam za nim. On kładzie się na łóżku, a ja zauważam, że stolik stojący obok łóżka ma szufladę zamykaną na zamek. Powoli do niej podchodzę i sprawdzam czy klucz pasuje.

I właśnie tak jest. Otwieram ją i zauważam swoją komórkę.

Zabieram telefon, bo to jest moja własność. Mam do niego prawo.

Po spokojnym i równomiernym oddechu wnioskuję, że Niall zasnął. Mam teraz chwilę dla sobie i bez problemu mogę się skontaktować z Louis'em.

Przez ten cały czas musiał się o mnie zamartwiać. Teraz zamierzam go uspokoić, że nic mi nie jest.

I niestety na razie nie ma szans na nasze spotkanie.

Liczę na waszą opinię

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz