37

751 40 5
                                    


Nic mu nie odpowiadam, czuję, że jeśli miałabym się do niego odezwać to zaraz zacznę go wyzywać od morderców, bo nim właśnie jest. Kazał zaatakować Louisa tylko dlatego, że nie potrafię zapomnieć o moim chłopaku, z którym musiałam się rozstać wbrew mojej woli.

— Czemu nic nie mówisz? — pyta i jeszcze bardziej się do mnie zbliża. — Aż tak cię boli gardło? Potrzebujesz jakieś tabletki? — dopytuje.

Nagle jego wzrok pada na blat gdzie leży mój telefon.

— Skąd wiedziałaś gdzie on jest i jak otworzyłaś szafkę?

— Nie muszę ci się tłumaczyć, bo wzięłam jedynie swoją własność, którą ty bezprawnie zabrałeś. Poproszę też Briana by przyprowadził tu mój samochód. Koniec z tym, że ciągle mnie kontrolujesz — szybko chowam telefon do kieszeni.

— Przecież wiesz czemu nie wolno ci opuszczać domu beze mnie. Zdradziłaś mnie, sądzę jednak, że dla dobra nas obojga lepiej będzie jak nie będziemy o tym więcej rozmawiać i wspominać tego — robi poważny wyraz twarzy.

Ja jednak nie mam ani krzty wyrzutów sumienia i nie czuję się też, że go zdradziłam. My nie jesteśmy prawdziwym małżeństwem, więc nie jestem mu winna wierności.

— Ja ci nie zabraniam korzystać z życia! — nagle wstaje. Mam już dość tego tłumienia emocji. Życie z nim mnie wykończa. — Idź sobie i poszukaj jakiejś chętniej, jestem pewna, że szybko znajdziesz.

— Co cię ugryzło Ava? Byłem pewien, że między nami zaczyna się wszystko układać, a ty na nowo się na mnie wściekasz i to jeszcze bez żadnego powodu. Nic z tego nie rozumiem — wyciąga rękę żeby mnie dotknąć, ale ja gwałtownie od niego odskakuje. Nie chcę by położył na mnie te swoje łapy. — Błagam powiedz co się dzieje Ava.

— Chciałeś zabić Louisa! — mówię głosem pełnym nienawiści. Nie powinnam wspominać o tym, że już wiem, ale nie potrafię już patrzeć na to jak on udaje tego dobrego.

Niech wie, że już znam jego prawdziwe oblicze.

— Zadzwoniłaś do niego i się poskarżył. Dziwne, że tak szybko doszedł do siebie by być w stanie mówić. Trzy dni temu jeszcze znajdował się pod respiratorem i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie mu się polepszy — serce wali mi tak, że prawie wyskakuje mi z piersi. Każdy oddech zaczyna mi sprawiać trudność.

Mój Louis. Mój ukochany tak przeze mnie cierpi.

— Coś ty mu zrobił? — pytam, ale wypowiedzenie każdego tego słowa bardzo wiele mnie kosztuje.

— Nie wiesz? — znów ma ten wredny głos. — Czyli to nie on. Nadal tkwi podłączony do maszyny i wystarczyłoby wyciągnąć wtyczkę z kontaktu i raz na zawsze zakończyć jego życie. Nawet nie wiesz jak bardzo go nienawidzę! Przywłaszczył sobie ciebie, sprawił, że teraz mimo, że staram się ze wszystkich sił to ty i tak nie chcesz ze mną spróbować. To moją żoną jesteś do cholery!

Wybucham nagłym płaczem.

Czemu to wszystko musi być takie trudne?

— Kto cię o tym wszystkim poinformował? Musiałaś się dowiedzieć dopiero i coś mi mówi, że odzyskanie telefonu się do tego przyczyniło. Oddaj — wyciąga w moją stronę dłoń. Chce bym oddala mi telefon.

— Nie — odpowiadam gdy udaje mi się opanować szloch.

— Wiem dużo więcej o tobie Ava niż ty o mnie. Zajmowałaś się jedynie segregacją narkotyków, nie potrafisz walczyć, no może trochę, ale że mną nie masz szans. Nawet osłabiony z łatwością odbiorę ci telefon, ale nie chcę tego robić. Wolę byś mi go oddała po dobroci.

— Nie będę wykonywać twoich poleceń — cedzę przez zęby, ale jak on zaczyna się do mnie zbliżać to ja robię kilka kroków to tyłu.

Daleko jednak nie daje rady uciec, bo plecami uderzam o szafki kuchenne.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz