52

638 35 3
                                    


Strach opanowuje całe moje ciało. Świadomość, że za chwilę może będę musiała wrócić do Nialla nie napawa mnie żadnym optymizmem. Ja wiem, że to on jest za drzwiami wejściowymi. Nikt inny by się tak nie dobijał.

− Niczym się nie martw – mówi Brian i wstaje. – Może lepiej będzie jak wrócisz do swojego pokoju.

Kiwam głową na tak, a następnie wolnym krokiem zmierzam do pokoju. Na miejscu opieram się o drzwi i biorę kilka głębszych oddechów.

Nie ma się czym martwić. Niepotrzebnie panikuje, Brian każe mu wracać do domu, a on pewnie to zrobi. Nie będzie robił przecież awantury w domu którym przebywa jego ciężarna siostra. Z tego co zauważyłam to on jest dość rodzinny i na pewno się tak nie zachowa.

Nie jestem mocno wścibska, ale też nie potrafię z założonymi rękoma czekać na to co przyniesie mi los. Delikatnie, więc uchylam drzwi i staję przy ścianie próbując coś usłyszeć. Są dość daleko ode mnie, ale jeśli zaczną wrzeszczeć to z pewnością większość usłyszę.

I chociaż spodziewałam się od samego początku krzyków to praktycznie nic nie słyszę.

Nie powinnam tego robić, ale opuszczam swój pokój i na palcach idę w stronę salonu. Dzięki temu, że salon nie jest całkowicie otwarty to prawdopodobnie nikt mnie nie zauważy.

− No weź to nie jest zły układ. Dzięki temu powiększysz swoje wpływy, a ja odzyskam żonę – czyli on nawet o mnie nie walczy. Znowu postanowił mnie kupić. I to nie mnie próbuje przekupić tylko mojego brata zakładając, że ja nie mam nic do powiedzenia odnośnie mojego własnego losu.

O nie, dłużej nie będę tego słuchać w milczeniu.

− Sądzisz, że Brian ma akt własności mnie i może ci go przekazać, a ja jak zobaczę, że to teraz ty stałeś się moim właścicielem to po prostu za tobą pójdę – mówię starając się włożyć w to tyle złości ile tylko się da.

Ma zaskoczony wyraz twarzy, najwidoczniej nie chciał bym to wszystko usłyszała.

− Ava to nie tak – robi krok do przodu starając mi się wytłumaczyć, ja jednak robię dwa do tyłu. Nie chcę by zmniejszał dystans, który nas dzieli.

− Nie interesuje mnie to co chcesz mi powiedzieć. Daj mi po prostu rozwód i nasze drogi wreszcie się rozejdą.

− To będzie najlepsze możliwe rozwiązanie – popiera mnie brat wreszcie zabierając głos. Dobrze wiedzieć, że mam go po swojej stronie.

− Podwajam swoją wcześniejszą propozycję – oznajmia Nialla tym swoim typowym zimnym tonem, zawsze go przybiera gdy coś nie idzie po jego myśli.

On chyba uważa, że jak się nie da po dobroci to trzeba zastosować groźbę.

− A chcę zaznaczyć, że nie ważne co mi odpowiesz to ja i tak ją zaraz zabiorę ze mną. Możesz mi teraz pomóc mi ją przekonać lub utrudniać co nie skończy się dla ciebie dobrze.

Chciałabym powiedzieć, że już się przyzwyczaiłam do tego tonu, ale to nigdy się nie stanie. Mimo, że jest tu ciepło to ja i tak czuję, że mam gęsią skórkę.

− Jesteśmy tu dwóch, a ty grozisz mi w moim własnym domu! – teraz to Brian wkurzył się na dobre. – Wynoś się stąd póki jeszcze możesz!

Niall jednak nie wygląda na ani trochę przestraszonego.

− Ja w odróżnieniu od ciebie nie działam aż tak pochopnie. Tu jestem sam, ale możesz być pewien, że tylko czekają na moje rozkazy.

Kurwa muszę coś z tym zrobić. Nie mogę tylko stać z założonymi rękoma i czekać na rozwój wydarzeń.

− Nawet paru dni spokoju mieć nie mogę? – pytam z pretensją. – Po tym jak mnie potraktowałeś naprawdę muszę od tego wszystkiego odpocząć. Trzy dni, tyle potrzebuję. Jeśli teraz odejdziesz to wrócę do ciebie za trzy dni, ale jeśli tego nie zrobisz i zmusisz mnie bym z tobą pojechała to wiedz, że raz na zawsze cię znienawidzę.

****

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz