56

638 42 9
                                    

Dojeżdzam do domu Nialla chociaż przyznaje, że po drodze miałam kilka razy ochotę zawrócić, lecz szybko przypominałam sobie o tym co może spotkać Louisa przez moje samolubne zachowanie i jechałam dalej.

Brian dzwonił do mnie, ale nie odbierałam, bo pewnie próbowałby mnie przekonać do powrotu do domu.

Opuszczam samochód, ale z każdym kolejnym krokiem czuję się coraz bardziej niepewnie. Ucisk w brzuchu jest coraz mocniejszy. A nogi jakby chciały mi odmówić posłuszeństwa.

Nie ma jednak co się martwić. Wrócę do tego domu i wszystko będzie jak wcześniej tylko bez żadnych zbliżeń z Niall'em. Już mu się nie pozwolę dotknąć.

Do domu wchodzę jak gdyby nigdy nic.

Wszędzie palą się światła, ale ja idę przed siebie nie rozglądając się na boki.

− O wreszcie jesteś moja ukochana żono – na chwilę przystaje słysząc te słowa. Nie odwracam się jednak do niego. Wiem, że teraz będzie mnie prowokował. – Tak za tobą tęskniłem, że postanowiłem, że już nigdy i nigdzie cię samej nie puszczę.

Wiem, że to groźba inaczej przecież tych słów nazwać nie można. Chce mnie do siebie uwiązać.

Spoglądam w jego stronę i widzę jak siedzi na sofie w salonie Po samym jego wyrazie twarzy widzę, że jest zły.

Ja jednak nie mam sobie nic do zarzucenia. W żaden sposób go nie zdradziłam.

– I tak już nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Miałam dostać trzy dni spokoju od ciebie, a ty po upływie doby już mnie do siebie ściągnąłeś.

Gwałtownie wstaje i się do mnie zbliża. Dreszcz przebiega po moim ciele, staram się jednak tego po sobie nie pokazać on nie może zobaczyć, że mnie wystraszył.

– A co miałem zrobić skoro od razu do niego poleciałaś. Tyle godzin przy nim przesiedziałaś, a jak ja leżałem po tym jak mnie postrzeliłaś to szukałaś tylko powodu by iść ode mnie jak najdalej się tylko dało. Wypisałem się ze szpitala jak najszybciej się tylko dało byleby tylko dopilnować by nic ci się nie stało. Źle się czułem, ale mimo wszystko starałem się tobą zaopiekować.

– Nie prosiłam cię o nic – wtrącam by wreszcie skończył swoje wywody.

– Od samego początku starasz się by nasz związek się nie udał – teraz to on już nawet nie jest zły, wpadł w wściekłość co mnie naprawdę zaczyna martwić.

– Jestem zmęczona, pójdę się położyć – mówię i próbuję się wycofać. On jednak szybko do mnie doskakuje i łapie mnie dość mocno za ramię.

– Owszem zaraz pójdziemy do sypialni i tam zajmiemy się pracą nad powiększeniem naszej rodziny. Nie wyjdziesz z tego domu dopóki nie będę miał pewności, że nosisz moje dziecko. Brian też nie ma już tu wstępu, źle na ciebie działa – komunikuje i zaczyna mnie ciągnąć w stronę pokoju.

O nie, to się na pewno nie stanie. Nie wolno mu.

– Niall zostaw mnie do cholery! – wrzeszczę, ale on zdaje się w ogóle nie zwracać na to uwagi.

Staram mu się wyrwać, ale także i to mi się nie udaje.

– Masz mnie do cholery puścić – znajdujemy się już w jego pokoju, rzuca mnie na łóżko i w tym momencie ogarnia mnie strach.

Jestem tu z nim sama, a on jest ode mnie o wiele silniejszy i na dodatek przepełniony gniewem.

– Po co mam się starać? Do tej pory robiłem wszystko by zdobyć twoje zainteresowanie, byłem wyrozumiały do granic normy, ale ty miałaś to gdzieś, więc chyba pora zacząć cię traktować inaczej – mówi i zaczyna rozpinać spodnie.


Liczę na waszą opinię, możliwe, że coś jeszcze dziś dodam, ale niczego nie obiecuję.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz