61

658 36 3
                                    


− Już mam dość tej drogi – mówię do Nialla. Już od ponad pięciu jesteśmy w drodze. Od tego siedzenia bolą mnie już plecy.

– Mogłaś zostać w domu mojej matki – przypomina mi. Od jakiegoś czasu ma bardzo podły humor.

– Przecież wiesz, że od razu doszło by między nami do konfliktu i dzwoniłabym do ciebie z pretensjami. Tylko byś się niepotrzebnie denerwował.

Przeciągam się na siedzeniu.

– Może chcesz żebym cię zmieniła? – pytam, bo on na pewno też już musi być zmęczony.

– Nie, ale za chwilę zjedziemy na stację po kawę.

Powinnam mieć gdzieś to co on czuje, ale martwi mnie jego złe samopoczucie. Czyżby miał jakieś problemy?

– Jeśli chcesz się wygadać to możesz, nie raz słuchałam o kłopotach Briana. Może ci nie pomogę, ale przynajmniej będzie ci lżej. W końcu ostatnio sam mówiłeś, że chcesz bym zachowywała się jak prawdziwa żona.

– Muszę się spotkać z ludźmi, których naprawdę nie trawię, są bardzo niebezpieczni i po to po części przez nich wpakowałem się w te problemy z prawem.

– To będąc tutaj dokonałeś tego gwałtu? – pytam drżącym głosem.

Kurwa niepotrzebnie tak drążyłam temat.

– Oni specjalnie mnie w to wrobili. Podstawili tę dziewczynę, córkę prokuratora. Półtora roku spędziłem za kratkami, bo oni sobie postanowili ze mnie zakpić. Nie mam pojęcia jak się w takiej sytuacji zachować – mówi wściekle, a następnie zjeżdza na stację benzynową.

Wyłącza silnik i siedzi nieruchomo. Sama nie mam pojęcia czemu, ale chwytam go za dłoń.

– Było, ale minęło. Odsiedziałeś, bo skrzywdziałeś tę dziewczynę, w takich kwestiach nie zamie rzam cię w żaden sposób usprawiedliwiać. Teraz mamy inne życie i proszę byś nie tracił zdrowego rozsądku. Załatw te sprawy jak najszybciej się tylko da i wrócimy do domu – oznajmiam, a następnie wychodzę i idę do sklepu by kupić nam kawę.

Z dwoma największymi kubkami kawy latte wracam do auta. Niall nadal siedzi w tym samym miejscu.

– Wzięłam też kilka saszetek brązowego cukru – informuje go, bo w odróżnieniu ode mnie to on słodzi. Ja wolę ograniczać cukier.

– Chyba to dobrze, że cię ze sobą zabrałem – informuje mnie jak zaczynamy jechać. – Dalej uważam, że jesteś dla mnie nagrodą za wszystko co mnie spotkało.

***

– Moim zdaniem to przepłaciłeś za ten pokój – mówię po wejściu do tego apartamentu. Za te wszystkie udogodnienia musiał na pewno słono zapłacić, a żadnego tak naprawdę nie potrzebujemy.

– Nie będziemy się gnieździć w byle dziurze. Ma ci tu być wygodnie – no tak przecież będę musiała ciągle tu siedzieć bez komórki i internetu. Jednak dobrze, że mam tu telewizor.

– A jak wrócisz to mogę liczyć na przynajmniej krótki spacer? Tak by rozprostować kości – kładę się na tym mięciutkim łóżku. Kurwa jednak wycofuje wcześniejsze słowa. Tu jest dobrze.

– Takie życzenia z przyjemnością spełniam.

Przybliża się do mnie, a następnie nachyla nade mną i składa krótki pocałunek na moich ustach.

– To już idę. Będę bardzo tęsknił i obiecuję, że wrócę jak najszybciej się tylko da – wyciąga w moją stronę dłoń, a ja oddaje mu swój telefon. Chowa go do kieszeni. – Jest tu telefon do recepcji, jeśli będziesz chciała coś zjeść to zadzwoń i ci przyniosą. Od razu uprzedzam, że obsługa zamknie cię znowu na klucz.

– Przecież nawet gdybym wyszła to nie pojechałabym do Louisa. On jest prawie siedem godzin ode mnie. Mógłbyś mi chociaż odrobinę zaufać i nie zamykać mnie na klucz. Nie jestem ubezwłasnowolniona.

Miałam nie poruszać tej kwestii, ale nie umiem teraz siedzieć cicho.

– Takie były ustalenia i nie zamierzam ich zmieniać. Będę później – komunikuje, a następnie wychodzi, a ja słyszę jak przekręca się zamek.

A ja jak głupia się łudziłam, że mi zaufa.

Liczę na waszą opinię.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz